Nie oceniaj!
Stając na macie wszyscy stajemy się równi. Nie ma tu lepszych czy gorszych. Joga to nie wyścigi czy zawody sportowe. Tutaj uczymy się pracować nad sobą – nad własnymi ograniczeniami, słabościami, myślami i emocjami, bo podczas ćwiczeń wyzwala się wiele z nich. Świat zewnętrzny i wszystkie jego problemy pozostawiamy poza matą, przestają być w tym momencie istotne. Tu liczymy się tylko my i nasza praca nad sobą. To nasza lekcja nieoceniania i nieporównywania siebie do innych. Po prostu każdy z nas znajduje się na jakimś etapie swojej osobistej ścieżki rozwoju, a dzięki pracy możemy po tej ścieżce poruszać się do przodu, a nie stać w miejscu i narzekać, że nic się nie zmienia. Joga jest dla mnie tym, co daje mi motywację do ciągłej pracy nad sobą, tym czymś, co niejednokrotnie pokazuje mi prawdę o samej sobie, a także tym, dzięki czemu ciągle się uczę i co później wykorzystuję w życiu codziennym.
Na jednym z warsztatów u Maćka Wieloboba, gdy pracowaliśmy nad emocjami, Maciek powiedział, abyśmy spojrzeli na siebie z boku. I szczerze mówiąc bardzo zaskoczyło mnie to, co zobaczyłam: stałam z biczem w ręce i krzyczałam na siebie: „No dawaj!, Rusz się!, Potrafisz! Zobacz, oni potrafią to ty też radę!”. „O cholera!” – pomyślałam i … wreszcie wyluzowałam, odpuściłam sobie, wrzuciłam na przysłowiowy LUZ. Co z tego, że inni potrafią? Ja to ja i tyle. Od tej pory staram się nie porównywać i nie oceniać siebie przez pryzmat innych ludzi.
Innym razem, gdy ćwiczyliśmy Utthita Hasta Padangusthasana (stanie na jednej nodze z uniesioną drugą nogą do przodu i przytrzymywaną za dużego palca) byłam dumna z siebie, że mogę spokojnie ustać nie przewracając się. Ale ćwiczenie polegało na tym, że mieliśmy z tą nogą zejść do parteru, a następnie podnieść się. Postałam tak chwilę i doszłam do wniosku, że to już dość, jak na jeden raz, bo moja noga nijak zgiąć się nie chciała. I wtedy podszedł Maciek i powiedział tylko jedno słowo: „POKAŻ”. I o dziwo! Moje kolano zgięło się, a ja szczęśliwa wylądowałam pupą na macie. Dlaczego szczęśliwa? Bo przełamałam w sobie jakiś kolejny schemat, bo dzięki jednemu słowu „POKAŻ”, zrobiłam więcej niż sama sądziłam, że potrafię i że dzięki temu bez lęku, ale z uśmiechem na twarzy ląduję na macie. I jeszcze jedno – chyba najważniejsze – doświadczenie to po raz kolejny uświadamia mi, że w życiu codziennym jeszcze nie raz mogę wylądować na ziemi, ale nie budzi to już we mnie lęku, bo wiem, że podniosę się z uśmiechem na twarzy i spróbuję jeszcze raz i jeszcze raz… I że zawsze znajdzie się ktoś, kto powie „POKAŻ”.
Moje doświadczenie nie jest odosobnione, bo gdy na warsztatach Maciek prosi moje koleżanki joginki o zademonstrowanie jakiejś pozycji słyszę: „Ale nigdy tego nie robiłam”, „Nie, tego nie umiem”, „Nie potrafię”, „Chyba nie dam rady” i wtedy Maciek ze stoickim spokojem rzuca swoje magiczne: „POKAŻ!” I one to robią! I my to robimy! 🙂
Oj tak, “pokaż, jak nie potrafisz” 😉 i nagle się okazuje, że “nie potrafię” odchodzi do przeszłości 🙂
piekne! czerpac z chwili, ktora jest tu i teraz a nie z wyobrazenia jej……robic….bez udzialu umyslu….dac mu chwile na wycofanie sie i zrobic z ciala…..z energii naszej cielesnej….nie ma znaczenia czy umiemy czy nie, dzialanie a nie rezultat jest najwazniejszy….mamy inne ciala…inaczej rozwiniete, “poblokowane”….jedne sa super gibkie, ale slabe inne, mocne, ale sztywne, kombinacji jest wiele, nie ma znaczenia jak daleko jestesmy ma znaczenie jakie bariery w sobie pokonujemy, co asana wnosi w nas i jak nas otwiera……jak daje przestrzen do plyniecia prany….pieknie motywujacy tekst i zachcecajacy do praktyki z tak uwaznym nauczycielem…..pozwole sobie przytoczyc rowniez slowa jednego z moich ulubionych nauczycieli….podczas praktyki mowi :patrz na kolana …patrz na swoje nie kolegi obok……namaste:)