Opowieść o vajrasanie. Śrivatsa Ramaswami
Sanskryckie słowo aasana wywodzi się z rdzenia aas – ‘siedzieć, przebywać w spokoju’. Patańdżali objaśnia, że – z jogicznego punktu widzenia – aasana to stabilne, wygodne siedzenie. Choć asanami nazywa się w jodze wiele „nie-siedzących” pozycji, ich efektem powinno być odnalezienie komfortowego ustawienia ciała, które zapewni stabilność i spokój, tak aby można było w nim praktykować pranajamę lub medytację i, miejmy nadzieję, osiągnąć samadhi – co przede wszystkim wymaga spokojnej pozycji, w której jogin może przebywać przez długi czas stabilnie i bez poczucia dyskomfortu. Starożytni jogini odkryli kilka postaw, które odpowiadają tym wymaganiom – wymieńmy padmasanę, siddhasanę, gomukhasanę i oczywiście vajrasanę. Część z nich jest nieznacznie asymetryczna: nogi w padmasanie, siddhasanie ani w gomukhasanie nie są ustawione symetrycznie względem siebie. Ale vajrasana jest idealnie zrównoważona, co pozwala na równomierne rozłożenie ciężaru ciała na podbiciach stóp. Siedzi się w niej swobodnie na piętach, z ułożonymi na nich guzami kulszowymi. Jeśli tylko moje kostki są w stanie odpowiednio się rozciągnąć, a moje kolana zgiąć, vajrasana jest najlepszą z asan – w zupełności wygodna i przyjemnie stabilna.
Wiele korzyści przypisuje się vajrasanie. Dzięki piętom i łukom stóp, funkcjonującymi niczym oparcia, ciężar ciała dobrze rozkłada się na ziemi. Dla dolnych pleców oznacza to odczucie ogromnej ulgi dzięki doskonałemu podparciu miednicy i odcinka lędźwiowego. Co za ulga!
Mówi się także o jej istotnym oddziaływaniu na układ trawienny. Pewnego dnia mój Guru, Śri Krishnamacharya, wspomniał podczas zajęć o wydarzeniu z czasów, gdy przebywał w Pałacu Maharadżów w Majsurze. Powszechnie wiadomo, że Śri Krishnamacharya pracował w kompleksie pałacowym pod patronatem Maharadży, który jednocześnie należał do jego licznych studentów. Podczas licznych wizyt dygnitariuszy u Maharadży zwykło się prosić Acharyę o pokazy i odczyty związane z jogą. Pewnego popołudnia w swoim pałacowym domostwie Śri Krishnamacharya zdawał się odpoczywać po lunchu, gdy nagle pojawił się posłaniec z prośbą od Maharadży o wygłoszenie przemowy czy przedstawienie paru asan dla wizytujących WIPów. Jednak wykonywanie trudnych pozycji po lunchu jest w zasadzie niemożliwe (lunch to główny posiłek), a oczywiście właśnie takich od niego wymagano. Nauczyciel wyjaśnił mi: „Najpierw spędziłem w vajrasanie około pół godziny, wykonując głęboką pranajamę, po czym byłem gotów na każdą asanę, bo mój lunch w tym czasie całkowicie się przetrawił.” Być może to właśnie vajrasana jest pozycją, w której najlepiej łączą się kryteria stabilności i wygody, konieczne w każdej dobrej asanie.
Także stare teksty wspominają o varjasanie oraz virasanie, która stanowi jej wariant. W Ramajanie Valmiki mówi się, że Śri Rama siedział w varjasanie na swoim drogocennym tronie zdobionym kwiatami, osadzonym wśród rzadkich skał. Istnieje również opowieść o vajrasanie, którą poznałem, kiedy byłem młody. Oto wersja zasłyszana jeszcze w czasach mojego dzieciństwa.
Brahman, ostateczna rzeczywistość, Czysta Świadomość, Jedyny bez drugiego, Jedyny bez rodzaju, poczuł, że powinien ulec podziałowi. Długo zgłębiał tę myśl i postanowił „stworzyć” ów złożony Wszechświat, jedyny, jaki mógł sobie wyobrazić. Po czym wyłonił z niego trzy byty, Trójcę Duchów Stwórczych, Podtrzymujących i Niszczycielskich. Tak powstało arcydzieło i tylko Bóg mógł je takim stworzyć. Splatały się w nim miliardy przedmiotów i działań, które były wyrazem tego świata; powołano także liczne bóstwa, by móc obserwować właściwe funkcjonowanie całości według boskiego planu Pana. Powołano boga wiatru, ognia, boginię dla ziemi i tak każde z nich kontrolowało tę czy inną właściwość Wszechświata. Vedy i Purany podają, że stworzono 330 milionów takich bóstw. Nad nimi czuwał Indra, nadzorca. A Byty Ludzkie zależały całkowicie od ich łaski, tak że siły natury, ujarzmione we władzy bóstw, sprzyjały powodzeniu Ludzkości. Wiejący wiatr tchnął życie we wszystkie istoty. Spływająca woda gasiła pragnienie i chroniła to nowo powstałe życie. Ogień, nieustannie krążąc w i poza ciałem, stworzył dogodną do życia temperaturę. Były wśród nich także bóstwa miłości, porządku i dharmy, zmysłowego postrzegania, intelektu, pamięci itd.
Były również asury, wrogie przeciwieństwa powołanych bóstw. Asury, czyli demony, potężne i inteligentne, współżyły (jak współżyją w jednej rodzinie zwaśnieni kuzynowie) z duchami Wszechświata, powodując cierpienie i deprawując umysły stworzeń. Złość, pożądanie, adharma [‘to, co niezgodne z prawem’] współistniały między bóstwami i nieprzerwanie ciągnęła się walka o władzę nad światem, mimo że ostatecznym pragnieniem Boga było zwycięstwo dobra nad złem.
Teraz przejdźmy już do naszej opowieści, kiedy to bóstwa rządziły Wszechświatem, a przywódca asurów postanowił, że władza nad nim należy się jego podwładnym. „Skoro my, asurowie, także jesteśmy dziećmi Jedynego, dlaczego nie mielibyśmy panować na świecie? Najpierw należy jednak pokonać bóstwa. Jak tego dokonać?”
Tak rozważał Vrittasura, król wszystkich asurów. Stwierdził, że należy zmienić porządek Wszechświata. Postanowił więc zwrócić się do Pana. A by otrzymać objawienie i łaskę Pana, należało oddać się tapasowi [duchowe oddanie i asceza, także praktyka medytacyjna i nauka w aśramie] lub surowej pokucie. Vrittasura, zaciekły i nieugięty, był skory podjąć się żmudnego wyzwania. Mógłby zrobić doprawdy wszystko, byleby dopiąć swego. Dlatego udał się w samotne miejsce na intensywny tapas. Po długim czasie ukazał mu się Pan, zjednany jego tapasyą [ofiarną dyscypliną], i spytał go o życzenie. „Niech nikt i nic nie będzie mogło mnie zgładzić”. Z czego Pan musiał się wycofać, powiedział: „Nie mogę udzielić Ci tej łaski. Bo tylko Ja mogę być nieśmiertelny. Każda inna istota musi kiedyś zginąć, takie stworzyłem Prawo i nie mogę go zmienić. Poproś mnie o cokolwiek, co mógłbym ci ofiarować.” Po chwili namysłu król asurów ponownie wyjawił swą prośbę. Czy Pan zapewni mu ochronę przed śmiercią od pewnych rodzajów broni? Pan zgodził się po zastanowieniu, więc Vrittasura sporządził długą listę narzędzi, włączając także te, które miały dopiero zostać wynalezione. Rzuciwszy okiem na pełną listę, Pan zatwierdził ją, po czym zniknął.
Dla Vrittasury i jego klanu była to w zasadzie carte blanche do kierowania Wszechświatem tak, jak tego chcieli. Wyparli z niebios bóstwa, przejęli ich władzę wraz z kontrolą nad całym światem przyrody. Indra, który był przywódcą klanu duchów, został wygnany z Indraloka [niebios Indry]. Skrył się w koniuszku nasienia (inni mówią, że ukrył się w kropli wody w oceanie). Cały Wszechświat, a zwłaszcza ziemia, pogrążył się w całkowitym zgiełku, wywołanym przez nowy porządek przyrody pod dyktatem asurów. Słońce wschodziło po zachodniej stronie nieba, woda płynęła w górę, ogień spalał się w dół; w całym kosmosie zapanował chaos. Cierpienie bez miary zwyciężyło świat pod władzą asurów.
Lecz wreszcie odsunięte bóstwa postanowiły, że nadszedł czas, by odzyskać równowagę sił, by przywrócić światu ich opiekę. Odbyły więc surowy tapas, modląc się o łaskę Pana. A Pan objawił im się we właściwym momencie i spytał, czego pragną. Bóstwa opowiedziały więc o swoich niedolach i rzekły: „My, dewowie, jesteśmy zobowiązani do kierowania światem według wyznaczonych nam zadań. Lecz teraz to asurowie przejęli naszą rolę, występując przeciwko Twemu własnemu porządkowi rzeczy, który nadałeś Wszechświatowi w momencie stworzenia. Prosimy, odbierz łaskę, którą ofiarowałeś Vrittasurze. Zaś Pan odrzekł: „Nie mogę odebrać niczego, co raz podarowałem temu, kto odbył tapasyę”, po czym spytał: „Czy coś jeszcze mógłbym dla Was zrobić?” Po namyśle dewowie odpowiedzieli, prosząc: „Czy mógłbyś nam ujawnić szczegóły przywileju nadanego Vrittasurze – nie możemy ich znaleźć wśród Twoich danych, nigdzie w Cyberprzestrzeni.” Pan wyraził zgodę i wyciągnął z powietrza olbrzymi dokument zawierający nazwy wszystkich broni i narzędzi, które nie mogą posłużyć do zabicia króla asurów, ofiarował go dewom, po czym zniknął. Dewowie raz po raz zagłębiali się w tę listę, nie udało im się jednak znaleźć nawet jednego środka, czy to już znanego, czy to takiego, który miałby być dopiero wymyślony, jak AK47 [pot. kałasznikow] czy cokolwiek innego, czego nie uwzględniliby spiskujący asurowie. Dewowie, zniechęceni, zaczęli powoli oswajać się z koniecznością powrotu do ich okrutnego za sprawą asurów losu.
I wtedy wszedł Narada! Narada był wielkim mędrcem. Przypuszcza się, że mógł być najwyższym spośród wyznawców Pana. Jego niebiańska muzyka ujmowała każdą istotę, także Wszechmogącego. Przypisuje mu się autorstwo wiekopomnego dzieła znanego jako Bhakti Sutra albo Aforyzmy Bhakti, tradycyjnego tekstu o Oddaniu [ścieżce oddania Bogu]. Jest także powiązany z wieloma ciekawymi wątkami występującymi w Puranach. Pomocny i bystry, słynął ze swoich niekonwencjonalnych metod rozwiązywania zawiłych problemów. Mijał właśnie zrozpaczonych dewów. Narada zatrzymał się przy nich i spytał o powód ich rozpaczy, a dewowie przedstawili mu całą historię, wyrażając swoją w niej bezsilność. Narada zastanowił się przez chwilę, po czym poprosił dewów, by mógł spojrzeć na listę Vrittasury, którą otrzymali od Pana. Po dokładnym jej przestudiowaniu uśmiechnął się i stwierdził, że zdaje się, że została dla nich jedna furtka. Otóż nie było tam żadnej wzmianki o broni sporządzonej z ludzkiej kości. Zaskoczył tym dewów, jako że nigdy nie mieli oni zbyt wysokiego mniemania o tych istotach i nie sądzili, by cherlawy gatunek ludzki mógł posiadać cokolwiek przydatnego dla ich bohaterskiej walki. Następnie pojawił się inny problem – jaka ludzka kość byłaby na tyle mocna, by stanowić broń? Większość z nich cierpiała na osteoporozę, przez co kości stawały się kruche.
Po chwili namysłu Narada odrzekł, że ludzki kręgosłup, stanowiący niby sznur nanizanych drobnych kości , jest zarówno mocny, jak i dostatecznie giętki. Byłby w stanie znieść wstrząs wynikający z uderzenia w twardy cel, jakim jest asura, i mimo tego nie złamać się. Pozostałe kości są albo zbyt miękkie, albo zbyt kruche. Ale trzeba było przezwyciężyć kolejny kłopot związany z ludzkim kręgosłupem. Otóż każdy z nich był pokrzywiony, a jego naturalna krzywizna naznaczona ponadto niewłaściwą postawą i nazbyt ścieśnionymi kręgami. Jak odnaleźć człowieka, którego kręgosłup byłby odpowiednio silny, miał dostateczną ilość międzykręgowej przestrzeni, a jednocześnie wydawałby się prosty, tak prosty niczym strzała?
Najnowsze komentarze