Jeszcze o jamie i nijamie – lutowy edytorial od redaktora naczelnego. Maciej Wielobób
No i nastał luty, a wraz z nim nasz trzynasty edytorial. Tak, to już ponad rok ja lub moja zastępczyni – Agata Mrowińska – zwracamy się do Was co miesiąc w ten bardziej bezpośredni sposób. Każde z nas w zgodzie ze swoim charakterem, a zatem Agata w sposób bardziej wyszukany, ja – znacznie prostszy. 🙂
Niedawno, najpierw styczniowym edytorialem Agaty Mrowińskiej, a potem świeżym artykułem Dominiki Kowynii, malarki i nauczycielki jogi ze Śląska, wróciliśmy do tematu szerokopojętej praktyki jamy i nijamy. Jest to temat bardzo ważny, jak wynika z moich rozmóe z uczniami czy pytań, które padają na prowadzonych przeze mnie seminariach i warsztatach. Wiele osób rozpoczyna praktykę jogi, gdyż poszukują zmiany w zakresie swoich zachowań czy swojego nastawienia do życia. To nie jest rzecz, którą można załatwić praktyką asan, na co liczy część osób. Oczywiście asany są pożytecznym narzędziem: prawidłowo je praktykując można zrzucić część napięcia fizycznego i psychicznego, wzmocnić i uelastycznić ciało, no i oczywiście poradzić sobie z paroma dolegliwościami (szczególnie, gdy dołączy się do tego trochę pranajamy). Sama formalna praktyka medytacyjna również nie załatwia sprawy, choć w sposób zasadniczy nas już zbliża do celu, którym jest pozbycie się ograniczających uwarunkowań, fałszywych identyfikacji, wolność – fizyczna, psychiczna, społeczna, duchowa… Praktyka medytacyjna jednak musi zostać uzupełniona czymś, co zintegruje jej efekty z naszym życiem codziennym. Tym elementem jest właśnie szerokopojęta praktyka jamy i nijamy.
Jama i nijama sadhana to nie tylko 10 praktyk podanych przez Patańdżalego, które zna większość zainteresowanych jogą. To także wspomniane w artykule Dominiki Kowynii 40 zasad Inayata Khana, 20 praktyk jamy i nijamy w hinduistycznych nurtach jogi czy np. wedantyczna koncepcja 4 środków praktyki i 6 cnót. W odpowiednim konkteście jako praktykę tego typu można portaktować równie dobrze 10 przykazań w chrześcijaństwie czy buddyjskie wskazania.
Często pada pytanie: “Oczywiście te praktyki/zasady wydają się być bardzo dobre i bardzo wzniosłe, ale jak to realizować w praktyce?” Otóż są 2 tradycyjne formy realizowania tego typu praktyki:
1. Obserwacja różnych obszarów swojego życia (relacji z samym sobą i relacji z innymi) pod kątem danej wartości (np. niekrzywdzenia); wyłowienie określonych obszarów, w których realizacja wybranej wartości szwankuje, podjęcie decyzji o wprowadzeniu konkretnej zmiany i wprowadzanie tej zmiany w życie aż do momentu, w którym stanie się ona naturalnym stanem.
2. Drugi sposób to poświęcenie co najmniej 40 dni na kontemplację każdej z wartości, którą chcemy praktykować. W trakcie tego okresu dajemy sobie codziennie (!) przynajmniej kilka minut czasu na refleksję, “rachunek sumienia” i medytację nad daną wartością (np. niekrzywdzeniem), niezaniedbując też stopniowego wdrażania w życie wybranej wartości w tym czasie. Ten drugi sposób wydaje się być bardziej konkretny, a niewątpliwie sformalizowanie w pewien sposób praktyki określonych wartości ułatwia egzekwowanie od siebie dyscypliny w tym względzie i sprawia, że subtelna praca staje się bardziej namacalna.
Temat praktyki różnych form jamy i nijamy na pewno będzie wracać. Na pewno wróci jeszcze w lutym jednym lub dwoma moimi artykułami na temat wspomianej tu praktyki Zasad Inayata Khana. Pamiętam też cały czas, że w grudniu obiecałem rozważania Oli Mróz o ajurwedzie w kontekście salutogenezy – praca nad nimi zajęła redakcji więcej czasu niż myśleliśmy, ale najpóźniej w marcu rozpoczniemy publikowanie tego kilkuczęściowego cyklu. Na pewno pojawią się też recenzje i inne materiały dotyczące tłumaczenia Jogasutr, które objęliśmy patronatem i o którym już wspominaliśmy. No i w lutym lub marcu spodziewajcie się konkursu książkowego.
Z serdecznymi pozdrowieniami,
Maciej Wielobób
redaktor naczelny.
Najnowsze komentarze