Wybierz stronę

Jama sadhana – praktyka jamy w jodze. Maciej Wielobób

Jama sadhana – praktyka jamy w jodze. Maciej Wielobób

Wielokrotnie podkreślałem w swoich wykładach, seminariach czy w swoich artykułach, że jamy i nijamy nie są zasadami, tylko praktykami. Jakiś czas temu w moim artykule na portalu dokonałem kilkupunktowego uzasadnienia, dlaczego powinniśmy jamy i nijamy traktować jako praktyki. Po pierwsze, joga nie ma służyć do narzucenia nam czegokolwiek, także zasad postępowania, co jest oczywiste w kontekście całości nauczania Patańdżalego. Jamy i nijamy nie są zatem narzuconymi zasadami postępowania, tylko służą do obserwacji swojego życia w relacji z konkretnymi praktykami tej grupy. Po drugie, jama i nijama ma być wymiernym działaniem, a nie zasadami, które ktoś wyznaje w zaciszu domowym. Po trzecie, praktyki te są wykonywane dla ściśle określonych celów, które Patańdżali wyraźnie określa w poszczególnych sutrach. Kontekst tych wskazań jest psychologiczny (uzyskanie określonego stanu umysłu), a nie etyczny. Po czwarte, jak każda praktyka, jamy i nijamy mają charakter inicjacyjny, co oznacza, że inicjując swoją jama i nijama sadhanę, podejmujemy decyzję o realizacji określonych zadań i później każda nasza decyzja, każde nasze działanie powinno być poprzedzone pytaniem: „Czy to służy realizacji postawionego przeze mnie zadania czy nie?”.

Maciej Wielobób medytacja uważność

Gdy przedstawiam powyższe tezy podczas wykładów i seminariów, często pada pytanie: „Ale jak realizować jamy i nijamy jako praktykę?” To bardzo dobre i zasadne pytanie, dlatego poniżej dwa słowa na ten temat.

Otóż procedura praktyki jest bardzo prosta: obserwujemy różne aspekty swojego życia w kontekście konkretnej jamy lub nijamy, po zdiagnozowaniu trudnych obszarów podejmujemy decyzję o określonej zmianie w tym obszarze i później egzekwujemy swoją decyzję. Parę słów o procesie decyzyjnym w kontekście praktyki jogi napisałem tutaj.

Jak praktykować jama sadhanę

W tradycji jogi podkreśla się, że najważniejszą jamą jest praktyka ahimsy, niekrzywdzenia. Dlatego też od niej zaczynamy swoją praktykę. Obserwujemy różne obszary swojego życia pod kątem krzywdzenia siebie lub innych. Obserwujemy, czy odżywiamy się tak, że ciało dostaje odpowiednią ilość pokarmu odpowiedniej jakości (wbrew temu, co się może wydawać, to bardzo ważny aspekt tej praktyki), obserwujemy, jak postępujemy w relacjach z samym sobą czy w relacjach z innymi ludźmi. Z mojego doświadczenia i rozmów, które przeprowadzam z uczniami, wynika, że największe pole do popisu w zakresie praktyki ahimsy mamy w zakresie wchodzenia w krzywdzące dla siebie związki (czy to z rodzicami, czy z partnerem, czy z dziećmi, czy ze współpracownikami etc.). Obserwujemy wszystkie obszary swojego życia w aspekcie (nie)krzywdzenia siebie i innych (ludzi, zwierząt etc.). Gdy rozpoznajemy pewien obszar do pracy, podejmujemy decyzję, co chcemy zmienić w tym obszarze (np. wyznaczamy swoją granicę w relacjach z jakąś osobą) i później egzekwujemy tę decyzję. Zazwyczaj początek egzekwowania tej decyzji jest dosyć trudny – wracamy jakby mimochodem do starych nawyków i nasza praca wydaje się być czymś w stylu orki na ugorze. Jednakże jeśli nie zniechęcamy się, nie wzbudzamy w sobie poczucia winy, tylko na zasadzie zdartej płyty powracamy do egzekwowania swojej decyzji w kolejnych sytuacjach, stopniowo to zadanie staje się coraz prostsze, aż do momentu, gdy w zasadzie mamy poczucie, że egzekwowanie podjętej decyzji np. o wyznaczeniu własnych granic w relacjach stało się dla nas zupełnie naturalne.

W realizacji tego typu zadań wspomaga nas praktyka satyi. Satyę przetłumaczyć możemy jako wykorzystanie mowy i umysłu dla dobra swojego i innych (ta najdoskonalsza ze znanych mi definicji satyi nie pochodzi niestety ode mnie, ale od Anandamurtiego). Jest to o tyle istotne, że w krzywdzące dla nas sytuacje lub po prostu powodujący cierpienie sposób działania zazwyczaj wpędzają nas pewne nawykowe ciągi myślowe. Czasem jest tak, że udaje nam się wprowadzić jakąś zmianę, ale całą naszą pracę psują powracające samoograniczające myśli lub emocje, będące wyrazem starych nawyków. Podobnie nieprecyzyjny sposób używania języka może prowadzić do formułowania niezrozumiałych dla innych komunikatów, jak również do niejasności w procesie stawiania sobie zadań, planowania etc. Ponadto jednym z objawów lęku (przed zmianą) jest nieprecyzyjne formułowanie zadań,  jakbyśmy się asekurowali przed ewentualną porażką. Dlatego też praca nad precyzyjnym użyciem języka i pozytywnym zastosowaniem umysłu w procesie zmiany jest bardzo ważnym wątkiem. Tu również proces praktyki odbywa się na zasadzie podjęcia określonej decyzji i egzekwowania jej. Interesujące wątki tej praktyki to chociażby kreowanie klarownych sytuacji w relacjach międzyludzkich, praca z afirmacjami czy uczenie się precyzyjnego zastosowania języka (język w relacjach międzyludzkich: komunikowanie akceptacji, milczenie, czynne słuchanie; ale również język w praktyce: precyzyjne definiowanie pojęć, rozumienie odrębności języka społecznego i języka praktyki medytacyjnej).

Kolejnym wątkiem jama sadhany jest asteya, tłumaczona często jako niekradzenie. Jednakże na gruncie kontekstu joga abhyasy asteya jest praktyką niesięgania po to, co nam się w danym momencie nie należy, po to, za co (w sposób materialny czy niematerialny) nie zapłaciliśmy. Często podaję na moich wykładach przykład, że jako nastolatek myślałem, że mogę „ukraść” wiedzę, tzn. że mogę np. sięgnąć po praktyki, do których nie zostałem dopuszczony. Oczywiście, jeśli ktoś jest sprytny i dociekliwy, to dotrze nawet do ukrywanych praktyk, tylko że z nich nie skorzysta, ponieważ nastawienie umysłu będzie niewłaściwe. Asteya to obserwacja, czy nie bierzemy czegoś, co nam się nie należy. Czy nie eksploatujemy nadmiernie swojego organizmu? Czy nie okradamy swojej rodziny z czasu, który jej się należy? Czy nie marnujemy czyjegoś czasu? Czy nie bierzemy czegoś, co nam się nie należy? Czy nie próbujemy uniknąć materialnej lub niematerialnej zapłaty za coś w naszym życiu etc.? Tak jak we wcześniejszych jamach poddajemy powyższe obszary obserwacji, po czym podejmujemy decyzję o określonej zmianie i następnie konsekwentnie, nie zniechęcając się początkowymi niepowodzeniami, egzekwujemy swoją decyzję.

Kolejna jama to brahmacarya. Często brahmacaryę tłumaczy się jako celibat lub wstrzemięźliwość seksualną, ja jednakże jestem przeciwny takiemu tłumaczeniu (oczywiście złośliwi mogą stwierdzić, że to dlatego, iż sam mam rodzinę i nie żyję w celibacie). Dla mnie kontekst brahmacaryi to praktyka wykorzeniania rozmaitych sposobów marnowania swojej energii. W danej jednostce czasu mamy określoną ilość energii. Jeśli zużyjemy ją na rzeczy nieistotne, nie starczy nam jej na to, co chcielibyśmy uzyskać. Na co dzień większość osób marnuje swoją energię na rozmaite sposoby: nie odżywiając się prawidłowo, nie szanując swojego ciała, nie zachowując odpowiednich proporcji między aktywnością a wypoczynkiem, przez nadmierną emocjonalność, przez niekontrolowaną seksualność, bezmyślne gadulstwo, przejadanie się, niedojadanie, zbyt dużo snu, zbyt mało snu etc. Procedura pracy jest podobna jak w wyżej wymienionych praktykach, tj. diagnozujemy problematyczny/e obszar(y) pracy, podejmujemy określone decyzje, po czym je egzekwujemy.

Aparigraha jest praktyką zaspokajania tylko tych potrzeb, które potrzebne nam są do życia, zdrowia i sprawnego funkcjonowania w społeczeństwie. Współcześnie wielu sprzedawców czy specjalistów od reklamy jest nastawionych na „stwarzanie nowych potrzeb”, czyli – nie ma co ukrywać – manipulowanie innymi. Druga strona tego medalu to deprywacja, niezaspokojenie podstawowych potrzeb danej osoby. Aparigraha to obserwacja siebie w kontekście nienapędzania potrzeb, których nie posiadamy, ale też niestosowania deprywacji. Tę praktykę, tak jak pozostałe, należy rozpatrywać w kontekście indywidualnym, gdyż każdy trochę inaczej odczuwa swoje potrzeby, np. są osoby, które mają mocno rozwinięte potrzeby estetyczne, a inne – dużo mniej. Tak samo jak w poprzednich praktykach obserwujemy się, czy nie wytwarzamy nadmiaru potrzeb, ale i czy nie jest tak, że nie zaspokajamy potrzeb ważnych. Gdy dostrzegamy nieprawidłowości, znów podejmujemy decyzję co do korekty konkretnego obszaru i następnie ją egzekwujemy. Warto też podkreślić, że istotną praktyką w tym obszarze jest praktyka dawania.

O autorze

Maciej Wielobób

jest mężem Agnieszki, tatą Tymona, nauczycielem medytacji i jogi; autorem 7 książek o jodze i medytacji. Przekazuje głębię tradycyjnych ścieżek medytacji i jogi w sposób zrozumiały i użyteczny dla współczesnego człowieka. Pomaga uwalniać się od napięcia, wykorzystywać pełnię swoich możliwości, uczy uważności i spokoju. Zna mistycyzm indyjski „od środka” jako nauczyciel-inicjator w tradycyjnych szkołach medytacyjnych i uwielbia pokazywać konkretne zastosowania tradycyjnych koncepcji i narzędzi w naszym życiu codziennym. Strona osobista i blog: MaciejWielobob.pl.

Trackbacki/Pingbacki

  1. Medytacja jako integracja. Izabela Raczkowska - [...] jodze ośmiostopniowej Patańdżalego medytację poprzedza pięć członów jogi: jamy (praktyki dyscypliny społecznej), nijamy (praktyki dyscypliny indywidualnej), asany(pozycje [...]

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.