Wybierz stronę

Tańczyć z zamkniętymi oczami. Anna Haracz

Tańczyć z zamkniętymi oczami. Anna Haracz

„Ojciec dbał o chleb, brat – bronił, nauczyciel – prowadzi, a partner – wspiera…

Umiem żyć bez tego… Opłacam rachunki, uszczelniam cieknące krany i… mogę być gdziekolwiek…

…Ale gdy mam przy sobie moich mężczyzn, zamykam oczy i tańczę tak, jak najbardziej lubię na świecie… Bez strachu, że o coś się rozbiję… Czyli rezonuję błękitem…”

…O tym będzie mój kolejny spektakl „The blue resonance”. Spektakl spektaklem, ale mam potrzebę opowiedzenia o tym również słowami.

Anna Haracz jogaJest kolejny poranek w Tel Avivie, w domu Izraelczyka – przyjaciela mojej znajomej. Udostępnił mi go na tydzień. Codziennie rano pyta, jak się czuję, czy zrobić mi kawę i czy czegoś potrzebuję. Dziś jedziemy do Jerozolimy, a jutro wracam do domu. Ale jest i ten obraz (z okna jego domu): codziennie kilku żebraków (mężczyzn) grzebie w śmietniku…

Każda kobieta ma swoją historię związaną z mężczyznami: ojciec, brat, kumpel, przyjaciel, partner, kochanek, mąż, szef, nauczyciel, itd. Dobrą, złą, nijaką, życie… Ja także mam swoją. Na pierwszy rzut oka nie ma się czym chwalić, choć to, co napisałam powyżej, brzmi cudownie. Przez wiele lat mój umysł zakorzeniony był w bardziej negatywnym niż pozytywnym postrzeganiu męskiego świata.

Pewnego dnia poczułam się bardzo zmęczona i znudzona tym narzekaniem. Ok, czas już zatrzymać ten pociąg i przeskoczyć na inne tory. Ale jak? Nie miałam pojęcia. A pociąg pędził jak szalony…

Zaczęło się od mojego ojca. To on nauczył mnie majsterkowania, dzięki niemu umiem uszczelnić kran, przykręcić kontakt i wbić gwóźdź w ścianę. Starszy brat nauczył mnie, jak się bić, a jeśli sama nie dawałam rady, to bronił mnie przed silniejszymi kolegami. Moja pierwsza podwórkowa miłość nauczyła mnie śpiewać i grać na gitarze. Mój niedoszły teść nauczył mnie lepić garnki z gliny… Popłynęło.

Dziś wygląda to tak, że spotykam coraz więcej pomocnych mi mężczyzn, dzięki którym mogę być tam, gdzie chcę, i robić to, co lubię. Mieszkać na wsi i nie martwić się o zasypaną śniegiem drogę, bo mam dobrych sąsiadów; spędzić wakacje w Izraelu, bo znalazł się gościnny przyjaciel; mieć film o własnej twórczości, bo znalazł się szalony filmowiec, który „zmusił mnie” do kilku wywiadów, itd., itd…

I choć żebracy wciąż grzebią w śmietniku, to mój pociąg jedzie w inną stronę, dzięki czemu czuję się bezpiecznie i spokojnie. Wreszcie mogę tańczyć w mój ulubiony sposób, czyli z zamkniętymi oczami… To wielka ulga dla kogoś, kto zawsze wszystko musiał kontrolować, by przetrwać.

O autorze

3 komentarze

  1. Lesiu

    można tylko pozazdrościć..

    Odpowiedz
  2. Ag.

    świetny tekst…poczułam tęsknotę za tą możliwością zatańczenia z zamkniętymi oczami….ja nadal czuję, że mam je mieć otwarte aby kontrolowac to co dzieje i przetrwać.Dziekuję za pokazanie mi, że mozna inaczej:) Pozdrawiam

    Odpowiedz
  3. Kasia

    Ania, kocham Twoje teksty!Tańcz, tańcz!

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.