Wybierz stronę

Odwaga, by postrzegać bezstronnie – fragment książki “Daj przestrzeń i bądź blisko”

Odwaga, by postrzegać bezstronnie – fragment książki “Daj przestrzeń i bądź blisko”

ODWAGA, BY POSTRZEGAĆ BEZSTRONNIE

Fragment książki “Daj przestrzeń i bądź blisko. Mindfulness dla rodziców i ich nastolatków” – Eline Snel; Wyd. CoJaNATo (książkę można kupić tutaj)

Mamy pięć zmysłów, dzięki którym doświadczamy świata zewnętrznego. Dodatkowo jesteśmy wyposażeni w szósty zmysł – ten, który daje nam wgląd w nasze wnętrze. Za jego pomocą rejestrujemy uczucia, przepływające myśli, doznania fizyczne. Umiejętność zatrzymania się od czasu do czasu w bezruchu i wejścia w kontakt ze swoim światem wewnętrznym jest nieocenione w procesie wychowywania dziecka. Dotyczy to również zdolności bezstronnego postrzegania.

Widzę cię. Patrzę na ciebie po raz pierwszy w życiu i nie mogę oderwać oczu. Słodki zapach mleka unoszący się w powietrzu, dotyk miękkiej skóry i pulsujące życie, które czuję każdą cząsteczką ciała. Odbieram cię wszystkimi zmysłami, bo stałam się matką, zanim w pełni zdałam sobie z tego sprawę. Jestem tu i teraz, doświadczam tej chwili taką, jaka jest – czysta, nieoszlifowana. To cud. Twoje długie rzęsy spoczywające na jedwabiście gładkich policzkach, wdech i wydech. Bezbronne, otwarte, bez osądów i oczekiwań.

Jak to jest, że na nowo narodzone dzieci patrzymy pełni miłości i zachwytu, ale nie przyjdzie nam do głowy spojrzeć w ten sposób na nastolatka? Nie wspominając o nas samych? Kto lub co takiego w nas każe nam nadawać znaczenie, tłumaczyć czy osądzać nas samych i naszych nastolatków?
Wszystkiemu winien jest nasz umysł, odbierający rzeczywistość przez pryzmat starych, zakodowanych filtrów, zakorzenionych emocji oraz poglądów. Filtry określają, w jaki sposób postrzegamy rzeczywistość i w jaki sposób ją interpretujemy, tłumaczymy i oceniamy, czy nam się coś podoba, czy też nie, i jak reagujemy na daną sytuację.
Często te stare kody wywodzą się z wczesnego dzieciństwa. Z wiekiem nasze spojrzenie zawęża się, tracimy umiejętność świadomego postrzegania pozbawionego uprzedzeń. A później uczymy tego nasze dzieci, już od małego: „Nie patrz tak dziwnie”, „Zrób to normalnie”, „Nie powinieneś tak się czuć” albo „Zwyczajnie jesteś leniwy”. Na naszej drodze stają emocje, interpretacje, nadinterpretacje i ocena. Niejednokrotnie to, co myślimy, że widzimy, jest bardziej tym, co o tym sądzimy.

Anne wraca w radosnych podskokach do domu, w ręce trzyma dużą żółtą torbę. Popołudnie spędziła na zakupach z moim mężem. „Dostałam coś ładnego” – mówi rozpromieniona. Z torby wyłania się jasna kurteczka z połyskliwej ekoskóry, kołnierz obszyty futrem à la niezidentyfikowane zwierzę. Córka wkłada ją, elegancko stawia kołnierz i dumnie paraduje po pokoju. Po kilku rundach pyta z nadzieją: „I jak? Mamo, jak ci się podoba?”.
„Uważam, że jest wulgarna” – odpowiadam. „W ogóle do ciebie nie pasuje. Nawet nie próbuj iść w niej do szkoły!”
Anne jak poparzona ściąga z siebie kurtkę i rzuca ją na krzesło. „Dlaczego zawsze wszystko musisz zepsuć?!” – krzyczy. „Wolałabym urodzić się w innej rodzinie, daleko stąd! Nigdy nie podoba ci się, jak wyglądam! Zawsze musisz komentować!”
Kręcę głową i chcę powiedzieć, że zawsze ładnie wygląda, że przede wszystkim JEST ładna, ale już zdążyła wbiec na górę. Drzwi do jej pokoju zamykają się z trzaskiem. Przekaz jest jasny, choć niewypowiedziany: „Nawet nie próbuj pukać, bo i tak nie otworzę!”.

NA AUTOMATYCZNYM PILOCIE

Zazwyczaj jesteśmy zupełnie nieświadomi tego, co czujemy, myślimy, mówimy czy robimy, nie wspominając o tym, jakie to niesie skutki. Albo od razu wyrzucamy z siebie wszystko, albo dusimy w sobie. Nastolatki, rodzice, nauczyciele… Wszyscy często reagujemy nieświadomie, automatycznie.
Działanie na autopilocie samo w sobie nie jest złe, jest nawet użyteczne i mniej męczące. Piloci samolotów korzystają przecież z tego trybu całymi godzinami, dopóki nie pojawi się konieczność wykonania bardziej wymagających manewrów, jak lądowanie, start, nieoczekiwane sytuacje uruchamiające maski tlenowe czy wręcz katastrofa. Wtedy autopilot idzie w odstawkę i trzeba samemu chwycić za drążek. Ta decyzja wymaga nie tylko odwagi i wyczucia czasu, ale przede wszystkim bezustannej, spokojnej obserwacji zmieniających się warunków, które są niepowtarzalne dla każdego lotu. Zupełnie jak w życiu z nastolatkiem.

Automatycznie, jakbym była zaprogramowana, zawężam moją świadomość i skupiam ją na kurteczce. Chwytam się tego mocno i izoluję od tego, co mnie otacza. To niesamowite, jak nasz umysł lubi mielić to, co uważa za niewłaściwe lub czego nie lubi, a przy tym wyłącza się całkowicie na całą resztę. Rozpromienione spojrzenie Anne i dumna postawa. Jej potrzeba akceptacji czegoś tak ładnego: w ogóle tego nie dostrzegłam.
Wzdycham i pozwalam wciągnąć się w pełni automatycznej reakcji natychmiastowego oceniania. A przecież tak tego nienawidzę. Tylko że negowanie czy atakowanie siebie jest pozbawione sensu; z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że jeżeli nadal będę odpowiadać z automatu, doprowadzi to prosto do kłótni. Z tego rodzi się poczucie odrzucenia i wewnętrznego niepokoju.

Dzięki regularnej obserwacji siebie i refleksji nad tym, co się dzieje, gdy odpuszczę ocenianie, mogę coraz częściej pozostawać poza strefą zagrożenia. Osądy wciąż będą się pojawiać, czasami z prędkością błyskawicy, ale nie muszę wypowiadać ich od razu na głos. Mogę po prostu zauważyć, że są, i znowu odpuścić. Powoli uczę się, jak funkcjonuje mój umysł, z każdą chwilą znam go coraz lepiej. Już nie muszę natychmiast robić tego, co pomyślę, bo to, co myślę, nie zawsze jest prawdą. Przecież to nic innego jak moje osądy i interpretacje. Dzięki temu stałam się bardziej odprężona, a przez to jest bardziej prawdopodobne, że kolejnym razem zareaguję inaczej.

Kiedy parę godzin później odwożę ją na zajęcia tańca, przepraszam i mówię, że nie powinnam była tak zareagować, że nie miałam na myśli tego, co powiedziałam. „Czasami odezwę się, zanim zdążę to przemyśleć”. Zapewniam, że cieszę się, że jest zadowolona z kurtki, i mam nadzieję, że będzie ją często nosić. Z błyskiem mądrości w oczach przyjmuje moje przeprosiny i mruczy wybaczająco: „Ach, rodzice, nawet wy się czasem mylicie”.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.