Wybierz stronę

Karma, cierpienie i wyśmienita z nich uciecha. Maya Devi Georg

Karma, cierpienie i wyśmienita z nich uciecha. Maya Devi Georg

KarmaPamiętam, że ktoś kiedyś umieścił na mojej tablicy na Facebooku „meme” następującej treści: „Karma jest suką, jeśli ty nią jesteś”. Pierwsze skojarzenie: ten ktoś nazwał mnie suką. No dobra, nazwał mnie suką. Tak działam na ludzi.

Być może, jak większość, myślisz o karmie jako o nieuniknionej karze, która dosięga cię poprzez zachowania innych ludzi. Podczas, gdy inni dostają od losu to, co po prostu do nich przychodzi, ty czujesz się ofiarą. Nic w tym złego. Wszyscy tak mamy.

Wyjaśnijmy jedno – karma to nie złośliwa wersja anioła stróża, który zawsze przy tobie stoi i przy okazji obserwuje każdy twój ruch. Dla karmy nie ma znaczenia, jak bardzo będziesz dobry i posłuszny, nie kieruje nią żadna chęć krwawej zemsty.

Każdy mniej więcej zna pojęcie karmy, jeżeli jednak przejdziemy do szczegółów… W tym momencie większość osób zamilknie.

Przyjrzyjmy się tej filozofii z indyjskiej perspektywy i rozbijmy ją części:

Karma:

Sanchita–karma: suma nagromadzonych karm,

Prarabdha–karma: część sanchita – Karmy obecna w bieżącym życiu,

Kriyamana – karma/agamikarma: Karmy gromadzone w bieżącym życiu, choć wydają się być identyczne, jest między nimi subtelna, ale znacząca, różnica:

Kriyamana–karma to efekty naszych bieżących działań,

Agami–karma natomiast to intencja, rozważanie, zapowiedź naszej przyszłej kriyamana–karmy.

Twoja karma należy wyłącznie do ciebie oraz, częściowo, wynika z poprzednich wcieleń. Jednocześnie każdy z nas dzieli karmę ze swoją nacją, społecznością, w której żyje i rodziną.

Jak u uroborosa, węża połykającego swój ogon, każdy typ karmy symbolizuje konkretny fragment całości: sanchita–karma stanowi głowę, pararabdha – karma to korpus, a kriyamana/agami karma to ogon (który tworzy pętlę, znikając w paszczy węża). Jako metody do wykreślenia naszych karm można użyć Dźjotisz (Dżjotisza, astrologia i astronomia hinduska lub astrologia i astronomia wedyjska).

Karmę można w tym ujęciu podzielić na:

dridha: ustaloną, nieuniknioną,

dridha/adridha: ustaloną/zmienną, nieuniknioną, ale przy odpowiednim nakładzie pracy możliwą do uniknięcia,

adridha: zmienną, możliwą do uniknięcia.

Dziedzictwo po przodkach (patrz: DNA) oraz wpływ miejsca, w którym się dorasta – ojczyzny (patrz: polityka i historia, kształtujące kraj, w którym się rodzisz i wychowujesz) stanowią przykłady stałej, nieuniknionej (dridha) karmy. Karma związana z przodkami to wpływ genów na nasz wygląd. Ale nie tylko, bo jak już wiadomo, wraz z genami można również odziedziczyć choroby, od chorób psychicznych poprzez cukrzycę do niektórych rodzajów nowotworów.

Karmy przejmowane jako dziedzictwo narodowa są o wiele trudniejsze do rozpoznania i zrozumienia. Przyjrzyjmy się Stanom Zjednoczonym. Pomyślmy o ludobójstwie, które dotknęło Rdzennych Amerykanów, uważających tytoń i kukurydzę za święte rośliny. Obecnie te właśnie rośliny są przyczyną większości zgonów współczesnych Amerykanów.

Obie z wyżej opisanych karm składają się na sanchita–karmę, wynikają z nagromadzonych karm i przechodzą do obecnego życia jako prarabdha–karma.

Możliwe do uniknięcia (adridha) karmy to kriyamana i agami-karma. Posiadamy wystarczająco wolną wolę, aby móc zmieniać sytuacje, w których się znajdujemy. Adridha to potężna siła pomagająca dokonywać wyboru nie tylko co do podejmowanych działań, ale również tego, jak widzimy ich rezultaty. Ustalonej/zmiennej (dridha/adridha) karmy zasadniczo nie da się uniknąć, jednak można spróbować, stosując odpowiednie mantry lub inne sposoby wzmacniające rozwój duchowy (kamienie szlachetne, dobroczynność czy studiowanie świętych tekstów różnych religii). Ten temat jest tak obszerny, jak badanie zagadnienia karmy. Astologowie Dźjotisz pomagają w dobraniu odpowiedniej pomocy dla danej osoby.

Owszem, dzielimy karmy z całym narodem, społecznością, w której żyjemy, naszą rodziną; ale ostatecznie nasza karma jest tylko nasza. I będąc jednocześnie niepowtarzalną, może być przenoszona w określonych warunkach.

Małżeństwo jest dobrym tego przykładem. W momencie składania przysięgi partnerzy niejako wymieniają się swoimi karmami. Staje się to jasne, jeśli popatrzymy na małżeństwo jako początek nowej rodziny. Posłużmy się domem, jako metaforą; dom symbolizuje naszą osobistą prarabdha–karmę, wówczas meble będą karmą małżonka. Jeśli dojdzie do rozwodu, małżonkowie spakują swoją karmę (jak meble) i wyprowadzają się. Na dywanach nadal będzie widać plamy, odciśnięte ślady po meblach, ściany będą zabrudzone, a miejsca po zdjętych obrazkach dobrze widoczne. Ale dywany można wyprać, a ściany odmalować. Jeśli jednak pojawią się dzieci, nie da się na powrót rozdzielić karm, jako, że połączone karmy przenoszą się na kolejne pokolenie.

Inny przykład stanowi relacja guru – uczeń. Według Swami Kailashananda, zadaniem guru jest przejąć i wygasić karmę w imieniu ucznia. Ale, aby stać się guru trzeba osiągnąć oświecenie, a to oznacza uwolnienie się od indywidualnych karm. Dalej Swami tłumaczy, że więź miedzy guru a uczniem przenoszona jest z wcielenia na wcielenie. Nauczyciel nie będzie mógł na powrót połączyć się ze źródłem, dopóki uczeń również nie osiągnie oświecenia. Jasno z tego wynika, że odpowiedzialność ciążąca na guru to jedno z najcięższych brzemion.

Według tej filozofii, świat, w którym właśnie żyjemy, stanowi miejsce do spłacenia naszych karmicznych długów. Wielu moich nauczycieli powtarzało, że ten świat to nic innego, jak doświadczanie bólu. Tak – Bólu. Jedynym celem naszej egzystencji na tym świecie jest spłacenie długów.

Na szczęście możemy też zbierać plusy, które pomogą nam się z tego wyrwać. Cel Jogi stanowi nie tylko oświecenie, ale położenie kresu wszystkim cierpieniom, nie tylko własnym. Yogi Gupta mówi, że „Joga zrobi wszystko, żeby naprawiać świat”. Praktyka Jogi może być tak prosta.

Spłacanie długów byłoby o wiele prostsze, gdybyśmy nie dokładali sobie kolejnych. Jak mówił Krishna do Arjuny na polach Kuru:

Ten, kto przywiązany jest do otrzymywania nagród, zbierze plony swoich działań: przyjemny, przykry oraz radosny z przykrym pospołu; lecz tego, który się wyrzekł korzyści osobistych, karma nie dosięgnie.

Mówiąc prościej, rób, co robisz, ponieważ rzeczy muszą być robione, ale nie oczekuj nic w zamian. Żadnych podziękowań czy uznania. To właśnie nasze oczekiwania tworzą kolejne karmy, niezależnie od tego, czy zostaną one spełnione czy nie.

Kiedy doświadczamy krytyki, agresji czy przemocy wobec własnej osoby, musimy reagować świadomie, uwzględniać wpływ na naszą karmę. Jeżeli na złość odpowiemy złością, karma się odrodzi. Jeżeli zareagujemy etycznie, bez chęci zemsty czy odrzucenia kogoś, karma wygaśnie. W tym momencie uwolnimy się od odnawiania źródła tej karmy.

„Jogasutry” głębiej przedstawiają przeszkody napotykane w naszej praktyce. Właśnie owe kleshas (przeszkody) trzymają nas w niewoli samsary (kołowrotu śmierci i narodzin) i są synonimem dukha – cierpienia. „Przywiązanie rodzi się ze szczęścia. Niechęć rodzi się z cierpienia.” Szczęście i ból to nieuniknione elementy ludzkiej egzystencji, niezbędne dla naszego rozwoju i wzrostu.

Patandżali oraz inni starożytni mędrcy wiedzieli, że cierpienie dla umysłu było nieuniknione, a jednocześnie właśnie w nim kiełkowało, wpływając na wszystkie płaszczyzny egzystencji człowieka. Odczuwane cierpienie wydaje się prawdziwe i takie też jest. Jednak źródło cierpienia nie znajduje się na zewnątrz – znajduje się w tobie. To oznacza, co jest niewątpliwie pocieszające, że jeśli znajdziemy siłę, dyscyplinę i wiarę we własną praktykę, możemy to zmienić.

I choć każde doświadczenie cierpienia jest krótkotrwałe, wiele można się z niego nauczyć. Tak jak dziecko, które dotyka rozgrzanego pieca, tak i my uczymy się czegoś wcześniej nieznanego. Jeśli pogrążymy się w cierpieniu, „uciekniemy” z lekcji, przegapimy możliwość poznania i zmiany siebie. Jeśli zaś weźmiemy udział w lekcji i zniesiemy ból, damy sobie szansę na rozwój.

Każde doświadczenie, przyjemności, czy bólu, jest tymczasowe i jeśli pragniemy stać się joginami, musimy to pojąć. Vairagya, beznamiętność, stanowi istotne pojęcie w jodze. Niektórzy mylą beznamiętność z „gówno mnie to obchodzi”, tymczasem wcale nie chodzi o to, żebyśmy przestali przejmować się czymkolwiek. Pojęcie vairagya ma raczej nam pomóc zrozumieć nietrwałość tego świata.

Wiele tekstów buddyjskich nie pozostawia wątpliwości co do faktu, że prawdziwa praktyka duchowa wymaga pozbycia się wszelkiego przywiązania do ziemskiego życia.

Gdy brak szczerego wyrzeczenia, nie uda się uspokoić
Nieustającego w oceanie samsary pragnienienia odczuwania przyjemności,
A ponieważ wszystkie żywe istoty są zniewolone żądzą istnienia,
Rozpocznij od odnalezienia szczerej chęci bycia wolnym.
Wolność i swoboda są rzadkie, ale nie marnuj czasu –
Kontempluj nad tym nieustannie i poskamiaj przywiązanie to tego życia.
~ Conghapa, „Trzy zasadnicze aspekty ścieżki”

Te zalecenia wydają się surowe i skrajne, dla większości ludzi z „zachodu” wręcz nieracjonalne. Mamy obowiązki względem naszych rodzin czy społeczności, w których żyjemy. Porzucenie życia, które prowadzimy, dla podążania ścieżką duchową wydaje się nie błogosławieństwem, a szaleństwem. Jak mielibyśmy nie dzielić radości i smutków naszych najbliższych? Jak mielibyśmy pozostać niewzruszeni w obliczy zagrożenia i strachu?

Kultywowanie beznamiętności nie różni się niczym od kultywowania radości. Radości w obliczu trudności, bólu czy cierpienia. Radości w pokonywaniu wyzwań życia codziennego. I ta radość musi wypływać z naszej praktyki.

Doświadczyłam wielu upokorzeń i przemocy ze strony tych, którym ufałam. W pewnym momencie życia stałam się bezdomna. Czy te przeżycia były efektem dobrej karmy, czy może złej karmy? Ból doznań pomógł mi usunąć tych ludzi z mojego życia i pogłębił rozwój duchowy. W okresie bezdomności spotkałam wielu guru i uczyłam się od nich jeden – na – jednego, wzmocniłam praktykę i doznałam jednych z najintensywniejszych doświadczeń duchowych w życiu.

Dobra czy zła, nie ma znaczenia. Karma po prostu jest. Ważne, co możemy z niej zrobić.

Kiedy praktykujemy beznamiętność z wdzięcznością, możemy kształtować obrót, jaki będzie przybierać nasze cierpienie. Ponieważ nasze doświadczenia nas kształtują, ale nie definiują.

Przyjrzyjmy się wymarłemu już ptakowi dodo: nieduży nielot, który nie posiadał naturalnych wrogów i, w związku z tym, nie wykształcił systemów obronnych. Kiedy do środowiska ptaka ludzie nagle wprowadzili nowe gatunki zwierząt, dodo nie przetrwał. Każde wyzwanie stawiane przez los ma nas przygotować na dalsze jego koleje, umożliwić rozwinięcie mechanizmów obronnych i roztropności potrzebnych do poruszania się po duchowej ścieżce.

To dzięki agami–karmie, karmie intencji i rozważania możemy zmieniać nie tylko przyszłą karmę, ale również przeszłą. Możemy całkowicie zmienić nasze życie zmieniając jedynie sposób postrzegania. Możemy dokonać wyboru i zobaczyć w doświadczanym cierpieniu wartki strumień napędzający wodny młyn naszej przemiany. Rozpędzi on nie tylko nas, ale również innych.

Doznane cierpienie może stać się niezwykłym doświadczeniem jedynie wówczas, jeśli nie będziemy go traktować personalnie, ale zauważymy, że jest częścią odczuwanego na świecie cierpienia. Cokolwiek doświadczymy, nie będzie to nic niepowtarzalnego. Każda dusza zaznała podobnych traum i upokorzeń, wszelkich niedostatków radości czy wolności. Nie możemy postrzegać naszego bólu jako czegoś osobistego, ale jako sposobność do nauki współodczuwania cierpienia wraz z innymi.

Wierzę, że ten świat zdolny jest do odczuwania niezwykle wielkiej radości, bez nieuchronności bólu, który pojawia się, gdy tylko radość ustąpi. Idealny na to dowód stanowi nasza praktyka. Naszej duchowej praktyki tak naprawdę nikt nie może nam odebrać. Nie da się jej naruszyć, czy złamać. Przenosimy ją z wcielenia na wcielenie. A podczas gdy my dorastamy, starzejemy się, z czasem gaśnie nasza fizyczna egzystencja, jeśli tylko postępujemy odpowiedzialnie, praktyka duchowa nieprzerwanie się rozwija.

Jeżeli odczujemy własne cierpienie jako jedno z wielu doświadczeń ludzkich i rozszerzymy o współczucie dla wszystkich istot, które cierpią, możemy przenieść ten świat z czyśćca do raju. Jest to niezbędne dla praktyki.

Przeżywaj swoje życie, pracuj, płać podatki, opiekuj się dziećmi i rodzicami. Spełniaj swoje doczesne obowiązki z radością. Pamiętaj, że w mgnieniu oka to wszystko przeminie, a w tym czasie, który masz teraz, praktykuj. Praktykuj, żeby zakończyć swoje cierpienie i cierpienie innych. I praktykuj z radością w sercu.

Link do oryginału: http://www.brahmalokaorbust.com/karma-suffering-and-the-exquisite-joy-of-it-all-maya-devi-georg/

Tłum. Monika Kowalska

O autorze

Maya Devi Georg

Maya Devi Georg jest nauczycielką jogi i autorką tekstów dla Yoganonymous, pisze i redaguje www.brahmalokaorbust.com; Studiowała z Swami Bua, Swami Jnanand, Yogi Gupta oraz Swami Chetanananda, jak również z wieloma innymi wspaniałymi nauczycielami. Praktykuje od 1999, w 2004 poświęciła się całkowicie nauczaniu, przez jej zajęcia przewinęło się tysiące uczniów, prowadziła również wiele kursów nauczycielskich. Obecnie mieszka w Stuttgarcie (Niemcy) z partnerem Chrisem Courtney i psem Spitha Canis.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.