Vinyasa krama joga z Izą Raczkowską. Relacja Anny Węgrzynowskiej z warsztatu wyjazdowego
W pierwszy weekend października w gościnnej podkrakowskiej Leśniakówce odbyły się zorganizowane przez Izę Raczowską warsztaty jogi. Były one w większości poświęcone jodze w podejściu vinyasa krama wg przekazu Śri Krishnamacharyi. Otoczeni piękną, jesienną scenerią poza praktyką asan mieliśmy również szansę zatrzymać się na moment i skoncentrować na swoim wnętrzu w oderwaniu od codziennego pędu.
Warunki warsztatowe pozwalają na poświęcenie uwagi tym aspektom jogi, na które w normalnej „zajęciowej” rzeczywistości nie ma zbyt wiele czasu. Dzięki temu, podczas ćwiczeń i mini wykładów poprzedzających i kończących każdą sesję zajęć, Iza wprowadziła nas w podstawy pranajamy i medytacji.
Z dala od zgiełku codziennego życia mieliśmy okazję wsłuchać się w rytm swego oddechu, świadomie odczuć fazy wdechu i wydechu, włączyć w cykl oddechowy zatrzymanie oddechu (co, choć wydaje się banalne, wcale takie nie jest).
Każdą sesję zaczynaliśmy od serii 20 oddechów – praktyki oddechowej pochodzącej z tradycji sufickiej, którą z zachodnim światem podzielił się Hazrat Inayat Khan. Ćwiczenie to, składające się z czterech cykli po pięć oddechów: 1. wdech i wydech przez nos. 2. wdech nosem, wydech ustami. 3. wdech ustami, wydech nosem, pozwoliło nam lepiej kontrolować i koncentrować się na oddechu podczas ćwiczeń.
Gdy już byliśmy w stanie wyrównać oddech, Iza omówiła konieczne do zrozumienia techniki pranajamy pojęcia: bandhy, nadi i cakry. Próbowaliśmy opanować lub przynajmniej uświadomić sobie istnienie trzech podstawowych bandh: jalandhara bandhy, uddijana bandhy i mula bandhy.
Podczas ćwiczeń pranajamy kończących każdą sesję asan praktykowaliśmy kilka podstawowych technik: kriję, kaphalabathi i bhastrikę, najwięcej uwagi Iza poświęciła jednak ujjayi, podkreślając znaczenie i dobroczynne działanie właściwie prowadzonego oddechu w praktyce asan.
Podczas wyjazdu mieliśmy okazję popracować również nad technikami wizualizacji i koncentracji mentalnej w praktyce. Połączenie ruchu z oddechem, poszerzone o próby skupienia uwagi na określonej mantrze w czasie praktyki powitań słońca, zaowocowały większą uważnością oraz płynnością ruchów.
W ramach dwóch sobotnich sesji zajęć, rozpoczynających się za każdym razem praktyką pranajamy, przećwiczyliśmy sekwencje: tadasany, wygięć do tyłu z leżenia oraz zdecydowanie dla mnie najtrudniejsze i wymagające przełamania wewnętrznych barier i lęku wygięć w tył ze stania. Praktykowaliśmy również sekwencję asan na jednej nodze, pozycje odwrócone, balanse, oraz wzmacniającą (intensywnie wzmacniającą, co poczułam już kolejnego dnia) mięśnie brzucha jathara parivartanasanę.
Gwoździem programu (dla niektórych przysłowiowym gwoździem do trumny) sobotnich zajęć była praktyka asan z wyłączeniem wzroku. To niezapomniane doświadczenie, uświadamiające nam znaczenie tego zmysłu podczas ćwiczeń, było jednocześnie wielką lekcją pokory. Przyjmowanie najprostszych pozycji ze szczelnie zawiązanymi oczami okazało się ogromnym wyzwaniem – trudność stanowiła nie tylko orientacja w przestrzeni czy ocena odległości, ale również, co było dla mnie najbardziej zdumiewającym doświadczeniem, utrzymanie równowagi. Wykonanie vrksasany było nie lada wyzwaniem, wymagającym sporo czasu, zwykłe oderwanie stopy od podłoża nastręczało pewne trudności, a już wytrzymanie dłużej niż kilka sekund w utthitahasta padangusthasanie stanowiło dla mnie (i sądząc po rozlegających się na sali okrzykach zdumienia – nie tylko dla mnie) zadanie wręcz niewykonalne.
Niedzielne zajęcia, podobnie jak dnia poprzedniego, rozpoczęliśmy od przećwiczonej już praktyki 20 oddechów. Potem pojawiła się sekwencja trikonasany, balanse i pozycje odwrócone. Na koniec mieliśmy niewątpliwą przyjemność (choć przygodny przechodzień mógłby z naszych pełnych cierpienia jęków wysnuć wnioski całkiem przeciwne) praktykować yin jogę. Choć utrzymanie pozycji przez 5 minut, które wówczas wydawało się wiecznością, nie należało do najprzyjemniejszych, miało dobroczynną moc – przyczyniło się nie tylko do powiększenia zakresu ruchu w stawach i wzmocnienia ścięgien, ale poprzez rozciąganie mięśni poddanych wcześniejszym zabiegom, polepszyło ich ukrwienie (co za tym idzie zwiększyło do nich dostęp tlenu i substancji odżywczych) i pomogło rozluźnić je po treningu. To z kolei przyspieszyło ich regenerację i zapobiegło powysiłkowym problemom z poruszaniem się nazajutrz.
Wszystkie te atrakcje sprawiły, że (być może zbyt zmęczona, by zagłuszać swoje wnętrze) podczas kończących warsztaty praktyki pranajamy i medytacji połączonej z afirmacją, po raz pierwszy w życiu udało mi się wyciszyć i zajrzeć choć na krótką chwilę wgłąb siebie.
Były to moje pierwsze w życiu warsztaty i odbyły się one pod znakiem nauki uważności, słuchania siebie oraz pokonywania wewnętrznych barier i słabości. Wielu uczestnikom po raz pierwszy udało się wykroczyć poza ograniczenia własnego umysłu, przełamać lęki uniemożliwiające wykonanie jakiejś asany- dla jednych była to salamba sirsasana, dla innych urdhva dhanurasana. Ja po raz pierwszy w życiu odważyłam się zaufać komuś i poprosić kogoś (choć na razie wyłącznie Izę) o asekurację podczas ćwiczenia. Jednakże najważniejszym efektem warsztatów było dla mnie to, że po raz pierwszy joga stała się dla mnie czymś więcej niż gimnastyką, pokonywaniem fizycznych ograniczeń i wykonywaniem imponujących akrobacji, które gdzieś przy okazji, tylko jako efekt uboczny niesie pewne uspokojenie. Spokojna siła argumentacji Izy, która mimo świadomości tego, że część z nas (a ja w pierwszej kolejności) lekceważąco podchodziła do „duchowego” wymiaru jogi, wytrwale zachęcała nas do porzucenia ironicznych uśmieszków, skoncentrowania na oddechu i podjęcia prób afirmacji sprawiła, że odważyłam się zatrzymać często na siłę utrzymywany pęd niepozwalający na usłyszenie siebie; uspokoić, zajrzeć w głąb i skonfrontować z tym, co tam znajdę.
– –
Anna Węgrzynowska – absolwentka Wydziału Rehabilitacji Ruchowej Krakowskiej AWF. Od wielu lat pracuje jednak w swoim drugim zawodzie – jest lektorem języka angielskiego. Joga zainteresowała ją początkowo jako zawiły system ćwiczeń gimnastycznych, dopiero z czasem zaczęła dostrzegać jej stronę duchową. Obecnie, jako że jej zainteresowania przesuwają się coraz bardziej w kierunku walorów terapeutycznych jogi postrzegającej człowieka bardziej holistycznie niż kinezyterapia, próbuje odgruzować wiedzę zdobytą podczas pierwszych studiów. Jej pasją poza jogą i nauką języków obcych jest eco-design i rękodzieło.
Najnowsze komentarze