Wybierz stronę

Relacja z marcowych warsztatów z Maciejem Wielobobem. Dominika Kowynia

Relacja z marcowych warsztatów z Maciejem Wielobobem. Dominika Kowynia
warsztaty jogi - Maciej Wielobób

Warsztaty z Maciejem Wielobobem

18 marca, w niedzielę, o godzinie piątej pięćdziesiąt rano wsiadłam do autobusu w Katowicach, żeby dojechać na warsztaty jogi prowadzone przez Maćka Wieloboba w Krakowie. Zdarzyło się to nie pierwszy raz i jak zawsze wiązało się z uczuciem radości i ciekawości. Tym razem Maciek nie podał głównego zagadnienia warsztatów, na stronie Pracowni Jogi przeczytałam jedynie, że będą “asany, pranajama, koncentracja-medytacja”. Po chwili krótkiego zastanowienia doszłam do wniosku, że to niczego nie zmienia, ponieważ zawsze jadąc na te zajęcia nastawiam się na nieznane.

Tym razem warsztaty rozpoczęły się w nietypowy sposób – zwróceni twarzami do ściany, siedząc w pewnej odległości od niej koncentrowaliśmy się na oddechu. Połączone to było z zaproponowaną przez Maćka wizualizacją, która w dużej mierze zbudowała we mnie świadomość miejsca w którym się znajdowałam i sprawiła, że po porannej podróży wyciszyłam się.

Nieznany obiekt

Po tym doświadczeniu rozpoczęliśmy delikatną praktykę asan. Ta subtelna praca nie była dla mnie prosta, okazało się, że odwrócenie kolejności ( praca z umysłem poprzedziła pracę z ciałem, a ja jestem przyzwyczajona do odwrotnej sytuacji) spowodowało, że myliły mi się strony ciała. Cóż, było to ciekawe doświadczenie, chyba po drodze zaniedbałam uważność… Z drugiej strony, to i tak lepsze niż umycie sobie zębów trzymając szczoteczkę lewą ręką (rada z książki VanHowtena “Ajurweda i świadomość ciała”) i popłakiwanie po tym “szalonym” eksperymencie przez pół dnia. Powoli zaczyna do mnie docierać sens słów Maćka, który przypomina regularnie, że w jodze chodzi bardziej o oduczanie się niż o naukę. W każdym razie pierwszą część warsztatów zapamiętałam jako spokojną i skupioną. Ponieważ nie jestem w stanie przyswoić sobie całej wiedzy, z którą stykam się w te niedzielne przedpołudnia w Krakowie, przeważnie zostaje mi w głowie to, co w największym stopniu zmienia moje nastawienie do praktyki. Tym razem zaskoczyła mnie informacja dotycząca medytacji. Dowiedziałam się, że nie jest najistotniejszą sprawą to, czy medytuje się łatwiej czy trudniej, tylko jakie są efekty medytacji i jak się po niej czujemy.

Kolejna pobudzająca refleksja wynikła z drugiej części warsztatów, kiedy po przerwie rozpoczęliśmy trudniejszą część praktyki asan, chwilami zupełnie dla mnie niedostępną. Maciek podawał jak zwykle prostsze i trudniejsze warianty do wyboru. Po raz kolejny miałam zamiar wykonać tylko te, które znam i sprawdziłam, ale zatrzymała mnie uwaga, żeby chociaż spróbować. Zamiast wykonać mostek z leżenia odginałam się do tyłu stojąc, starałam się wejść w pozycję vatayanasany, durvasasany czy prasva-bakasany. Najtrudniejsze jednak miało dopiero nastąpić. Stanie na przedramionach i na rękach. Nawet nie podjęłam próby odbicia się od podłogi. Widziałam ile radości sprawia innym zmaganie się z tymi asanami, ale nie byłam w stanie się przełamać. Przed sobą miałam Karolinę Kubiczek, która wprawiła mnie w osłupienie i podziw. Przyglądanie się współtowarzyszom zainspirowało mnie w końcu do przełamania w sobie lęku związanego z upadkiem, na miarę ryzyka, które w tym momencie byłam w stanie podjąć.

Muszę przyznać, że to wspomnienie towarzyszy mi od tygodnia. Na początku utwierdzałam się w przekonaniu, że jestem rozsądna, nie mam już osiemnastu lat i że w związku z tym nie muszę brać tych asan pod uwagę w swojej praktyce. Tyle, że to nieprawda. Joga w paradoksalny sposób konfrontuje nas ze wszystkimi problemami życia codziennego. I tak moja blokada przed próbą odbicia się od podłogi jest odzwierciedleniem mojego przekonania, że wielu rzeczy nie potrafię zrobić i nawet nie próbuję, które to przeświadczenie odbiera mi dużą część radości życia. To mój temat do przepracowania w najbliższym czasie, który wyłonił się na horyzoncie po marcowych warsztatach w Krakowie.

Pod koniec drugiej części zajęć wykonaliśmy maha-mudrę, która po raz pierwszy przyniosła mi wyciszenie zamiast bólu mięśni pleców. Natomiast moja savasana daleka była od stanu opisanego przez Maćka (-rześkości ciała i umysłu podobnego do uczucia tuż po wzięciu chłodnego prysznica w upalny dzień), co szczęśliwie nie spowodowało we mnie uczucia frustracji. Warsztat zakończyliśmy praktyką medytacji. Krakowskie warsztaty jogi zawsze na równi odsłaniają mi ogrom pracy, która jest wciąż przede mną i uspokajają podjętą praktyką.

 

___

Dominika Kowynia – artystka malarka, związana z katowickim ASP, gdzie pracuje. Ciekawa świata, cierpliwa i otwarta na rozwój. Joga pojawiła się w jej życiu niedawno, ale została rozpoznana jako obiekt miłości na całe życie.

O autorze

Dominika Kowynia

artystka malarka, związana z katowickim ASP, gdzie pracuje. Ciekawa świata, cierpliwa i otwarta na rozwój. Joga pojawiła się w jej życiu niedawno, ale została rozpoznana jako obiekt miłości na całe życie.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.