Mindfulness – medytacja. Maga Korbel
“MINDFULNESS – UWAŻNOŚĆ
oznacza bycie skoncentrowanym w określony sposób: bycie świadomie tu i teraz bez wartościowania i osądzania.”
Jon Kabat-Zinn
Mindfulness to przejście z trybu robienia na tryb Bycia.
Od ponad roku jestem na kursie nauczycielskim metody redukującej stres opartej na technikach medytacji, a nazwanej przez jego wynalazcę Jona Kabat-Zinna: MBSR (skrót od Mindfulness Based Stress Reduction).
Ostatnie nasze spotkanie odbywa się końcem maja, a w ramach egzaminu przeprowadziłam już jeden pełen ośmiotygodniowy warsztat opierający się na tej metodzie.
Profesor Jon Kabat-Zinn przez długie lata praktykował medytację (głównie w nurcie Vipassany), a będąc jednocześnie lekarzem, zauważył jak owa praktyka lecząco, głęboko i trwale wpływa na kondycję fizyczną i psychiczną człowieka.
Jon Kabat Zinn jest naukowcem, pisarzem i nauczycielem medytacji. Założycielem i pierwszym dyrektorem Centrum do Spraw Uważności w Medycynie, Opiece Zdrowotnej i Społeczeństwie przy Uniwersytecie w Massachusetts (1995) oraz założycielem i dyrektorem renomowanej Kliniki Łagodzenia Stresu. Jego metoda MBSR zdobyła ogromny rozgłos i uznanie na całym świecie. Także w Polsce staje się ona bardzo popularna.
Pamiętam, że ktoś mi kiedyś powiedział, że metoda ta zrodziła się pewnego dnia w głowach kilku młodych, praktykujących medytację ludzi, którzy zapragnęli aby medytacja, czyli w pewnym sensie „nic nie robienie“, stało się ich pracą. Bo czyż nie brzmi to pięknie: nic nie robić, pomagać w ten sposób ludziom, a do tego dostawać za to pieniądze? Nie wiem czy taka jest prawda o powstaniu tej metody, wiem natomiast, że na tyle mi się spodobała, że kiedy rok temu usłyszałam, że rusza pierwszy w Polsce kurs nauczycielski na instruktora tej metody, poczułam, że to coś dla mnie.
Od kilku lat poświęcam dużą część swojego życia na praktykę medytacji oraz praktykuję i uczę jogi. Moim nauczycielem jest obecnie Jurek Jagucki, który łączy Zen z jogą Iyengara od ponad 30 lat i prawdę mówiąc gdyby nie on, to nie wiem czy dalej zajmowałabym się jogą. Jurka poznałam gdy już 4 lata ćwiczyłam jogę i byłam w dość poważnym kryzysie. Miałam wtedy spore wątpliwości czy to co robię jest tym, czego chcę uczyć. Często czułam w sobie rozdarcie pomiędzy praktyką jogi i medytacji, wtedy te dwie rzeczy były dla mnie mocno od siebie oddzielone . Nie wiedziałam czemu mam poświęcać więcej czasu, czułam zamęt w głowie, bywało, że ćwiczyłam jogę „na siłę“, brakowało mi wiary w to, co robię. Mimo to, w głębi ducha czułam, że przecież joga i medytacja są jednym i tym samym. Brakowało mi jednak Nauczyciela jogi, który by mi to pokazał, a nie jedynie wspominał o tym…
Będąc na sesshin (około tygodniowych odosobnieniach z medytacją Zen), praktykując bycie tu i teraz i mając kontakt z Nauczycielem – nie miałam wątpliwości, że to jest to, co czuję całą sobą, co jest moją wewnętrzną Prawdą, czemu chcę się oddać w pełni bo jest Drogą, którą chcę podążać. Natomiast chodząc przez lata na zajęcia jogi, nie czułam tego – chodziłam na nie jak do szkoły – z nastawieniem „to jest zadanie które trzeba wykonać, żeby nauczyć się dobrze ćwiczyć jogę i zostać kiedyś certyfikowaną instruktorką, mieć następny papierek w kieszeni i modny zawód…“. Dużo w tym było takiego mocowania się ze sobą, rywalizacji, porównywania, wiecznego udoskonalania się i chęci osiągnięcia czegoś. Samobiczowania się.
Wciąż to w sobie zauważam, jednak teraz coraz częściej udaje mi się stanąć obok tych myśli i nie brać ich tak poważnie. Bo też o to chodzi m. in. w Mindfulness – jedno z głównych przekazów tej metody brzmi: nie jesteśmy myślami, to co mówi nasza głowa to TYLKO aktywność naszego umysłu. I nic więcej. To od nas zależy czy będziemy te rzeczy odbierać jako fakty, jako bezwzględną prawdę o sobie i świecie.
Uważność to zatrzymanie się w tu i teraz i podejmowanie świadomych decyzji, branie odpowiedzialności za siebie i za świat, jaki sami tworzymy. To odkrywanie w sobie łagodności i miłości. Tej prawdziwej, głębokiej i niewybiórczej.
Ćwicząc asany często brakowało mi tej wewnętrznej wiary i siły z niej wynikającej, która powoduje, że praca przestaje być znojem i zadaniem do wykonania, jedynie płynie prosto z serca, z taką siłą, że nawet nie zauważa się, że się pracuje- po prost robi się to, co jest do wykonania. Staje się poza formą, czasem, myślą…
Znam to uczucie, gdy maluję obraz i jestem w pewnego rodzaju przepływie, całkowitym połączeniu, jednym z malowaniem. Jestem przekonana, że można robić w ten sposób każdą rzecz w życiu, włącznie ze zmywaniem naczyń, sikaniem i wyprowadzaniem psa na spacer. Do tego jednak, aby tak żyć pomocny jest dobry Nauczyciel i praktyka medytacji.
Odkąd praktykuję Mindfulness, joga jest już dla mnie czymś innym niż była na początku. Joga, Mindfulness, uważność, medytacja – to wszystko słowa, które mówią o tym samym. Jurek Jagucki na ostatnim swoim warsztacie w Warszawie powiedział: „jeśli ćwiczysz jogę jedynie technologicznie, to nie jest to joga. Joga JEST formą medytacji. Jeśli tak się nie dzieje, to to co robisz nie jest jogą“.
Łatwo jest to powiedzieć, ale medytacja nie jest prosta, chociaż taka się nam może wydawać, dopóki jej nie spróbujemy. Z drugiej strony po jakimś czasie zauważyłam, że życie bez medytacji jest cholernie trudne. Tak więc czy niepraktykowanie medytacji nie jest przypadkiem trudniejsze od jej regularnej praktyki? Dla mnie jest.
Dlatego z całego serca i z pełną wiarą w tą metodę, zaczynam prowadzić 8-tygodniowe warsztaty Mindfulness-MBSR i czuję, że w końcu robię (a właściwie robię nic nie robiąc :)) w życiu to, co jest dla mnie jego treścią oraz mogę się tą wiedzą i tym doświadczeniem dzielić z innymi. Wydobywać z ludzi ich własną Moc, Mądrość i umiejętność samouzdrawiania.
Z wielkim zachwytem, przez dwa miesiące, patrzyłam na uczestników mojego kursu, jaka zachodzi w nich przemiana, jak miękną, jakich dokonują odkryć, jak stają się uważni. Zanika tutaj granica między nauczycielem i uczniem.
Jednymi z podstawowych rzeczy jakich uczymy się na kursie nauczycielskim MBSR to niedawanie rad, uczenia czegoś kogokolwiek, wygłaszania wykładów. To czego się uczymy jako nauczyciele to słuchanie i całkowite danie przestrzeni drugiej osobie: na odkrycie w sobie odpowiedzi na pytania, czasem odkrycie braku odpowiedzi, innym razem dotknięcie bólu, cierpienia albo radości. W pełnym wymiarze tych odczuć, nie wartościując ich ani nie oceniając. To dawanie wyboru ludziom, uszanowanie ich takimi jacy są, danie pozwolenia na popełnianie błędów, na bycie doskonałym w swej niedoskonałości.
Tak często w tym świecie nie mamy czasu, spieszymy się, nieustannie gdzieś pędzimy i tym samym nie żyjemy, nie mamy kontaktu z naszymi ciałami, przebywamy głównie w głowach, nie zauważamy zmian pór roku, kropli deszczu, nie słyszymy ani nie widzimy naszych partnerów, nie czujemy pierwszych symptomów choroby. Z tego snu budzimy się dopiero wtedy, gdy nasze związki się rozpadają albo zapadamy na poważną chorobę, gdy nasze dzieci są już duże i nie pamiętamy jak dorastały – co wtedy czuły, jak się zmieniały, jak my się zmienialiśmy, czego potrzebowaliśmy, nie znamy siebie ani innych , chociaż tak łatwo wyrażamy opinie, krytykujemy i oceniamy…
Marshall Rosenberg powiedział kiedyś: „Wszystkie oceny są tragicznym wyrażaniem naszych niespełnionych potrzeb“.
Żyjemy w takich a nie innych czasach i nie jest to ani złe, ani dobre. Ważne, żebyśmy jedynie zobaczyli ten świat z całą jego ostrością i prawdą. I zajęli się zmianą i uzdrawianiem SIEBIE a nie świata wokół. Zdecydowana większość z nas nie dba o siebie, często jest wręcz wyjątkowo okrutna w ocenie i obwinianiu swojej osoby. Jak możemy komukolwiek pomóc, jeśli nie dbamy o Siebie?
Podobno robiono badania pytając uczestników kursów MBSR jaka była najważniejsza rzecz jaką wynieśli dla siebie z warsztatu. I okazało się, że najczęstszą odpowiedzią była: łagodność, dobroć i akceptacja dla siebie.
To dość niezwykłe, ale dopiero na kursie MBSR odkryłam czym jest Joga, która przecież oznacza łączenie, jedność, a właśnie tego mi w mojej praktyce brakowało: połączenia. W końcu zaczynam czuć o co tutaj chodzi, chociaż wciąż jeszcze, i zapewne to się już nie zmieni, zostanę początkującą joginką. Ale czyż jest coś prawdziwszego od „umysłu dziecka“, poznawania i dotykania wszystkiego jakbyśmy to robili pierwszy raz w życiu, przed nazywaniem, stając się jednym z tym co robimy? Z Trikonasaną, prostowaniem łokci, odczuwaniem podeszwy stopy stykającej się z ziemią, rozciąganiem się skóry, skręcaniem mięśni, wdechem i wydechem, biciem serca… W każdej jednej, nieskończenie pojemnej chwili. Bo czy jest coś poza TĄ chwilą?
Gdy tak żyjemy, tak doświadczamy, przekonujemy się, że jest coś głęboko uzdrawiającego w takim podejściu. A może w życiu po prostu? Bo czy żyjemy gdy błądzimy w przyszłości, przeszłości, osądzając i planując?
Praktykę medytacji (jogi) lubię nazywać też procesem ożywania. Dotykaniem tego miejsca gdzie stajemy się jednym z Buddą, Bogiem, Drzewem, Psem, Kamieniem… I co najważniejsze, dokładnie KAŻDY z nas tym jest, niezależnie od wieku, zdrowia, wyglądu, zamożności…
Każdy z nas JEST życiem.
Warsztaty Mindfulness nie są uczeniem się czegokolwiek “poprzez głowę”, wysłuchiwaniem mądrych słów wygłaszanych przez mądrego nauczyciela i uczeniem się ich na pamięć. Są doświadczaniem. I dlatego też taki kurs bywa mocno angażujący, wymaga dużo czasu i własnej, wewnętrznej decyzji i mobilizacji. Nikt tutaj niczego za nas nie zrobi. MBSR jest formą 8-tygodniowego odosobnienia, gdzie każdego dnia co najmniej godzinę poświęcamy na jedną z form medytacji: uważną jogę, skanowanie ciała albo medytację siedzącą. Z czasem wprowadzamy uważność w każdą czynność, którą wykonujemy, wracamy do teraz w każdej chwili i sytuacji. Bo te praktyki to tylko ćwiczenia, nie zastępują one nam życia na co dzień, nie są niczym oddzielnym od niego ani też niezwykłym czy magicznym.
Tak naprawdę joga/uważność jest naszym życiem, naszymi związkami, relacjami, pracą i każdą najmniejszą rzeczą, której się poświęcamy.
Bo jak powiedział kiedyś Roshi Philip Kapleau: „Każdy z nas jest wszechświatem. Wszystko co dzieje się we wszechświecie, cokolwiek przytrafia się jakiemuś człowiekowi, przytrafia się również i nam. I to co spotyka nas, ma wpływ na cały wszechświat.“
Na koniec pragnę jeszcze przytoczyć słowa Berry Magid-a ze swojej książki „From Your Ordinary Mind”, na które natknęłam się na Facebooku (takie czasy!;) w trakcie pisania tego tekstu i poczułam, że będą jego ładnym uzupełnieniem. Pisze on o tym co daje nam medytacja i jakie w tym tkwią paradoksy :
„Dyscyplinę/praktykę, która daje nam wolność.
Hierarchię w relacjach, która odżywia prawdziwą niezależność.
Formę, która daje nam brak formy.
Transformację, która pozwala na to, aby wszystko było TAKIE JAKIE JEST.”
Maga Korbel w 2000 roku ukończyła ASP w Krakowie na wydziale Grafiki.
Obecnie mieszka i pracuje w Warszawie.
Od 8 lat praktykuje jogę Iyengara i medytację Zen. Jest instruktorką jogi i MBSR.
12 maja rusza ze swoim nowym warsztatem Mindfulness w Warszawie. Szczegóły na: www.magambsr.blogspot.com
Inspirują ją m. in.: Charlotte Jako Beck, Pema Chodron, Eckhart Tolle, Mooji, Marshall Rosenberg, Jon Kabat-Zinn, Cyndi Lee, Judith Hanson Lasater, Ya’Acov Darling Khan, Clarissa Pinkola Estes.
Dzianie się różnych rzeczy jest malowaniem obrazu.
Istnieją techniki malarskie wprowadzające w arkana tej sztuki.
Biegłość w licznych technikach prowadzi do nie przywiązania , a nie przywiązanie umożliwia wyrażanie siebie.
Zasady istnieją i warto zapoznać się z nimi i ich przestrzegać , ale równocześnie nie istnieją , co pozwala prawdzie wyrażać się.
Pomiędzy prawdą , a zasadami nie ma żadnej różnicy.
Wystarczy tylko je widzieć i przestrzegać.
Stojąc jedną nogą w zasadach , a drugą w ich braku , pozostajemy nieuchwytni , jak samo życie.
Pozdrawiam
Swoim wpisem próbowałem utrzymać rezonans z treścią artykułu ,a zarazem wyrazić prawdę .
Można to robić posługując się różnymi środkami. Różne techniki malarskie:-)
W praktyce błąd jest środkiem doprecyzowującym prawdę , o ile potrafimy go dostrzec.
Dlatego praktykujący sprawdzają czasami swoje umysły ,konfrontując się w słownych potyczkach , lub w pokazie asan.
Taka konfrontacja nie powinna polegać na rywalizacji , ale wypływać ze współczucia i mieć na celu wyrażanie prawdy.
W takiej potyczce najważniejsza jest koncentracja , która pozwala nie gubić drogi. Sprawdzamy poziom koncentracji, z którą może być różnie ,a nic tak nie podnosi koncentracji jak wyzwanie.
Na przykład dla mnie napisanie tych kilku zdań jest wyzwaniem.
Sama idea konfrontacji nie jest żadną regułą , można pozostawić błąd takim jaki jest i pozwolić go dostrzec bez interwencji , lub dać wskazówkę.
Owijam trochę w bawełnę ,a chodzi mi o drugi akapit wczorajszego mojego wpisu.
Doprecyzowuję:
Zasady istnieją ,warto zapoznać się z nimi i przestrzegać , ale równocześnie nie istnieją , co pozwala prawdzie wyrażać się.
Pomiędzy prawdą , a zasadami nie ma żadnej różnicy.
Tak działać , oznacza życie w prawdzie.
Pozdrawiam