Dwa dni ze Swamim Maheshwaranandą w Czechach
„Pokój zaczyna się w Twoim własnym sercu.
Medytuj, pomagaj innym i bądź zadowolony z tego, co masz.
Powodzenie jest w twoich rękach, a prawdziwy pokój jest w
twoim Ja.”Paramhans Swami Maheshwarananda
Decyzja wyjazdu na trzy dni do aśramu w Strilkach, w Czechach była właściwie natychmiastowa. Spontanicznie prosta. Podróżowanie z Joasią, nauczycielką „Jogi w Życiu Codziennym” do aśramu (dla mnie to już drugi wyjazd) to tak jak wyprawa z Beatą Pawlikowską do dżungli amazońskiej. Teren dla nas dziewiczy, ale z takim opiekunem nie sposób się zagubić. Trzy pociągi i autobus, po drodze bułka ze smażonym pysznym serem i już jesteśmy w Strzilkach, malowniczo położonej miejscowości na falujących pagórkach, niedaleko Brna. Mahaprabhudip Aśram, znajduje się na rozległym terenie, gdzie rosną czereśnie, chodzi koza i osioł do pogłaskania, gdzie stoją potężne, rozłożyste lipy i dęby. Mieszkamy w zamku bez fosy, ale za to z krużgankami, rzeźbioną fontanną i labiryntem korytarzy. Co 15 minut odzywają się kuranty, których dźwięk niesie z sobą myśl : „Harmonia tela, mysli a duse”- („Harmonia ciała, umysłu i duszy”).
Pobyt w aśramie zaczynamy od rejestracji. Dostajemy identyfikatory i idziemy do pokoju. To i tak luksus spać na łóżku, gdy większość wybiera spanie na karimatach w sali, gdzie odbywają się medytacje i wykłady, i gdzie cały czas pali się płomień na ołtarzu z popiersiem Awatara Śri Dip Narayana Mahaprabhujiego i obrazkami całej duchowej linii mistrzów. Jest tam inna energia i czuje się obecność Paramhans Swami Maheshwaranandy, przez uczniów nazywanego Swamidżi, który dwa razy dziennie przybywa tu na satsangi, aby wspólnie śpiewać hinduskie badżany (pieśni duchowe rozwijające oddanie i mądrość ) i aby przekazywać nam starożytną wiedzę Jogi (guruvakya). Pierwszy kontakt z Mistrzem to właśnie wieczorny satsang, podczas którego wszyscy (bo nie ja, niestety nie umiem) śpiewają badżany, a ja żałuję, że nigdy nie uczono mnie sanskrytu. Rozpoznaję niektóre słowa, takie jak Gurudev, Hari Om, udaje mi się czasami intonować refren, bo muzyka i rytm unoszą mnie z radości do góry.
Swamidżi przychodzi ubrany w ognistą pomarańczową szatę. Wygląda dostojnie, ma srebrną brodę, głębokie i mądre, przenikliwe oczy. Po wspólnej modlitwie, siada i wita się ze wszystkimi, którzy chcą podejść, aby choć na chwilę znaleźć się blisko Mistrza, zadać pytanie, poprosić o coś, pozdrowić. Zgodnie z tradycją, większość osób ofiarowuje coś dobrego do zjedzenia: przynoszą orzeszki, daktyle, owoce itp. Wszystkie podarunki gromadzi się w koszach, aby potem każdy dostał do jedzenia błogosławiony przez Mistrza prasad (uświęcone pożywienie). Ja zjadam swoją garść natychmiast. Joasia zawija ją w chusteczkę, dla przyjaciół.
Kim jest Swamidżi, który w kilkunastu krajach świata ma rzesze uczniów, do którego przyjeżdżają ludzie z całej Europy, aby nawet przez krótki czas przebywać blisko, zadać kilka pytań, poprosić o wsparcie, dostać od Mistrza mantrę? Swamidżi jest autorem popularnego na całym świecie systemu „Joga w Życiu Codziennym”, który oparty został na starożytnych pismach Jogi i w zgodzie z nowoczesną wiedzą naukową. System ten oferuje systematyczny, krok po kroku program praktyk, który prowadzi od prostych ćwiczeń ciała, oddechu i koncentracji do zaawansowanych asan, pranajam, technik medytacyjnych i kriyi. Umożliwia to każdemu ćwiczyć Jogę niezależnie od wieku. Części składowe tego systemu to: Karma Joga (bezinteresowne działanie dla innych), Raja Joga (dyscyplina, asany, pranajama, koncentracja, medytacja, samadhi), Bhakti Joga (miłość i oddanie), Gyana Joga (uświadomienie i wiedza) i Hatha Joga (techniki oczyszczające).
Przyjechał po raz pierwszy do Europy w 1972 r. Przez wiele lat dogłębnie poznawał problemy ludzi Zachodu, ich stresy codzienne i choroby psychosomatyczne. By pomóc ludziom żyć pełnią człowieczeństwa, opracował system jogi, której zasady są nieskomplikowane, trzeba tylko być zdyscyplinowanym. Swamidżi to człowiek z wielką charyzmą i poczuciem humoru, który z równą wnikliwością opisuje zarówno zakamarki duszy ludzkiej jak i proste sprawy dnia codziennego. „Nigdy nie popijaj chili wodą” – mówi Swamidżi – „silly chili” kontynuuje. „Tylko jogurt może usunąć piekący smak chili, nigdy woda”.
Urzekł mnie ten człowiek swoją prostotą i mądrością, człowiek, który głosi, że rozwój duchowy nie polega na nauce lewitacji i wychodzeniu z ciała, ale na utrzymaniu zdrowia fizycznego, psychicznego, społecznego i duchowego, na szacunku dla wszystkich żywych istot, na tolerancji dla religii i innych wyznań, na ochronie środowiska i obronie pokoju światowego.
Swamidżi zajmuje się i zajmował również pracą humanitarną, za którą w byłych krajach bloku socjalistycznego otrzymał listy wdzięczności między innymi od prezydenta Vaclava Havla, prezydenta Czeskiej Republiki, Michala Kovaca, prezydenta Słowacji i Arpuda Goncza, prezydenta Węgier. Otrzymał również Order Chorwacji od prezydenta Stjepana Mesica za szerzenie tolerancji pomiędzy narodami, kulturami i religiami. Jeżdżąc po Indiach, udało się mu wprowadzić system ,,Jogi w Życiu Codziennym” do indyjskiego systemu edukacji. Uhonorowany tytułem Profesora Duchowej Nauki Jogi, dostał w roku 1994 order Glory of India nadany przez Światowy Parlament Religii. Obecnie z jego inicjatywy w Indyjskim Radżastanie budowany jest OM Aśram, na terenie którego prowadzonych jest szereg humanitarnych projektów jak sierociniec, szpital, dom starców, przedszkole i szkoła, schronisko dla zwierząt oraz Rainwater Harvesting Project – gromadzenie wody deszczowej i rozwożenie jej do pobliskich wiosek dla ludzi i zwierząt. Skąd tyle sił i wytrwałości w jednej osobie, skąd Swamidżi czerpie energię, aby tyle z siebie dawać innym nie prosząc o nic w zamian. No, może nie do końca nie prosząc, gdyż ciągle przypomina uczniom: „Medytuj, ćwicz jogę, oczyść swoje myśli, ujarzmij niecierpliwy umysł i bądź dobry dla innych, szanuj Matkę Ziemię, rozwiń miłość dla swojej rodziny, społeczności i wszystkich żywych istot”.
Patrzyłam z podziwem na ludzi przybywających tu z całych Czech, Słowacji, Chorwacji, Austrii, Węgier, Słowenii, Niemiec i wielu innych części świata. Patrzyłam jak bez cienia zniecierpliwienia stali w długiej kolejce na deszczu, kiedy to pierwszego dnia kuchnia wieczorem wydawała późno posiłki. Nigdy nie dostrzegłam u nikogo oznak pośpiechu, czy skrzywionej twarzy. To ja musiałam się opanowywać, by nie poganiać kobiet w łazience, które o 5:30 rano, kiedy ruch był największy, spokojnie wykonywały neti, czyli przemywanie nosa i zatok wodą z solą, lub czyściły język specjalnym metalowym przyrządem.
Większość osób w aśramie nosi bawełniane stroje w kolorze piaskowym. Wyjątkiem byli czterej inicjowani Swami ubrani w pomarańczowe szaty, ale o innym odcieniu pomarańczy niż szaty Mistrza. Dziwnie się czułam w moich czarnych lykrach i kolorowej bluzie. Nie chodzi tylko o to, aby się nie wyróżniać, ale o to, że jednolity strój sprzyja wyciszeniu umysłu i oczy nie mają tylu bodźców.
Dzień zaczyna się w aśramie od modlitwy Arati skierowanej do Pana Śiwy, który niszczy zło i prowadzi do oświecenia. W programie seminarium są ćwiczenia (asany), pranajama, medytacja i joganidra – najgłębsza relaksacja jakiej kiedykolwiek doświadczyłam. To nic, że nogi sąsiada są prawie koło mojej głowy. Po prostu trzeba to zaakceptować, że jest tłok. Zaczynamy od śpiewania trzy razy pradźwięku OM, dwusylabowej mantry oczyszczającej ciało i umysł , potem ćwiczymy oddech naprzemienny, pranajamę, który równoważy półkule mózgowe i stymuluje przepływ prany w kanałach energetycznych nadi. Wstajemy i zaczynamy ćwiczyć asany. Wszystkie ruchy są powolne z koncentracją na oddechu i na uważności ciała. Te ćwiczenia są dostosowane do człowieka zachodu i jego możliwości wyginania ciała. Asany są łagodne…ćwiczę Khatu Pranam, sekwencję ćwiczeń, która na poziomie fizycznym harmonizuje cały system nerwowy i wzmacnia system immunologiczny. A kiedy wchodzimy jeszcze głębiej i koncentrujemy się na czakrach, to Khatu Pranam staje się kosmicznym tańcem, po którym nasza energia życiowa płynie bez zakłóceń, harmonizując ciało i duszę.
Najtrudniejsza jest medytacja. Widać jeszcze daleko mi do oświecenia, bo moje ciało przestaje być elastyczne i buntuje się przeciwko trwaniu w bezruchu. Zmaltretowane ego ciągle coś tam chce, raz jest mu za mało powietrza, drugi raz za zimno. Potem kolana zaczynają jęczeć, że chcą się wyprostować. Czasami w czasie medytacji myśli biegną po schodach do małego sklepiku na dole, by sprawdzić, czy nikt mi nie wykupił poduszek i czy lepszy będzie olej do twarzy Neem, czy może lepszy kokosowy. Myśli, jak to mówi Swamidżi, kąsają, jak kobry…więc po co je trzymać w garści. Dobrze mówić, ale jak je wypuścić z rąk, aby przeleciały przez umysł nie zatrzymując się. Ba, to właśnie jest praca nad sobą. Kupuję malę, hinduski różaniec zwany też dżapamalą, która ma sto osiem paciorków. Czeszka z Cieszyna, Jyoti, uczy nas jak ustawić kciuk i przesuwać paciorki jednocześnie powtarzając w myślach mantrę. Ponieważ nie mam swojej mantry, wybieram mantrę dwusylabową Om So-Ham. So Ham znaczy “Ja jestem Tym , Tym jestem Ja” . Powtarzając tę mantrę kontemplujemy swoją jedność z najwyższą świadomością. So Ham wychodzi z poziomu serca. Wypuszczamy oddech przy sylabie Ham, nabieramy powietrza przy So. I to działa, sprawdziłam. Mantra powtarzana tłumi natłok myśli, a wibracje jej dźwięku transformują energie wokół nas. Mantra oczyszcza umysł. Nie jesteśmy oddzieleni od Boga, nie jesteśmy samotni…So Ham.
W czasie seminarium doświadczam guru darszanu, czyli bycia w obecności oświeconej osoby. Pięknie to ujmuje w słowa jeden z uczniów Swamidżiego: „W obecności Gurudeva szczęśliwe i spełnione życie przestaje być utopią i pojawia się prawdziwe szczęście.” Darszan to koniec samotności człowieka i oddzielenia od Boga, przebudzamy się, odkrywamy, że możliwe jest wyzwolenie od cierpienia i odczuwanie wewnętrznej radości. 80 procent ludzi na świecie zapomina, czym jest prawdziwe życie. Pogrążeni w depresji są manifestacją tego, jak bardzo strach rządzi światem.”.
Wspominając Guru darszan nie sposób ominąć wykładów nazwanych guruvakya. Swamidżi nie używa wyszukanych słów. Zadaje często pytania: „ …dlaczego wszystkie żyjące istoty są szczęśliwe oprócz człowieka? Dlaczego musi światem rządzić zachłanność?… nikt nie będzie szczęśliwy sam dla siebie, nasza świadomość powinna się rozszerzać na dobro innych, również zwierząt..”. A o tym już pisano w starożytnych księgach hinduskich, Wedach . Świat stworzony przez człowieka i świat stworzony przez Boga są w dysharmonii. Musimy nauczyć się, jak poddać się woli Boga i pozwolić Bogu zdecydować. „Medytuj”- mówi Swamidźi,- „bo tam w głębi Twojej Jaźni jest nieporuszony spokój i jedność.”
Mistrz pięknie opowiada, ale też śpiewa. Chciałabym śpiewać z nim, ale jeszcze nie potrafię. Hinduskie badżany są rytmiczne, nawet nie rozumiejąc sanskrytu chciałabym nauczyć się wymawiać słowa i odpowiednio je akcentować. Joasia szybko znajduje w książce tekst bahadżanów i coś tam chwytam : “Śri Pujya Dipa Dayalu Data…” nie wiem co to znaczy, ale samo ciało się kołysze ze szczęścia. A ciało wie najlepiej co mu służy.
Marzeniem wielu uczniów jest, aby Swamidżi przyjechał znów do Polski. Może dzięki temu uda się tu upowszechnić system „Joga w Życiu Codziennym”. W samych Czechach istnieje kilkadziesiąt ośrodków tego systemu jogi. W Polsce jest tylko kilku uczniów (spotykających się na satsangach) i kilka zajęć prowadzonych w Warszawie, co jakiś czas organizowane są też warsztaty. To jednak mało. Na Słowacji, w każdym większym mieście są ośrodki „Jogi w Życiu Codziennym”. W porozumieniu z Ministerstwem Edukacji ten system jogi został wprowadzony już do szkół. Poza tym jogini, których poznałam w Martine na Słowacji prowadzą warsztaty gotowania wegetariańskiego i mają pozwolenie na prowadzenie warsztatów oczyszczających jelita metodą Sznkha Prakszalana. Po takim oczyszczeniu jelit oczy i skóra nabierają blasku.
Marzenie się zaczyna się spełniać. Swamidżi przyjeżdża na kilka dni w listopadzie. Odwiedzi Warszawę i Kraków.
W aśramie znajduję taki tekst:
Be like a river that gives water to everyone,
Be like a child giving joy to everyone,
Be like a Sun which shines on everyone
Be like a sky that spreads over everyone
Then you will be practicing Yoga in daily life.Bądź jak rzeka, co wszystkim daje wodę,
Bądź jak dziecko przynoszące wszystkim radość,
Bądź jak słońce, które świeci nad wszystkimi,
Bądź jak niebo, które rozpościera się nad wszystkimi,
Wtedy dopiero będziesz praktykować jogę w życiu codziennym.
Sporo jeszcze pracy przede mną. Ale mam już kierunek. I wiem jedno, chcę się stać jeszcze lepszym człowiekiem.
Iwona Dąbrowska-Duda
Joanna Bierska
…………………………………………………………………………………………………………………….
Spotkania z Paramhans Swami Maheshwaranandą w Warszawie i Krakowie.
Wykłady, medytacje, warsztaty jogi i satsang.
Czakry i Kundalini oraz Starożytna mądrość we współczesnym świecie.
20-23 Listopada 2014 r.
Więcej informacji: www.jogawzyciucodziennym.pl
Organizatorzy: Stowarzyszenie „Joga w Życiu Codziennym”.
Najnowsze komentarze