Zdemitologizować jogę – rozmawiają Piotr Marcinów i Maciej Wielobób. Część druga: Czy istnieje terapia jogą?
Na gruncie jogi narosło wiele mitów i niedomówień. Ze względu na to, że nie są przez nikogo wyjaśniane, a sama tradycja pozostaje nieuporządkowana, mity te są wciąż powtarzane. Dlatego też zdecydowaliśmy się na serię rozmów o jodze, w których będziemy przyglądali się różnym aspektom przebogatej tradycji mistycznej Indii. Pierwszą rozmowę możesz przeczytać tutaj. Dziś kolejna część rozmowy, nie będąca kontynuacją chronologiczną poprzedniego dwugłosu (do kontynuacji wrócimy w kolejnej części). Tym razem dwa słowa od nas o terapii jogą.
MACIEJ WIELOBÓB:
Z racji, że napisałem swego czasu książkę pod tytułem Terapia jogą, jestem proszony od czasu do czasu o wypowiadanie się na ten temat lub wręcz poprowadzenie seminarium lub warsztatu o terapeutycznej sile jogi.
To temat, który z jednej strony bardzo lubię, bo siła terapeutyczna jogi jest olbrzymia, szczególnie jeśli pamiętamy o całym szerokim arsenale technik jogi, nie tylko o asanie. Z drugiej strony nie lubię tego tematu, ponieważ często mówiąc o terapii jogą, napotykam na oczekiwania ze strony odbiorców, że zaproponuję im kilka asan, które wyleczą ich problemy z plecami, depresją itp. Po pierwsze, nie ma uniwersalnych recept dla wszystkich chorych na dane zaburzenie; jeśli można komuś dać zalecenia, to jest ono ważne wyłącznie dla danej osoby. Po drugie, oprócz asan na gruncie jogi dysponujemy wieloma innymi technikami, które mają nawet większe znaczenie terapeutyczne, choćby dobrze stosowana pranajama, nie wspominając już o praktykach typu jamy i nijamy.
PIOTR MARCINÓW:
Poszerzając Twój wywód, chciałbym spojrzeć na tę kwestię z szerszej perspektywy. Wielcy jogini nieodmiennie są przedstawiani jako wielcy uzdrowiciele. Osoba, która poznała tajemnice świata i umysłu, jest jednocześnie kompetentnym lekarzem. Choć zdrowie fizyczne czy psychiczne samo w sobie nie jest celem praktyki jogicznej, to jednak dobrostan adepta jogi ma ogromny wpływ na jego praktykę. Należy pamiętać, że zarówno umysł, jak i ciało są instrumentami pracy na ścieżce jogi, dlatego też ich stan ma wpływ na ostateczny sukces na ścieżce jogi.
Nauki Buddy, jednego z największych joginów, mają strukturę terapii. Budda jak dobry lekarz najpierw przedstawia diagnozę choroby. Potem szuka jej przyczyny. Znajduje lekarstwo. Ostatecznie przepisuje kurację, która ma przywrócić pacjenta do zdrowia.
Szlachetna Prawda o Cierpieniu (dukkha);
Szlachetna Prawda Początku Cierpienia (dukkha-samudaya);
Szlachetna Prawda Wygaśnięcia Cierpienia (dukkha-nirodha);
Szlachetna Prawda Ścieżki, która prowadzi do Wygaśnięcia Cierpienia (dukkha-nirodha-gaamini-pa.tipadaa).
S. LVI. 11
W przeciwieństwie jednak do zachodniej terapii, gdzie jej rola jest raczej doraźna, ma ona przywrócić pacjenta do w miarę normalnego funkcjonowania w społeczeństwie, ambicje jogi sięgają znacznie dalej, jej celem jest usunięcie przyczyn cierpienia. Nie stara się jednak tego osiągnąć poprzez naprawę zastanych struktur psycho-fizycznych, ale poprzez całościową transfomację adepta jogi.
MACIEJ WIELOBÓB:
W pełni się zgadzam z tym, co mówisz. Gdy mówimy o terapii jogą (w tradycyjnym rozumieniu), to musimy być świadomi związanych z tym konsekwencji. Gdy nauczyciel jogi/medytacji podejmuje się czyjejś diagnozy i leczenia w ramach tzw. terapii jogą, to nie powinien robić tego z perspektywy lekarza, fizjoterapeuty, dietetyka czy psychoterapeuty, tylko z perspektywy nauczyciela jogi. W terapii jogą nie przyglądamy się człowiekowi i zachodzącym w nim procesem z punktu widzenia medycyny, rehabilitacji ruchowej, psychoterapii, dietetyki, tylko patrzymy na tego człowieka z punktu widzenia nauki jogi.
Oczywiście nie oznacza to, że mamy zlekceważyć wiedzę anatomiczną, fizjologiczną czy psychologiczną. Wręcz odwrotnie, jest to niezbędna wiedza, którą powinniśmy posiadać, ponieważ człowiek funkcjonuje właśnie w realiach anatomicznych i psychospołecznych. Musimy się w związku z tym do tych realiów odnosić. Jednakże powinniśmy przy tym pamiętać, że to joga jest naszym punktem odniesienia.
Co to znaczy? Oznacza to, że nauczyciel, patrząc ze współczuciem na swojego ucznia/pacjenta, obserwuje, jakie czynniki, jakie uwarunkowania sprawiają, że ta osoba nie doświadcza stanu bez cierpienia, stanu harmonii, stanu czystego umysłu… Zadaniem nauczyciela w tym procesie nie jest poszukiwanie określenia jednostki chorobowej, a raczej zrozumienie stanu psychofizycznego, w którym ktoś się znalazł, i czynników, które daną osobę utrzymują w tym stanie. Po takiej diagnozie rozpoczyna się proces terapeutyczny, który polega na tym, że uczniowi stawia się określone zadania, które prowadzą do usunięcia czynników warunkujących ów stan cierpienia, dysharmonii, braku skuteczności etc. Zadania te realizuje sam uczeń ze wsparciem nauczyciela, a w zasadzie najlepiej by było, gdyby już sam proces stawiania tych zadań był w miarę możliwości również po części dziełem ucznia, z delikatną zaledwie stymulacją ze strony nauczyciela.
Podczas stawiania wymienionych wyżej “zadań leczniczych” musimy pamiętać, że mamy do dyspozycji wiele narzędzi. To nie jest tak, jak sądzie wiele osób, że terapia jogą jest leczeniem za pomocą pozycji jogi. Oprócz asan mamy do dyspozycji pranajamę, techniki relaksacyjne, techniki pratyahary, techniki koncentracyjne i medytacyjne, modlitwę, wizualizację, afirmacje, rozmaite techniki zmiany postaw i zachowań i wiele, wiele innych narzędzi. Stosowane narzędzia należy dostosować do potrzeb. Gdy coś naprawiamy, nie możemy naprawiać wszystkiego młotkiem. Tak samo nie możemy liczyć na to, że praca w asanach pozwoli nam usunąć wszystkie uwarunkowania. To znaczy – oczywiście możemy, ale będzie to wskazywało na brak kontaktu z rzeczywistością.
Strony www autorów:
Piotr Marcinów
Maciej Wielobób
Najnowsze komentarze