Mity o medytacji – Ewelina Jonczys
Medytacja staje się coraz bardziej popularna i ceniona. Przedstawiana w różnych formach, jest polecana nie tylko dorosłym, ale i dzieciom. Powoli odchodzi się od błędnego myślenia, że medytacja wiąże się z magiczną tajemną wiedzą, jest zarezerwowana tylko dla duchowych mistrzów i prowadzi do euforycznych stanów. Wciąż jednak krąży wokół niej wiele mitów, które wprowadzają niezrozumienie, opaczne pojmowanie i liczne oczekiwania. W poniższym artykule krótko rozprawię się z trzema mitami na temat medytacji, z którymi najczęściej spotykam się prowadząc warsztaty lub rozmawiając z osobami, które przymierzają się do praktyki.
Mity o medytacji
Mit 1. Medytacja ma być przyjemna.
Wielu osobom wydaje się, że medytacja powinna wprowadzać nas w stan błogostanu i wolności od wszelkich przyziemnych spraw. Postrzega się ją jako bezwysiłkowe trwanie w pozycji lotosu, beztroskim ‘nicnierobieniu’ i ‘niemyśleniu’. Medytacja może niekiedy dawać szereg korzyści, kojarzących się ze spokojem, satysfakcją i harmonią. Może także nieść poczucie wyciszenia, odprężenia, zwolnienia galopu myśli i wyciszeniem burzy emocjonalnej, a nawet więcej – pełnego zintegrowania psychofizycznego i jedności z wszelkim istnieniem, Bogiem lub Wszechświatem. Medytacja nie służy jednak do tego, by pogrążać się w wyimaginowanym świecie, pełnym motyli, kwiatów i blasku słońca. Nie ma też pogrążać nas w próżni, pozbawionej świadomości i wrażeń.
Na początku może być wręcz odwrotnie.
Mało kto rozpoczyna medytowanie, będąc na wysokim poziomie (samo)świadomości. Najczęściej jest odwrotnie – to właśnie procesy, które zapoczątkowuje praktyka, prowadzą do pogłębiania i poszerzania świadomości. Nie każdy ma kompetencje i umiejętności psychologiczne, bądź terapeutyczne, by przechodzić te procesy bez trudności i potknięć. Zresztą, i one nie gwarantują, że będzie łatwo i komfortowo. Tym bardziej, że praca nad sobą nie jest jednorazowym zadaniem do wykonania, ale raczej zadaniem na całe życie, sposobem funkcjonowania. Rzucanie światła na swoje cienie i ‘wyciąganie trupów z szafy’ czyli mierzenie się z tym, co podświadome, i niewygodne, skutkuje niekiedy walką na oślep. To z czym możemy się skonfrontować na naszej medytacyjnej ścieżce to na przykład: trudne doświadczenia z przeszłości czy skomplikowane relacje. Owa konfrontacja może skutkować nieprzyjemnymi doznaniami, zanim przyjdzie akceptacja, zrozumienie, przebaczenie, spokój i zaufanie.
Sama wiedza teoretyczna z obszaru psychologii, czy duchowości, jest martwa i bezużyteczna, gdy nie osadzimy jej w praktyce. Z kolei praktyka bez wiedzy lub wsparcia nauczyciela będzie błądzeniem. Dla większości osób pierwsze wglądy (samopoznanie), będą się wiązały z doświadczaniem trudnych emocji. Droga do świadomego życia, często wiedzie przez wyboje. Jakie, ile ich będzie? To już kwestia indywidualna.
Medytacja prowadzi do pojmowania siebie i świata z nowej perspektywy. Dzięki niej pojawia się większa uważność wobec:
-
wrażeń płynących z ciała wcześniej ignorowanych, a sygnalizujących jego kondycję i potrzeby; –
-
emocji – często wypieranych, a będących przecież ważnymi wskazówkami na temat naszego stanu psychicznego. Medytacja wspiera stwarzanie w sobie przestrzeni do wybierania świadomych zachowań, adekwatnych do sytuacji; przyjmowania postaw wolnych od destrukcyjnych schematów myślowych, impulsywnego działania, czy wyuczonych, szkodliwych reakcji.
Proces oduczania się błędnych wzorców myślenia i niekorzystnych nawyków, bywa trudny. Niemniej jednak jego efekty dają nam jakość życia nie do przecenienia. Przynoszą wyzwolenie, jasność myślenia, klarowne odczuwanie, większą wrażliwość, uważność, kreatywność, poczucie wdzięczności. Proces ten daje liczne okazje do pracy nad sobą, szanse poprawy relacji z ludźmi, odczuwania większego komfortu, poczucia mocy sprawczej, a jednocześnie zaufania do życia. Jest jak otwarcie okna, wpuszczenie światła i powietrza w duszne i ciemne pomieszczenie.
Mity o medytacji
Mit 2. Medytacja ma pozbawić nas odczuwania emocji, prowadzić do odczuwanie jedynie tych dobrych i szlachetnych, a nie ‘złych’.
Na początek rozprawię się z rozróżnianiem emocji/uczuć/nastrojów na dobre i złe.
Według mnie, nie ma złych emocji. Absolutnie świadomie i z pełną odpowiedzialnością – twierdzę że nie istnieje coś takiego, jak negatywna emocja. Emocja może być co najwyżej trudna. To my je wartościujemy i oceniamy. Dlaczego radość uznajemy za dobrą, a smutek zły? Dlaczego spokój postrzegamy jako emocję właściwą, a złość jako niepożądaną? Bo jednym przyklejamy etykietę ‘komfortowe/przyjemne’, a innych ‘niekomfortowe, nieprzyjemne’. Jedne są akceptowane społecznie, inne spotykają się z dezaprobatą. Większość ludzi lubi wygodę. Jest to zrozumiałe. Jednak kategoryzując stany emocjonalne w ten sposób, pozbawiamy się prawa do bycia w pełni człowiekiem. Odbieramy sobie możliwość świadomego przeżywania emocji i bezpiecznego ich wyrażania. Zamiast tego, wypieramy je i upychamy w zakamarkach podświadomości,
a one kumulują się w ciele. Wcześniej, czy później objawiają się w postaci niekontrolowanych wybuchów, zgorzknienia, dolegliwości, niedomagań lub chorób – zachwiania równowagi.
Tu przechodzę do omówienia istotnego błędu w myśleniu. Zachowanie/reakcja, to nie emocja.
Emocją jest gniew, a nie agresja. Emocją jest trema, a nie rezygnacja z działania. Emocją jest rozczarowanie, a nie karanie siebie lub kogoś. Emocją jest smutek, a nie jego pielęgnowanie.
Warto przebudować swoje przekonania na temat emocji oraz dostrzec różnicę pomiędzy emocją, a działaniem, które może ona powodować (destruktywne lub konstruktywne). To od nas zależy jak zareagujemy w momencie pojawiania się danego odczucia. Każdy z nas ma prawo do złości, czy przygnębienia, co nie znaczy że mamy być napastliwi lub pogrążać się w cierpieniu.
Medytacja nie ma za zadanie pozbawić uczuć praktykującą osobę. Często spotykam się z przekonaniem, że osoby oświecone nie odczuwają strachu, lęku, smutku, złości. Jeśli znacie mistrza duchowego, który twierdzi, że pozbył się emocji, koniecznie dajcie mi znać. Chciałabym spotkać go i powiedzieć, że błądzi. Bo obawiam się, że razem z ‘negatywnymi’ emocjami, pogrzebał też ‘pozytywne’ – radość, wdzięczność, czułość, wzruszenie, ekscytację. Oczywiście każdy ma prawo zarządzać sobą według własnego uznania. Każdy ma prawo zablokować się i zamrozić. Tylko, czy to jest naturalny stan? Moim zdaniem, życie bez emocji i bez akceptacji ich wszystkich jako całości, a nie wybiórczo, to życie bez smaku i koloru. Bez elastyczności i przepływu.
Bez kontaktu z samym sobą. To życie w usztywnieniu, w pudełku o ściśle określonym kształcie.
To życie w wyobrażeniu na temat siebie, a nie przyjęciu siebie w pełni. To zaprzeczenie medytacji. Medytacja jest nawiązywaniem coraz zdrowszej i głębszej relacji ze sobą. Uwalnia nas z dążenia
i pożądania stania się jakimś. Daje możliwość zobaczenia siebie takim, jakim się jest.
Mity o medytacji
Mit 3. Medytacja służy kreowaniu w głowie lepszego świata, innego niż realny.
Zdarza się, że osoba podchodząca do praktyki, oczekuje że znajdzie sobie wyidealizowaną rzeczywistość, która będzie stanowić alternatywę do życia. Medytacja jednak, nie służy do tego, by pogrążać się w wyimaginowanym świecie pełnym kwiatów i blasku słońca, lub psychodelicznych halucynacji. Owszem, istnieją techniki relaksu poprzez wizualizację, ale to osobna kwestia. Spontanicznie mogą też pojawiać się różne kolory lub dźwięki. Nie jest to jednak cel sam w sobie. Możemy doświadczyć stanu, gdy świadomość się ‘rozpuszcza’ i wszystko staje się jednym. Zanika granica między ciałem, a przestrzenią poza nim, pomiędzy świadomością własnego ja i resztą świata. Dochodzi do zespolenia sfery materialnej i duchowej. Ostatecznie jednak, sednem medytacji jest umiejętność świadomego życia w istniejącej rzeczywistości.
Nie odrywania się od niej, tylko przyjęcia i osadzenia w niej. Spojrzenia na rzeczy z perspektywy szerszej, niż ludzkie ego. Widzenia rzeczy takimi, jakie są – bez pryzmatów naszych oczekiwań, wyobrażeń, pożądania, doświadczeń, interpretacji, ocen. Nasze myśli i działania mają realny wpływ na to, jaki świat tworzymy. Kreujmy więc go, ale bez chowania się w inny wymiar, w iluzję. Medytacja nie jest ucieczką, tylko pełną obecnością tu i teraz. Nie mówię, że będzie łatwo, ale doświadczyłam, że warto.
Dziękuję za ten artykuł.. Dystans i balans między wyobrażeniem, a tym, czym jest medytacja … Sama czasami siadam na poduszce z perspektywy koncertu życzeń 🙂
Niczego nie oczekiwać po prostu być.piekny artykuł pisany przez osobę czującą i świadomą.makajoga
A takie jest moje doświadczenie : Medytacja nie jest techniką terapeutyczną , medytacja nie zajmuje się zmienianiem osobowości czy nawyków.Medytacja jest przede wszystkim praktyką duchową.Po medytacji, wszystkie nawyki w formie zalążkowej dalej działają.Gdyby było inaczej , mój przyjaciel , nauczyciel praktykujący medytację zen ok 30 lat, nie paliłby nałogowo papierosów 35 lat, tak samo ja praktykując medytację parę lat, rzuciłbym większość swoich szkodliwych nawyków. Medytacja jedynie otwiera na nad świadomość i naszą najgłębszą naturę. W zmianie osobowości o wiele lepiej sprawdzają się techniki psychoterapeutyczne, są szybsze . Medytacja także nie usuwa ,,ego,, , jedynie sprawia ,że widzi się je jako obiekt świadomości.Powiem więcej , liczenie na osiągniecie jakiegoś celu dzięki medytacji , oddala Nas od niego, gdyż projektuje coś na przyszłość.
To powiem tak Panie Lukaszu,coś nie najlepiej z tą praktyką i kogoś kto pali fajki.wiem coś o tym?medytacja zbliża nas fo światła;do naszego rdzenia stwania się czysta miłością i dobrem,jeżeli ktoś kto praktykuje medytacje świadomie wyrządza sobie krzywdę, czy to przez papierosy czy śmietnikowe żarcie to coś jeszcze przed sobą ukrywa;od czegoś się chowa,i coś chce tym w życiu zasłonić, to znaczy ze jest daleko od istoty medytacji,to znaczy że nie stanoł w prawdzie .polecam lekturę “przechytrzyć diabła”.wierzę, ze pomoże, w razie pytan mogę służyć pomocą. Pozdrawiam.
,, Możemy doświadczyć stanu, gdy świadomość się ‚rozpuszcza’ i wszystko staje się jednym. Zanika granica między ciałem, a przestrzenią poza nim, pomiędzy świadomością własnego ja i resztą świata. Dochodzi do zespolenia sfery materialnej i duchowej. Ostatecznie jednak, sednem medytacji jest umiejętność świadomego życia w istniejącej rzeczywistości ,, .
– Problemem jest jednak to ,że my nie doświadczamy istniejącej rzeczywistości, bo widzimy ją cały czas subiektywnie, przez pryzmat swojego ,,ja ,, . Ostateczną rzeczywistością jest stan który opisałaś wcześniej , a który nie jest nawet doświadczeniem mistycznym ( bo ono też przemija ) jest czymś, co jest niezmienne, niestworzone, istniejące zawsze , jest też proste i obecne w każdej chwili -każde inne doświadczenie jest subiektywne , chwilowe i nietrwałe.
Odnosnie artykulu i emocji to nie jest tez tak do konca; owszem emocje sa aktywnoscia umyslu – ego i nalezy jest akceptowac i obserwowac ale medytacja uczy jak je rozpoznawac w zalazku, po to by rozpoznac budowe ego i umyslu dualistycznego, po to by ostatecznie je zdmontowac. Taki jest cel medytacji buddyjskiej (np vipassana, ale inne tez) – nirwana lub sciezka bodisattwy. Jesli umiemy juz rozpoznawac emocje w zalazku to one sie po prostu rozpuszczaja ich nie doswiadczamy (w tym sensie, ze umysl sie im nie poddaje, nie kieruja one naszym dzialaniem)- na tym w konsekwecji polega spokojny, swietlisty, nieporuszony i radosny umysl.
A odnosnie nawykow i medytacji to ona ulatwia nam ich zmiane. Zmiane , poniewaz nawykow nie mozna wyrugowac tylko podmienia sie innymi pozytywnymi nawykami. Z nawykow zbudowane jest nasze ego, ktore w konsekwencji chemy zdemontowac.
Wspaniały artykuł, dziękuję, zmieniłabym jedynie w końcówce zamiast “myśli i działania”mają realny wpływ na nasze życie na myśli i uczucia to one tworzą naszą rzeczywistość i to z tym “arsenałem “przystępujemy do medytacji. Medytacja powinna być obowiązkowo nauczania w szkole i każdy bez względu na wyznanie religijne powinnam mieć świadomość tej praktyki,życie i świat byłby zupełnie inny.