Relacja z warsztatu Patrycji Gawlińskiej "Przygotowanie do medytacji". Kasia Orantek
Warsztat “Przygotowanie do medytacji” – 5 listopada 2011, Zabrze
Powiem szczerze, kiedy przyszło do napisania recenzji z warsztatów, pomyślałam, że może niech to lepiej zrobi ktoś kompetentny. Ale później przyszła refleksja: sama szukając opinii bardziej zwracam uwagę na te może mniej składne, ale spontaniczne, niż na te fachowe naszpikowane specjalistycznym słownictwem, z którego zazwyczaj nie rozumiem nic. Zatem nie będę udawać eksperta, którym nie jestem, w końcu moja przygoda z jogą zaczęła się nie tak dawno, ale postaram się opisać, co z warsztatów wyniosłam.
Tak więc w sobotni poranek 5 listopada wybrałam się na warsztaty Patrycji Gawlińskiej “Przygotowanie do medytacji“. Samo słowo „medytacja” wyzwala od razu szereg skojarzeń, głównie dosyć bzdurnych, bazujących na filmach czy stereotypach, więc możliwość uzyskania jakichś wiarygodnych informacji jest kusząca już sama w sobie. Jak się okazuje, medytacja jest kwestią dosyć indywidualną, każdy człowiek czuje się komfortowo w innych warunkach lub o innej porze dnia i mija się z celem narzucanie wszystkim jednakowej „jedynej słusznej” praktyki. Warsztaty skupiały się zatem wokół tego, jak dobrze przygotować siebie i swoje ciało (w końcu najważniejsza jest harmonia ducha i ciała), jak dążyć do pozycji wygodnej, jak się wyciszyć oraz co najważniejsze – po co właściwie się medytuje i na czym to wszystko polega.
Pierwsza część warsztatów poświęcona była ruchowi. Szereg asan miał na celu rozgrzać ciało, rozluźnić nogi, biodra i miednicę, żeby dobrze przygotować się do wygodnej pozycji. Teoretycznie spędzamy dużą część dnia siedząc czy to w pracy za biurkiem, czy w samochodzie, czy przed komputerem, ale tak naprawdę nie potrafimy siedzieć wygodnie z prostym kręgosłupem. Praktyka asan nie tylko rozgrzewa mięśnie, ale i pozwala ułożyć ciało prawidłowo w odpowiedniej pozycji, tak żeby nie czuć dyskomfortu.
Następnie przyszła kolej na skupienie się na oddechu. Omówiliśmy oddech brzuszny najpierw w pozycji leżącej, a następnie w siedzącej. Mężczyznom w tej kwestii jest trochę łatwiej z racji tego, że z natury oddychają przeponą, kobiety natomiast muszą się tego nauczyć. Dlatego najpierw oddech brzuszny został przećwiczony w pozycji leżącej, kiedy łatwiej można skupić uwagę na procesie oddychania i na tym, by wdech był naturalny i bierny, a wydech nastąpił poprzez aktywny ruch ściany brzucha. Pomaga w tym ułożenie jednej dłoni na brzuchu, a drugiej na klatce piersiowej, żeby wyczuć, że klatka jest nieruchoma, a podnosi się brzuch. Następnie to samo zostało powtórzone w pozycji siedzącej, gdzie z kolei łatwiej zaobserwować, że przy aktywnym wydechu ściana brzucha ma kierować się ku górze, wypychając powietrze. Później połączyliśmy oddech brzuszny z oddechem piersiowym, skupiając się na tym, aby przy wdechu najpierw wprowadzić powietrze do brzucha, a dopiero następnie do klatki piersiowej.
Później przyszedł czas na kontrolę oddechu, czyli pranajamę. Na początek kapalabhati – dynamiczny i krótki aktywny wydech oraz bierny wdech, oczyszczająca pranajama, która dostarcza do organizmu dużo tlenu i przy której intensywnie pracują mięśnie brzucha (zdarzało mi się mieć po niej zakwasy). Następnie nadishodana-pranajama, oddech naprzemienny, rozpoczynający się od wydechu przez bardziej drożną dziurkę w nosie, a następnie wdechu przez dziurkę drugą. Po każdych trzech oddechach następuje zmiana strony.
Jako ostatni etap Patrycja wytłumaczyła dokładnie technikę układania się w pozycji medytacyjnej z praktycznymi wskazówkami, jak rozciągnąć i przekręcić uda w taki sposób, żeby finalnie usiąść wygodnie z prostym kręgosłupem. Ułożeni w tej pozycji próbowaliśmy skoncentrować się na swoim oddechu, wtedy przerobione na warsztatach elementy układały się w logiczną całość.
Cały warsztat trwał 3 godziny, których upływu zupełnie nie zauważyłam, za to wyszłam z całkiem konkretną ilością informacji, praktycznych wskazówek i chęci, żeby praktykować w domu.
~~~~
Kasia Orantek – Z wykształcenia socjolog i psycholog, z zamiłowania fotograf i wielbiciel kotów. Przygoda z jogą zaczęła się raczej z przypadku we wrześniu 2010 i wciąga coraz bardziej i bardziej.
Najnowsze komentarze