Słowo pisane – rozmowa z Maciejem Wielobobem. Cz. II. Marzena Ikrzyńska
Pierwszą część rozmowy można przeczytać tutaj.
Marzena Ikrzyńska: Maćku, odnoszę ostatnio wrażenie, że Ty ciągle piszesz – Twoje e-booki, blog poświęcony jodze, książki, które już napisałeś i które dopiero się tworzą. Ponadto wywiady w czasopismach i wywoływanie „do tablicy” na różnych portalach. Jak Ty się w tym odnajdujesz? Czy to dodaje Ci skrzydeł, czy może onieśmiela? Bo dzisiaj właśnie o Twoim pisaniu chciałam porozmawiać.
Maciej Wielobób: Po pierwsze to piszę trochę mniej, niż by się mogło wydawać [śmiech], bo często kilka napisanych rzeczy wynika z jednego projektu, nad którym pracuję. Np. przygotowywałem się do serii warsztatów o terapii jogą, powstało trochę notek na bloga, z nich kilka artykułów, a potem ten przepracowany i uzupełniony materiał stał się moją pierwszą książką. Po drugie, pisanie mnie nie onieśmiela, mam pewną łatwość wyrażania się pisemnie, trochę zapewne dzięki temu, że od zawsze kochałem czytać, trochę dzięki doskonałym nauczycielkom polskiego w liceum, a w największej mierze – dzięki pani doktor Elżbiecie Minczakiewicz, mojej pierwszej mentorce naukowej, która tak naprawdę nauczyła mnie pisać w sposób precyzyjny i prosty zarazem. Pisanie czasem jest też dla mnie formą porządkowania zagadnień. W wypadku książek najczęściej motywem tego pisania jest to, że czuję potrzebę stworzenia jakiegoś materiału edukacyjnego, którego mi brakuje.
W swojej pierwszej książce: Terapia jogą łączysz jogę i ajurwedę. Dlaczego?
Bo doskonale współpracują ze sobą. Już w Charaka Sanhicie, jednym z głównych tekstów ajurwedyjskich, napotykamy na sugestie wykorzystywania technik jogi i lekarze ajurwedyjscy prawdopodobnie wykorzystywali w swoim leczeniu techniki jogi. Joga z kolei trochę bardziej ostrożnie patrzyła na ajurwedę i na większą skalę to dopiero Krishnamacharya w XX wieku zaczął przekładać ajurwedyjskie koncepcje na jogę, szczególnie na praktykę asan.
Z kolei w Twojej nowej książce Psychologia jogi, która się właśnie ukazała, łączysz jogę i psychologię. Skąd tym razem to połączenie? Psychologia jest stosunkowo młodą dziedziną nauki, która obecnie przeżywa swój rozkwit. Można zauważyć „wielkie bum” na różne warsztaty, książki etc. związane z psychologią. A może Ty też po trochu uległeś modzie na psychologię?
To zupełnie nie tak, że psychologia jest młodą dziedziną. Wszystkie szkoły jogiczne, szkoły medytacyjne są de facto szkołami psychologii kontemplacyjnej, a zatem nauki o umyśle, jego tendencjach i narzędziach, jakie „oferuje” mistycyzm do zapanowania nad tymi tendencjami. Ja w mojej nowej książce raczej odwołuję się do tego rozumienia terminu psychologia, które wiąże się ze ścieżkami mistycznymi Bliskiego Wschodu i Indii. Zresztą przymierzam się do napisania książki o psychologicznych narzędziach, które zawdzięczamy ścieżkom mistycznym, no ale na to jeszcze momencik trzeba zaczekać, bo teraz dopiero co skończyłem książkę o medytacji.
Czym jest zatem psychologia kontemplacyjna? I czy w Twojej nowej książce wyjaśniasz to zagadnienie?
Psychologia kontemplacyjna to jogiczna czy medytacyjna nauka o funkcjonowaniu umysłu. Nie jest to termin wymyślony przeze mnie, używany jest już od wielu lat na Zachodzie. W Stanach na Naropa University można zrobić z takiej dziedziny licencjat lub magisterium. Czy w książce wyjaśniam to zagadnienie? Nie używam tego pojęcia, ale w zasadzie cała książka jest o spojrzeniu na umysł z perspektywy nauczania Patańdżalego, czyli o jednym z wielu różnych modeli psychologii kontemplacyjnej.
Może krótko przypomnisz, kim był Patndżali i co to są Jogasutry, i dlaczego właśnie do nich napisałeś wprowadzenie?
W największym skrócie, Patańdżali był joginem, głównym przedstawicielem tzw. szkoły jogi klasycznej, która wyprowadza swoje koncepcje z najstarszej indyjskiej szkoły filozoficznej, czyli sankhji.
Jogasutry, które napisał około dwa tysiące lat temu są chyba najbardziej uporządkowanym traktatem o jodze, pomimo podejmowania różnych wątków praktyki. Pomimo że ta szkoła później została wyparta przed szkoły wedanty, tantry i sufizmu, nie wspominając już o współczesnym, skoncentrowanym na asanach spojrzeniu na jogę, to do dziś odwołujemy się bardzo często do niektórych jego koncepcji, takich jak: definicja jogi („joga jest zatrzymaniem poruszeń umysłu”), koncepcja tzw. uciążliwości (czynników, które powodują cierpienie), nie wspominając już o słynnym podziale technik jogi na osiem grup praktyk. Dlatego na pewno warto się zapoznać z myślą Patańdżalego, dla osób, które ćwiczą póki co same asany, stanowi to możliwość do zapoznania się z tradycyjnym kontekstem jogi, który z asanami nie ma nic wspólnego, dla osób, które praktykują medytację w tradycyjnych liniach, to okazja, żeby spojrzeć z innej perspektywy na swoją praktykę.
Do kogo adresujesz swoją nową książkę?
Do każdego, kogo interesuje poznanie kontekstu jogi, ale i do każdego zainteresowanego tym, jak funkcjonuje ludzki umysł.
W jodze bardzo ważna jest praktyka własna, a jakie miejsce, według Ciebie, zajmuje w niej słowo pisane?
W wielu szkołach indyjskich studiowanie tradycyjnych tekstów jest częścią codziennej praktyki. W końcu w tradycji indyjskiej przejęcie poznania z objawionych tekstów czy od nauczyciela jest prawie tak samo cenione jak poznanie bezpośrednie. Natomiast współcześnie czytanie treści dotyczących praktyki, nawet niekoniecznie tradycyjnych traktatów, może uporządkować kontekst praktyki, pozwolić zrozumieć nam pewne doświadczenia i ich miejsce na tle całej ścieżki, a przez to skuteczniej praktykować.
Najnowsze komentarze