Dlaczego vinyasa krama joga? Piotr Jodko
Vinyasa krama jogę pod kierunkiem Macieja Wieloboba praktykuję od prawie dwóch lat. Jak chyba większość osób w Polsce związanych z tym podejściem do praktyki, spotkałem się wcześniej z kilkoma najbardziej popularnymi w naszym kraju metodami jogi. Od metody Iyengara, przez astanga vinyasę, po kundalini jogę. Były to ciekawe doświadczenia, jedne trwające dłużej, inne krócej. Jednak dopiero sposób, w jaki vinyasa krama integruje ruch, oddech i uważność, stał się dla mnie przełomowy w budowaniu własnej praktyki.
Z tej perspektywy chciałbym się podzielić moimi refleksjami po warsztacie jogi, w jakim ostatnio uczestniczyłem. Był on prowadzony przez bardzo doświadczonego nauczyciela, którego cenię i szanuję. Spotkałem go na początku mojej jogicznej drogi i ciekaw byłem, jak po dłuższym okresie pracy tylko w obszarze vinyasa kramy odczuję praktykę budowaną według zupełnie innej koncepcji.
Pierwszym zaskoczeniem był sposób omawiania asan. Choć w aspekcie fizycznym instrukcje były bardzo szczegółowe, mówiące o technicznym ułożeniu ciała, to zupełnie zabrakło takich wskazówek dla oddechu. Co prawda często pojawiało się przypomnienie o konieczności podążania za oddechem, jednak tylko w bardzo ogólnej formie. W zajęciach uczestniczyły w większości osoby zaawansowane, ale z oddechów, które słyszałem wokół, wynikało, że ten aspekt praktyki powinien być o wiele dokładniej omówiony.
Obserwowałem, jak pod wpływem wskazówek do wykonania asan, wypowiadanych szybkimi seriami niczym wojskowe komendy, w poszczególnych częściach mojego ciała zaczynają generować się napięcia, naprężenia mięśni i ścięgien, które tak naprawdę nie były do niczego potrzebne. Również asana budowana w mojej głowie była szorstka, twarda, zestresowana i żołnierska.
Szczególnie mocno odczułem napięcie w salamba sarvangasanie, kiedy na wyraźne zalecenie prowadzącego założyłem na ramiona pasek. Zniknęła swoboda oddechu, ręce mi zdrętwiały. Najlepiej odda moje samopoczucie jedno słowo – skrępowany. Wydaje mi się, że jest to zbyt duża cena za geometryczną doskonałość pozycji.
Dużym zaskoczeniem były też dla mnie fizyczne korekty asan dokonywane przez nauczyciela. Polegały one w dużej mierze na niezbyt silnych uderzeniach w różne części ciała adeptów jogi. Kiedy w jednej z pozycji prowadzący zwrócił mi uwagę, abym rozluźnił szyję i głowę, zanim to uczyniłem, klepnął mnie kilkukrotnie w tył głowy z intencją przyspieszenia tego procesu. W tym momencie poczułem się, jakbym miał za sobą niecierpliwe dziecko. Pierwszą moją myślą była niezgoda na takie przekraczanie granicy dotyku. W jego wyniku reakcja odruchowa całego ciała, nie tylko głowy, też była procesem przeciwnym do rozluźnienia.
W odróżnieniu od fizycznej praktyki, bardzo inspirujące były dla mnie fragmenty warsztatu będące teoretycznymi odniesieniami do budowania praktyki własnej. Rozbudzania świadomości, uważności na oddech. Tu nie czułem żadnego dysonansu czy wątpliwości. Była to joga, jakiej szukam w mojej praktyce.
Wyżej opisane doświadczenia są moimi osobistymi odczuciami. Myślę, że wiele osób może mieć zupełnie inne wrażenia. W moim przypadku jest to odpowiedź na pytanie, dlaczego podążam ścieżką vinyasa kramy.
Najnowsze komentarze