Rozwój potęgi woli. Część VII. Wincenty Lutosławski
Spis treści
„Rozwój potęgi woli przez psychofizyczne ćwiczenia według dawnych aryjskich tradycji oraz własnych swoich doświadczeń podaje do użytki rodaków“
Część II – „Odmienne tradycje”
Część III – „Warunki powodzenia ćwiczeń”
Część V – „Ćwiczenia odżywcze”
Część VI – „Umiejętność odpoczynku”
Część VII – Ćwiczenia psychofizyczne”
Część VIII – „Ćwiczenia estetyczne”
ĆWICZENIA PSYCHOFIZYCZNE
Po niejakim czasie ćwiczeń fizycznych, w których uwaga jest głównie zwrócona na prądy prany i ich uświadomienie, można z pożytkiem zacząć zawilsze ćwiczenia psychofizyczne, których podstawą jest rytmiczne oddychanie w pozycji bądź siedzącej, bądź leżącej, przy zupełnej nieruchomości dała.
Rytmiczne oddychanie dla ćwiczeń psychofizycznych powinno być uregulowane według bicia serca lub pulsu, w ten sposób, że zaczyna się np. od wdechu przez sześć uderzeń, zatrzymania powietrza w płucach przez trzy uderzenia, wydechu przez sześć uderzeń i odpoczynku z opróżnionymi według możliwości płucami, podczas trzech uderzeń. Powoli stopniowo się rytm zwalnia, doprowadzając do tego, że wdech trwa np. 15 uderzeń pulsu, zatrzymanie 7 uderzeń, wydech 15 uderzeń i spoczynek opróżnionych płuc 7 uderzeń. W ogóle spoczynek i zatrzymanie mają trwać dwa razy krócej, niż wdech i wydech, ale nie trzeba się nadto spieszyć z postępem w stopniowym zwolnieniu rytmu, gdyż chodzi o to, aby rytmiczne oddychanie odbywało się z całą swobodą, bez nadmiernego wysiłku i bez zmęczenia, w poczuciu harmonii z rytmem wszechświatowym.
Donioślejsze zjawiska przyrody, jakie znamy, są zawsze wynikiem rytmu, regularnego następstwa różnych ruchów, które nazywamy wibracją. Tak samo jak dźwięki, barwy, elektryczność mają swój rytm, tak samo istnieje pewien rytm oddychania, najwłaściwszy dla każdego organizmu i trzeba ten rytm uchwycić i stopniowo go zwalniać. Wolniejszym znacznie jest rytm tonów niż barw i tony też więcej do duszy idą, więcej służą do wyrażenia uczuć i myśli, niż barwy. Jeszcze wolniejszy jest rytm działania psychofizycznego, który służy do skupienia prany. Ale rytm ten musi być zastosowany do stanu organizmu i kto jeszcze nie dojrzał do wyjątkowo zwolnionych rytmów, niech się o nie przedwcześnie na próżno nie kusi, bo na tym nie zyska.
W stanie rytmicznego oddychania ciało, w szczególnej będące harmonii z jaźnią, najłatwiej ulega woli. Jest ono jakby nastrojone i dusza może na nim wtedy grać. Może wpłynąć na krążenie krwi lub prany, skierować je wedle potrzeby. Może skupiać wielkie ilości prany, tworzyć z niej kształty odpowiadające wyobrażeniom i wędrujące według naszej woli tam, gdzie je poślemy, aby pewien cel osiągnąć. Praniczne te kształty są spostrzegane przez tych co są stosownie nastrojeni i tym się tłumaczy zjawiska telepatii, leczenia wolą lub magnetyzmem itp.
Aby pogodzić rytm oddychania z rytmem pulsu, trzeba spamiętać ten ostatni, bo nie można go mierzyć w czasie samego oddychania. Więc trzeba przedtem trzymając palec na pulsie, liczyć jego uderzenia w myśli i zatrzymać w pamięci jego rytm, aby potem już liczyć na pamięć uderzenia pulsu bez potrzeby sprawdzania. Wielce to ułatwia wahadło zrobione z ciężarka zawieszonego na sznurze takiej długości, aby rytm wahadła odpowiadał przeciętnemu rytmowi pulsu. Takie wahadła można skracać lub przedłużać stosownie do zmian w pulsie, jeśli puls nasz ulega długotrwałym zmianom. Jeszcze lepiej jeśli wahadło jest tak urządzone, aby działało na słuch. Przy głębszych wdechach jest dobrze nastawić tak, aby jeden ruch jego dwóm uderzeniom pulsu odpowiadał.
Jeśli robimy rytmicznie oddychanie siedząc, trzeba koniecznie baczyć na to, by się trzymać zupełnie prosto, ramiona w tył, ręce na kolanach, głowę w linii prostej nad kręgosłupem. Jeśli leżąc, to całe ciało powinno leżeć równo, bez poduszki pod głową. Wciągać powietrze należy powoli przez nos i tak samo powoli przez nos wydychać. Gdy się już rytm naturalny uchwyci, to ustaje potrzeba liczenia uderzeń pulsu lub ruchów wahadła, bo się będzie całkiem naturalnie w zgodzie z pulsem.
Rozproszenie prany
Leżąc poziomo przy zupełnie odkurczonych mięśniach z rękoma na miejscu, gdzie się żebra zaczynają rozchodzić, oddychać rytmicznie. Gdy rytm jest ustanowiony, chcieć aby każdy wdech zwiększoną ilość prany skupiał z wszechświatowego zapasu. Przy wydechu chcieć, by prana była rozdzielona po całym ciele, dochodząc do wszystkich narządów i komórek, do każdego mięśnia, nerwu, żyły i tętnicy, od szczytu głowy do stóp, wzmacniając i pobudzając wszystkie nerwy. Wyobrazić sobie prąd prany, wychodzący, przenikający płuca i rozprowadzany po wszystkich nerwach aż do kończyn. Nie należy się tu wysilać. Proste postanowienie by takie prądy wywołać i wyobrażenie
o ich istnieniu wystarczy. Takie postanowienie i wyobrażenie pewniej działa niż wysiłek rozpraszający siły, a prana daleko łatwiej ulega myśli i woli niż krew lub mięśnie. Ćwiczenie to wielce orzeźwia i wzmacnia nerwy.
Usuwanie bólu
Leżąc lub siedząc oddychać rytmicznie, uświadamiając sobie, że wciągamy pranę. Przy wydechu posyłać pranę do bolącego miejsca, aby tam pobudzić krążenie krwi i działalność nerwów. Potem wciągać więcej prany i przy wydechu żywo sobie wyobrazić, że wypychamy ból. W ten sposób należy kierować myślą przez siedem oddychań, a potem wykonać wydech oczyszczający i wejść w stan doskonałego spoczynku. Po niejakim czasie znów wznowić ćwiczenie, aż ból ustąpi, co przy należytym wyćwiczeniu rychło następuje. Na przemian trzymać rękę na bolącym miejscu i posyłać prąd prany przez ramię. Skuteczność tego ćwiczenia zależy od siły prądu, który umiemy obudzić, a to znów jest w związku z ogólnym wyćwiczeniem woli i skupienia.
Kierowanie krążeniem
Leżąc lub siedząc oddychać rytmicznie i przy wydechu kierować krążenie do części ciała, gdzie krew niedostatecznie krąży, np. do nóg, gdy są zimne lub gdy głowa boli od nacisku krwi, albo do głowy, gdy chcemy czynności mózgowe pobudzić. Kolejno kierować wolą krążenie ku różnym kończynom i ku wewnętrznym częściom ciała, by wzmóc obieg krwi w całym organizmie.
Samoleczenie
Leżąc w zupełnym spoczynku oddychać rytmicznie i chcieć wchłonąć znaczne ilości prany. Z każdym wydechem posyłać pranę do części ciała chorej, w celu uzdrowienia jej. Na przemian przy wydechu wyobrazić sobie, że chorobę wypychamy z ciała. Rękoma głaskać ciało od głowy ku choremu organowi i wzbudzić prąd prany idący wzdłuż ramion przez końce palców ku ciału, uzdrawiający chore organy. Potem położyć obie ręce na chorą część ciała i przy każdym wydechu posyłać pranę ku choremu organowi, zarówno wewnętrznie, jak i przez ręce, z postanowieniem, by prąd prany wyciągnął to, co stanowi przyczynę choroby, w ten sposób, jak prąd czystej wody, skierowany do wiadra z pomyjami, wypłucze pomyje i zastąpi je czystą wodą. Wdech odpowiada podniesieniu ssącego tłoku, wydech opuszczeniu tłoku i wypchaniu wody. Skuteczność tych wysiłków zależy od zapasów prany, jakie umieliśmy nagromadzić przez umiejętne żucie jedzenia, picie wody zamagnetyzowanej, rytmiczne oddychanie i inne ćwiczenia wyżej wymienione. Także w miarę jak się ćwiczymy w tworzeniu prądów leczniczych, te prądy coraz to łatwiej ulegają naszej woli. Jeśli kto jest bardzo schorowany i słaby, to aby się dźwignąć z niemocy ogólnej powinien kolejno skupiać siły i używać ich na ożywienie ciała. Z początku skutek będzie niewielki, ale w miarę jak ten niewielki skutek wyzyskamy, owoce trudu będą coraz to widoczniejsze. Trzeba tylko uświadomić sobie zależność istotną ciała od jaźni i okrężny proces, za pomocą którego można doprowadzić zbuntowane ciało do uległości. Z tymi siłami, jakie mam, poprawiam nieco ogólny ład i harmonię w organizmie i poszczególnych narządach. To wzmaga moje siły ogólne i mogę ich znów użyć, aby jeszcze więcej wpłynąć na każdą część ciała i do lepszej harmonii całość doprowadzić, korzystając z chwilowego choć przypływu sił i nie czekając zdecydowanej niemocy, aby z nią walczyć. Gdy zdobędę nowy szczebel sił ogólnych, nie będę go rozpraszać na zewnętrzne przedsięwzięcia, dopóki w zupełności własnego ciała nie opanuję, bo to pierwsze pole wpływu jaźni. Kto jest chory, nie jest panem własnego ciała, więc tym bardziej nie powinien marzyć o kierowaniu innymi. Ale systematycznymi wysiłkami, umiejętną gospodarką wewnętrzną można ciało zupełnie opanować i wszelkie choroby wygnać z niego, bez zewnętrznej pomocy innych lekarstw, jak słońce, powietrze, woda i zdrowy, prosty a umiarkowany pokarm. Chodzi głównie o to, by się nie zrażać trudnościami początkowymi, a każdy zyskany szczebel wyzyskać, aby się wznieść wyżej. Nie trzeba tracić nadziei, gdy jest źle, ani zaniechać ćwiczeń, gdy się czasowo bardzo dobrze czujemy. Zwykłą wadą tych chorych, co miewają lepsze chwile, jest to, że nie korzystają z tych lepszych chwil, aby nad zdrowiem popracować, lecz cieszą się iluzją wyzdrowienia i słaby przypływ sił marnują na zewnątrz organizmu. Jeszcze zbyt mało jest rozpowszechniona świadomość, że choroba ciała bywa hańbą, jawnym świadectwem grzechu i słabości ducha. W miarę jak to pojmiemy, więcej sił używać będziemy na zwalczenie chorób w samych początkach i na uprzedzanie ich wybuchu. Wyobraźmy sobie króla, któremu zbuntowało się prawie całe wojsko. Z pozostałą garstką wiemych sobie żołnierzy najprzód wyzywa do walki jakiś hufiec niezbyt silny. Gdy pokona wroga tego, a zwyciężonych wcieli do swych szeregów, przedsięweźmie większą wyprawę. W miarę częściowych, coraz to większych zwycięstw, zaufanie do sił własnych i wierność żołnierzy będą wzrastały, aż całe królestwo sobie odzyska przez szereg roztropnych pochodów. Trzeba tak z ciałem walczyć, zaczynając od małych zwycięstw i stopniowo wzmagając siły. Gdy w ten sposób postępować będziemy, ćwiczenia samolecznicze nam się powiodą i zdobędziemy sobie siły, aby innych leczyć.
Leczenie innych
Leczenie magnetyczne nie zastąpi wszystkich lekarstw i zabiegów, przede wszystkim dlatego, że ludzie co tak dalece rozwinęli własne siły, aby mogli je rozdawać innym są bardzo rzadcy. Ale w wielu wypadkach gdy zwykła medycyna jest bezsilna, leczenie praną będzie skuteczne, jeśli zostanie przedsięwzięte przez osobę gorąco kochającą pacjenta i o ile można młodszą od niego, mającą więcej naturalnej żywotności. Uczucie miłości jest siłą ogromną, a dotąd mało pozytywnie wyzyskaną. Ci co chorego kochają martwią się, żałują go i nie wiedzą ile mogliby dla niego dzięki swej miłości zrobić, gdyby nareszcie we własne siły duchowe uwierzyli i zaczęli je stosować. Aby to uczynić trzeba nauczyć się skupiać pranę i posyłać jej prądy wedle potrzeby, przez palce lub inne części ciała. Nadto trzeba umieć stwarzać jasne wyobrażenie tych zmian, które pragniemy przeprowadzić w organizmie chorego. Gdy się nauczymy gromadzić wielkie zapasy, wciąż odnawiane przez wyżej wskazane ćwiczenia, wtedy każde nasze dotknięcie, choćby końcem palców przyniesie choremu ulgę. Jeśli choroba jest umiejscowiona to należy dotknąć miejsce zaburzenia bądź końcami palców, bądź całą dłonią i puścić prąd prany, z jasnym wyobrażeniem tego, co chcemy osiągnąć, rytmicznie przy tym oddychając. Gdy rytm jest ustalony trzeba wyobrazić sobie jasno, że każdym wdechem wciągamy pranę i z każdym wydechem posyłamy ją ku chorej części ciała. Od czasu do czasu trzeba odjąć ręce i strząsać palce na zewnątrz, jakby strząsało się jad, w nich zawarty. Przedtem i potem należy umyć ręce, a bezpośrednio przed przyłożeniem ich do ciała chorego potrzymać w zimnej wodzie i starannie osuszyć. Po zabiegu trzeba wykonać też kilkakrotnie wydech oczyszczający. W chwili dotknięcia chorego ciała, trzeba wyobrazić sobie, że siła którą posyłamy przez nas przepływa, czerpana z nieskończonego zapasu wszechświatowego. Nie potrzeba rąk przyciskać, bo proste dotknięcie palców, lub najwyżej dłoni wystarcza nawet w ostateczności przez ubranie, choć skuteczniejsze jest bezpośrednie dotknięcie skóry. Dotykanie rozstawionymi palcami w różnych miejscach, takim ruchem, jakby się chciało prąd, wypływający z palców, skierować ku ciału chorego, jest także bardzo skutecznym. Przez cały czas tych zabiegów należy rytmicznie oddychać i stanowczo choć spokojnie chcieć osiągnąć skutek.
Skutek ten będzie zależeć:
1. Od gatunku choroby. Niektóre choroby szczególnie nerwowe łatwiej dają się usunąć magnetycznymi zabiegami niż inne. Ale nie ma takiej która przy sprzyjających innych warunkach nie mogła by zostać wyleczoną w ten sposób.
2. Od wiary pacjenta. Jego wątpliwości wytwarzają rodzaj tarczy niewidzialnej, która nie dopuszcza prądów leczniczej prany. Prana ulega nadzwyczajnie woli i wyobraźni ludzkiej, więc kto w prądy te nie wierzy lub przeczy ich istnieniu, ten je wstrzymuje i skuteczność ich unicestwia. Jednak najwięcej uprzedzeni ludzie bywali skutecznie leczeni gdy inne okoliczności sprzyjały.
3. Od stanu zdrowia lekarza. Tylko ci, co są zdrowi mogą zdrowia udzielać. Państwo cierpiące na wewnętrzne niesnaski, nie może być skutecznym sojusznikiem w wojnie. Ten warunek jest jednym z najważniejszych – przy nadzwyczajnie silnym zdrowiu można i niewiarę pacjenta i ciężki stan jego choroby przełamać.
4. Od stanu skupienia prany w organizmie lekarza – więc od ćwiczeń pranicznych które zabieg poprzedzają. Chcąc mieć wielką siłę leczniczą, trzeba nagromadzić wielkie zapasy prany przez wypoczynek doskonały, rytmiczne oddychanie, doskonałe żucie, jedzenia; picie wody zamagnetyzowanej i ćwiczenia praniczne.
5. Od doświadczenia lekarza w używaniu zapasów prany. Im więcej ma on doświadczenia, tym skuteczniej wzbudzi prąd prany, a jeśli w dodatku posiada wiedzę anatomiczną i fizjologiczną, będzie w stanie wytworzyć sobie jaśniejsze wyobrażenie o tym, co ma być osiągnięte.
6. Od osobistego stosunku między pacjentem a lekarzem. Im silniejsza sympatia, tym większy skutek, bo wtedy łatwiej podjąć intensywne postanowienie pomocy nawet z możliwym uszczerbkiem własnym.
7. Od różnicy płci i wieku. Silniej działa się na pleć przeciwną i na osoby starsze od nas. Na mężczyznę chorego skuteczniejsze będzie działanie praniczne kobiety, a na kobietę mężczyzny, lecz to ma daleko mniejsze znaczenie, niż powyższe punkty 3-6. Człowiek względnie młodszy, przy innych równych warunkach ma większą siłę leczniczą, ale rzadko może mieć równe doświadczenie co starszy, a doświadczenie jest tu jednym z czynników najwięcej decydujących.
8. Od ilości zabiegów. Choroby chroniczne mogą wymagać bardzo wielu zabiegów na pozór bezskutecznych a jednak powoli przygotowujących zmianę. Więc w tych zabiegach trzeba wytrwałości rzadkiej i wiele niepowodzeń powoduje brak wytrwałości.
9. Od intuicji leczniczej. Leczenie praniczne jest ściśle indywidualne, więc nie ma stałych przepisów. Trzeba zatem odgadnąć, jaki ruch, jakie działanie jest pacjentowi potrzebne.
10. Od czynnego udziału samoleczniczego ze strony pacjenta. Pacjent obojętny jest przez to samo już odporny. Jaźń, stale z organizmem połączona, ma większy wpływ na ten organizm, niż wszelka jaźń obca. Uwzględniwszy te wszystkie warunki, łatwo pojąć, jak dalece rzadkim musi być zupełnie skuteczne leczenie praniczne. Ale kto się zapozna z powyższymi zasadami, ten przynajmniej w rodzinnym kole może wiele ulgi sprawić w cierpieniach. Jeśli ojciec leży chory, przykuty do łóżka i nie jest w stanie skupiać dostatecznych zapasów prany, to córka lub żona może iść w góry lub lasy po pranę, jakby po zioła, skupić wielkie zapasy prany z najczystszego powietrza i orzeźwić nimi chorego. Ludzie powinni się nauczyć dzielić praną tak jak się dzielą pieniędzmi. Największy wpływ pod względem wymiany prany mają kochający się małżonkowie między sobą, wskutek bezpośredniości zetknięcia i uczuć które ich łączą. Gdy mąż jest na zewnątrz zajęty i wydaje wiele energii, a żona korzysta z trybu życia spokojniejszego i skupia pranę, to może ona dla niego być nieocenionym źródłem sił żywotnych, byle tylko ich stosunek nie był skalany nieczystością. Kobiety mają więcej wytrwałości w takich ćwiczeniach i częściej odznaczają się wielką siłą magnetyczną.
Leczenie na odległość
Kto w leczeniu przez bezpośrednie zetknięcie zyskał pewne doświadczenie, ten może postąpić o krok dalej i osiągnąć wpływ leczniczy na bliskie mu osoby niezależnie od odległości. Myśl jego stwarza kształty praniczne, które idą ku osobom wskazanym przez jego wolę. Wytwarza się prąd od lekarza ku pacjentowi. W tym celu trzeba stworzyć obraz nieobecnej osoby, aż uczujemy ją blisko nas, co jest właśnie ustanowieniem stosunku. Jednym udaje się to łatwiej, innym trudniej. Gdy w ten sposób wyobraźnią zbliżymy się do nieobecnego chorego lub jego ściągniemy ku sobie, trzeba rytmicznie oddychać z myślą i wolą skierowaną ku wzmożeniu sil osoby, której chcemy pomóc. Z każdym wdechem czerpiemy siły ze wszechświatowego zapasu, z każdym wydechem posyłamy je ukochanej osobie. Skutek będzie pewniejszy, jeśli godziny są umówione i chory wie o tym, że ktoś nad nim pracuje na odległość, aby się przygotował wewnętrznie do przyjęcia wywieranego wpływu. W takim razie jest pożądanym, by chory był w stanie zupełnego spoczynku i odkurczu mięśni. Jednak gdy lekarz ma doskonałe zdrowie, wielkie zapasy prany i wyćwiczenie w leczniczym działaniu, to może skutek wywrzeć bez udziału pacjenta i jego wiedzy. W takim razie pomocne jest mieć włosy lub inny jakiś przedmiot należący do pacjenta w ręku podczas zabiegu i patrzeć na jego fotografię, ale i te środki pomocnicze są drugorzędne. Głównym i wystarczającym warunkiem jest doskonałe wyćwiczenie lekarza i zdolność naturalna ku takim działaniom, znacznie rzadsza niż zdolność leczenia przez zetknięcie. Ale o ile bardzo rzadkie jest pewne i skuteczne leczenie na odległość, to prawie każdy przy dobrej woli może w pewnej mierze przyczynić się do zwiększenia sił ukochanej osoby na odległość przez samo życzliwe myślenie o niej. Wszelkie życzliwe myśli ku nam skierowane stwarzają prądy prany w pewnej mierze nas zasilające – i dlatego na działaczy publicznych wielki wpływ ma opinia, bo porusza myśli i stwarza prądy dodatnie lub ujemne. Gdy chwilowo czujemy się osłabieni i chodzi o szybkie skupienie prany, należy oddychać rytmicznie, mając nogę obok nogi i ręce splecione, aby przez kończyny prąd nie uchodził. Chcąc podnieść bezpośrednio żywotność innej osoby, najlepiej usiąść naprzeciwko niej, zetknąć nasze ręce i nogi z rękoma i nogami tej osoby i zacząć rytmiczne oddychanie obu osób w jednym rytmie, przy czym silniejsza osoba przy wydechu powinna posyłać prąd prany, który słabsza przejmuje. Zakończyć to ćwiczenie należy oczyszczającym wydechem. Wielki wpływ na chorych ma woda, zamagnetyzowana przez osobę zdrową i umiejącą skupiać pranę. Aby wodę zamagnetyzować, wystarczy trzymając szklankę jedną ręką wstrząsać drugą ręką tak jakby się chciało jakiś płyn z palców strząsnąć do wody. Skuteczniej skupiamy pranę w wodzie gdy podczas tego wstrząsania rytmicznie oddychamy, np. wdech przez 6 poruszeń, zatrzymanie przez 3, wydech przez 6 i spoczynek opróżnionych płuc przez 3 poruszenia. Poruszenia powinny być o ile można w rytmie bicia serca. Przy tym należy wzrok i uwagę skupić na wodzie i żywo sobie wyobrażać prąd prany idący ku tej wodzie. Gdy chodzi o skutek leczniczy to trzeba tyleż wolę skierować ku celowi konkretnemu, jaki się chce osiągnąć i w ten sposób można wodzie nadać różne własności. W podobny sposób można też działać na jedzenie, skupiając wolę, by ono choremu w pewnym oznaczonym kierunku stało się pożyteczne. Woda i jedzenie, regularnie z pewnym celem magnetyzowane, jeśli przy tym chory wodę bardzo powoli wypije a jedzenie najdokładniej przeżuje nic nie połykając, dokąd się wszystko między językiem a podniebieniem nie rozpłynie, mogą zastąpić wiele lekarstw.
Ochrona przed złymi wpływami
W miarę jak kto się ćwiczy w skupianiu prany i opanowywaniu prądów pranicznych, staje się wrażliwszym na wszelkie myśli i aspiracje swego otoczenia, szczególnie na te myśli, które są osobiście ku niemu skierowane. Wrażliwość taka ma swe niedogodności, bo każde podanie ręki staje się wymianą wpływów, nie zawsze korzystnych. Ale kto ruch prany opanował w swoim organizmie, ten może przez proste postanowienie i wyobrażenie wytworzyć pancerz ze zgęszczonej prany, otaczający całe ciało i chroniący je przed złymi wpływami. Gdy jesteśmy w otoczeniu ludzi o niskim moralnymi duchowym poziomie, zacznijmy oddychać rytmicznie i zechciejmy, aby prana utworzyła taki pancerz czyli aurę, a wkrótce odczujemy zwiększoną niezależność od otoczenia i od wpływów ujemnych jakie z odległości ku nam idą. Ochronę przed złymi wpływami stanowi też częste posyłanie życzeń spokoju i szczęścia dla wszystkich istot. Kto pragnie spokoju i szczęścia innych, pracując na to myślą i wolą ten sam będzie miał spokój i szczęście.
Nabywanie zalet
Wyćwiczona wola nie tylko ciało może opanować, ale też myśli i uczucia. Spokojne żądanie jaźni, stanowcze postanowienie towarzyszące rytmicznemu oddychaniu, może cudów dokonać. Chodzi o to, by mieć jasne wyobrażenie o tym czego pragniemy i wtedy przy wdechu przedstawić sobie, że prąd prany nam pożądaną zaletę przynosi, a przy wydechu żywo sobie przedstawić, że usuwamy przeciwległą wadę.
W tym celu najlepiej położyć się zupełnie biernie i oddychać rytmicznie, a po szeregu rytmicznie zmienianych wyobrażeń skupić wolę i uwagę na pozytywnym żądaniu pewnej zalety, której nam brak, żywo przedstawiając sobie, jak będziemy działać i wyglądać gdy zaletę tę posiądziemy. Chcąc skutek najrychlej osiągnąć, trzeba zachować pewien porządek i nie zaczynać od najtrudniejszych do spełnienia żądań. Najprzód usuńmy jakąś drobną wadę i pozyskajmy przeciwległą zaletę. Np. róbmy ćwiczenia takie, aby pozyskać zaletę dokładnego żucia jedzenia i pozbyć się wady połykania nie przeżutych potraw. Gdy ten cel osiągniemy, kolejno możemy z dobrym skutkiem stawiać coraz to trudniejsze wymagania i stopniowo w ten sposób będziemy się doskonalić. Nie trzeba żądać więcej niż jednej rzeczy naraz i nie trzeba zaniechać żadnego specjalnego ćwiczenia, dopóki się celu nie osiągnie. Osiągnięcie bowiem celu wzmaga wiarę w nasze siły a co za tym idzie wzmaga też skuteczność dalszych, coraz to trudniejszych wysiłków. W ten sposób osiągniemy wszystkie zalety, których pragniemy, a nawet wyraz twarzy i postawa ciała całkiem się mogą zmienić, byle ćwiczyć systematycznie i posuwać się powoli ale stale. Na tej drodze można też przebudować wszystkie części ciała na nowy kształt, rozwijając to co jest niedostatecznie rozwinięte. Skłonność do zbytecznych trosk, bojaźliwość, nerwowe niepokoje, zazdrość, melancholia, smutek, podniecenie itp. można usunąć przez rytmiczne oddychanie, któremu towarzyszy najprzód alternacja pożądania zalety i odpychania wady, potem zaś stały obraz celu do którego dążymy, trwający przez szereg odetchnień, na koniec z każdym wydechem stały obraz usuwania tej wady, której się najprzód pozbyć pragniemy. Przy tym trzeba mieć silne postanowienie bez wahań ani wątpliwości, jeśli skutek ma być osiągnięty rychło.
Jednym z najważniejszych zastosowań tej metody jest pobudzenie organów rozrodczych, których doskonałe funkcjonowanie jest nawet przy zupełnej czystości warunkiem sił nerwowych. W Indiach są ludzie, którzy do osiemdziesiątego roku życia żyją w zupełnej czystości, a potem w ciągu kilku lat płodzą setki bardzo zdrowych i silnych dzieci z licznymi kobietami, które poczytują sobie za najwyższe szczęście zapłodnienie przez takiego mędrca. Nasze obyczaje i pojęcie sakramentu małżeństwa nie pozwalają na tak rozległą działalność rozrodczą w celach poprawienia rasy, lecz jeśli ograniczamy płodność mężczyzny do jednej przez niego wybranej małżonki, tym więcej zależy na tym, by gatunek nasienia był doskonały.
Kto nasienia produkowanego przez organa rozrodcze nie chce spożytkować dla zapłodnienia, może ten cenny sok zachować w organizmie i ożywić przez to mózg i nerwy. W ten sposób zatrzymane w organizmie nasienie służy dla celów odrodzenia, zamiast celów rozradzania. Gdyby młodzi ludzie zawczasu byli zaznajomieni z tymi zasadami, byliby mocniejsi fizycznie, moralnie i umysłowo. Takie przekształcenie rozrodczej energii daje nadzwyczajną żywotność tym, co je praktykują. Żywotność takich osób jest promieniująca i ożywia wszystkich, którzy się z nimi zetkną. Nigdzie nie są skupione tak olbrzymie zapasy prany jak w nasieniu ludzkim – a nasienie to tak często marnuje się przez samogwałt lub w otchłaniach prostytucji, przynosząc groźne choroby. Organa rozrodcze są najpotężniejszymi akumulatorami prany i można z tych zapasów czerpać ożywcze siły dla mózgu i nerwów, jeśli człowiek się wyrzeknie marnej chwilowej rozkoszy, która jest mu wspólną z najniższymi zwierzętami. Spółkowanie nie jest cechą człowieka, tylko powszechną cechą zwierząt. Natomiast zdolność zatrzymania w organizmie nasienia, bez zaniku organów rozrodczych, utrzymanie potęgi płciowej do najpóźniejszego wieku, przy zaniechaniu na czas nieograniczony jej pospolitego użytku – to są cechy, które tylko najdoskonalsi wśród ludzi posiadają.
Ćwiczenie za pomocą którego Jogin osiąga ten cudowny skutek jest bardzo proste i powinno być praktykowane wtedy najwięcej, kiedy pokusy płciowe są najsilniejsze. Leżąc spokojnie trzeba rytmicznie oddychać w najwolniejszym rytmie na jaki bez zmęczenia zdobyć się możemy, np. wdech 12 uderzeń pulsu, zatrzymanie powietrza w płucach 6 uderzeń, wydech 12 uderzeń i spoczynek opróżnionych płuc znów 6 uderzeń. Przy tym należy sobie wyobrazić potęgę rozrodczą natury, którą za każdym wdechem wciągamy i posyłamy od niższych części ciała w górę ku splotowi słonecznemu, gdzie ma być skupiona dla ogólnego użytku organizmu. W miarę jak sobie jasno to wyobrazimy, uczujemy istotny prąd wyzwalający organa płciowe od podniecenia i ożywiający cały organizm.
Kto codziennie przed zaśnięciem odbywa to ćwiczenie, ten po niejakiej wprawie może całe miesiące a nawet lata żyć bez utraty jednej kropli nasienia, nie tracąc przy tym wcale siły płodności, którą zawsze może okazać, gdyby dostateczne miał ku temu powody.
Jeśli chodzi o użycie energii rozrodczej szczególnie do celów umysłowej pracy to można skierować jej prąd ku mózgowi. Z wdechem trzeba wciągać energię rozrodczą do płciowych organów, z wydechem posyłać ją stamtąd w górę do mózgu. Ćwiczenie to jest skuteczne także dla kobiet, które pragną oddać się pracy umysłowej, choć u nich energia rozrodcza nie skupia się w tej mierze co u mężczyzn. Obie płcie za pomocą tego ćwiczenia wyzwalają się od pokus nieczystości i wchodzą w fazę rozwoju, która nas zasadniczo różni od wszystkich zwierząt. Żadne zwierzę nie bywa tak nieumiarkowane jak człowiek w nadużyciach płciowych, ale też nie ma innego zwierzęcia o pełnym rozwoju organów płciowych, umiejącego naturalny wrodzony instynkt zwalczyć i przekształcić dla wyższych celów ducha. Żądanie bezwzględnej czystości płciowej od tych, co dążą do najwyższej doskonałości, jest wspólne mnichom z Zachodu z mędrcami Wschodu.
Wielki wdech
Dopiero po długiej praktyce wszystkich powyżej wskazanych ćwiczeń może się udać najtrudniejsze i najskuteczniejsze ćwiczenie, a mianowicie tak zwany wielki wdech, odnawiający cały organizm. Polega on na dawnym indyjskim przysłowiu Błogosławieni ci, co umieją przez kości oddychać. Ćwiczenie to napełnia całe ciało praną i daje wielką żywotność. Jest to powszechne oczyszczenie całego ciała, usuwające wszystko to, co zdrowiu przeszkadza. Po tym ćwiczeniu człowiek czuje się odrodzonym.
1. Leżeć w stanie zupełnego spoczynku z odkurczem wszystkich mięśni.
2. Oddychać rytmicznie aż rytm jest ustalony.
3. Przy wdechu wciągać pranę przez jedną nogę, a przy wydechu przez tą samą nogę wypychać, tak jakbyśmy do gąbki wodę wciągali i wyciskali, żeby z niej usunąć nieczystości. Potem to samo uczynić z drugą nogą przez kilka oddechów, następnie przez obie nogi wciągać i wypychać pranę, przez ramiona i pojedyńczo i razem, potem przez łokcie pojedyńczo i razem, przez kolana i łokcie jednocześnie, przez szczyt głowy, przez brzuch, przez organa płciowe, przez biodra, przez barki, wzdłuż kości pacierzowej w górę i w dół. Po kilka razy powtórzyć oddech rytmiczny z towarzyszącym wyobrażeniem każdego z tych ruchów prany, przy czym zawsze w tym samym kierunku się wypycha, jak się wciągało, całe ciało jest jakby w oceanie prany, której fale kolejno zewsząd je przenikają i odchodzą unosząc z sobą wszelkie zarodki słabości.
4. Po tych umiejscowionych prądach dalej oddychać rytmicznie, wciągając pranę przy wdechu przez całą powierzchnię skóry i napełniając całe ciało życiem, a przy wydechu wypychać pranę z wyobrażeniem, że prąd ten usuwa słabość.
5. Następnie, oddychając rytmicznie, posiać (przy wydechu) silę kolejno do głównych ośrodków nerwowych: do przodu i tyłu głowy, do splotu słonecznego, do najniższego kręgu kości pacierzowej, do pępka i do najwyższego kręgu u podstawy mózgu.
6. Wykonać kilka razy wydech oczyszczający.
Dokładne wykonanie tego ćwiczenia jest możliwe tylko dla tych, co już przywykli do kierowania prądami prany i doszli do zupełnej świadomości tych prądów.
Rozwój duchowy
Skupienie woli połączone z rytmicznym oddychaniem, wpływa także na rozwój duchowy. Człowiek posiada wiele władz uśpionych, które dziś u nielicznych jednostek się budzą a z czasem będą wspólnym dziedzictwem ludzkości. Te władze może jednostka rozwinąć wcześniej niż same by się rozwinęły i wyprzedzić w ten sposób rozwój rasy do której należy. We wszystkich ćwiczeniach mających ten cel, rytmiczne oddychanie stanowi warunek niezbędny. Rytm poddaje woli cały organizm a w szczególności mózg i doprowadza go do harmonii z wszechświatowymi siłami, co sprzyja rozwojowi uśpionych władz. Na tej drodze trzeba osobistego przewodnictwa tych, co już zaszli dalej a próby samodzielnie przedsięwzięte nie są bez pewnego niebezpieczeństwa. Wiele osób od takich doświadczeń zwariowało. Jednak dwa elementarne ćwiczenia można dość powszechnie zalecić.
1. Leżąc w doskonałym spoczynku i oddychając rytmicznie, uświadomić sobie odrębność jaźni, jej niezależność od ciała, które ożywia i zamieszkuje i od duszy, w znaczeniu jakim Krasiński używa wyraz dusza w psalmie, gdy mówi Dusza i ciało to tylko dwa skrzydła, któremi czasu i przestrzeni sidła, duch mój rozcina w postępowym locie. Dusza jako jaźń wcielona ma swą treść doczesną, myśli i uczucia, które do istoty jaźni wcale nie należą. Wzbudzić w sobie pragnienie świadomości czystej jaźni, poznania czym ja jestem. Wyobrazić sobie prąd przemiany materii w ciele i przeciwstawić go tożsamości jaźni. Uświadomić sobie władzę jaźni nad ciałem i żądać by ciało nie mąciło jasności z jaką siebie chcemy poznać. Wyobrazić sobie ciało jako narzędzie a jaźń jako istotę wyższą nad ciało aż dojdziemy do świadomości zupełnej niezależności jaźni od ciała. Ale ciałem nie trzeba gardzić bo jest ono potrzebne do spełnienia doczesnych zadań, dla których jaźń się wcieliła. Ciało jest, a przynajmniej powinno być świątynią ducha.
2. W tej samej pozycji, oddychając rytmicznie, uświadomić sobie związek jaźni z Bogiem, łączność ducha pojedyńczego z duchem wszechświatowym. Uświadomić sobie jedność całości świata i ustanowić ściślejszy związek z szeregiem duchów wyższych aż do najwyższego. Przy wdechu wyobrazić sobie, że wciągamy mądrość i potęgę boską, przy wydechu, że otrzymane siły udzielamy innym potrzebującym, budząc w sobie miłość dla wszystkich istot, przy zupełnym zaniku chwilowym wszelkiej nienawiści nawet dla wrogów. Wyobrazić sobie, że przez nas przechodzi prąd boskiej mądrości i siły, którym chcielibyśmy się ze wszystkimi podzielić. To ćwiczenie daje zupełne zadowolenie, gdy się je odbywa poważnie, jako rodzaj nabożeństwa lub modlitwy. Niewczesne żarty, wyzywanie lekkomyślne boskiej potęgi bez chęci ofiary za bliźnich, pociągają za sobą przykre skutki. Ćwiczenia te są dla tych nielicznych ludzi, co je mogą pojąć – inni nie powinni na nie zwracać uwagi. Ćwiczeń tych nie należy robić zbyt często, a gdy zaczną one dawać wielkie duchowe zadowolenie, trzeba się strzec, by nie wpaść w stan niezadowolenia z codziennych naszych zadań bo i one są dla nas potrzebne i nie wolno się od nich wymawiać. W medytacji i kontemplacji religijnej trzeba czerpać siły dla zapasów życiowych, nie zaś zniechęcenie do życia. Wszystko jest dobrze urządzone na świecie i wszystko ma swoje właściwe miejsce. Kto chce zajść najdalej nie powinien się zanadto spieszyć, lecz wierzyć, że Opatrzność daje mu w każdej chwili najlepsze warunki dla rozwoju duchowego. Trzeba w sobie obudzić taką ufność w kierunek Opatrzności, aby najlepiej można było rozwijać własne siły. To stałe usposobienie ufności i życzliwości dla wszystkich istot jest najważniejszym warunkiem rozwoju. Jeśli ktoś należy do jakiegoś potężnego zakonu lub towarzystwa, to czuje nad sobą ciągłą opiekę tej społeczności, której jest uczestnikiem i to mu dodaje pewności siebie w każdym wystąpieniu. Urzędnik państwowy wie, że bez winy ze swej strony nie utraci stanowiska i to mu daje pewność, że nie będzie narażony na nędzę, pewność, która go wyzwala od wielu trosk. Otóż nie zapominajmy, że Kościół do którego należymy i nawet cała ludzkość są takimi społecznościami w których każda jednostka pozostaje pod ciągłą choć niewidzialną opieką. Więc niech to nam daje pewność, że nam się nic istotnie złego stać nie może bez ciężkiej własnej winy, a wtedy będziemy najlepiej przygotowani do przyjęcia tego dobrego co na nas czeka. Spokój i nieustraszona niczym siła przychodzą gdy ich stale życzymy innym, tak jak ich pragniemy dla siebie. Życie zwierząt jest kierowane nieomylnym instynktem, który im zapewnia zdrowie i zwierzęce siły. Obudzenie się rozumu w ludzkości spaczyło naturalne warunki życia, bo rozum ufał sobie zanadto i wkraczał w sferę jemu niewłaściwą. Człowiek upojony potęgą rozumu zaczął go stosować tam, gdzie nie sięga, chciał rozumem tylko własnym urządzić fizyczne warunki życia i popełnił wiele błędów, które go naraziły na choroby i cierpienia. Teraz nowa się władza budzi, wyższa niż rozum – intuicja czyli natchnienie i zwraca się ku naturalnym warunkom życia, ale już na innym szczeblu jakby w linii spiralnej. Natchnienie dotąd właściwe tylko nielicznym geniuszom i używane przeważnie dla twórczości w zakresie sztuki, zaczyna się coraz to więcej zwracać także ku twórczości w samym sposobie życia, wskazuje nam sposoby naprawienia szkód wyrządzonych przez ciasny racjonalizm, otwierając nam coraz to dalsze horyzonty. Do tego zaliczamy ową cudowną intuicję samoleczniczą która gdy jest rozbudzona w każdej chwili wskazuje nam co czynić należy aby chorobę usunąć, a wskazuje jeszcze lepiej niż pierwotny zwierzęcy instynkt. Można jeść, pić i poruszać się z natchnieniem i intuicją tak jak z natchnieniem można pisać lub mówić. Uduchowiając w ten sposób wszystkie czynności życia, na pozór powracamy do natury, ale w istocie wznosimy się wielce ponad naturalny sposób życia i żyjemy nadprzyrodzonymi siłami, gdyż zaczynamy odczuwać ciągły związek z najwyższymi źródłami życia i przekształcać ciało tak, aby stało się ono doskonałym narzędziem i nieomylnym wyrazem piękności ducha.
– –
Wincenty Lutosławski (6 czerwca 1863– 28 grudnia 1954) – profesor filozofii, mesjanista, poliglota, publicysta i działacz narodowy. Prekursor jogi w Polsce. Powyższy tekst jest częścią książki pt. „Rozwój potęgi woli przez psychofizyczne ćwiczenia według dawnych aryjskich tradycji oraz własnych swoich doświadczeń podaje do użytki rodaków“, w której opisuje jak dzięki jodze wyleczył się z ciężkiej nerwicy i rozważa znaczenie woli i wyobraźni na stan naszego zdrowia i życia. Książka ta jest pierwszym podręcznikiem jogi autorstwa Polaka.
Najnowsze komentarze