Opowieść o vajrasanie. Śrivatsa Ramaswami
Mędrzec Narada zastanowił się przez moment i powiedział, że jedynie jogin w postawie podtrzymującej wydłużenie tułowia posiadałby kręgosłup, który nadałby się do tego podstępu. Myślał o wielu joginach przebywających w różnych klasycznych pozycjach jak padmasana, siddhasana, gomukhasana, a nawet virasana, jednak każda z nich wytwarzała niewielkie napięcie w dolnych plecach, więc prawdopodobnie nie zapewniały idealnie prostego kręgosłupa. I wtedy przyszedł mu na myśl wielki mędrzec, który siedział w charakterystycznej pozycji, pozostając w stanie nirodha lub nirvikalpa samadhi. Jego twarz się rozjaśniła; poinformował dewów, że powinni udać się do mędrca, który przebywał w samadhi i następnie… I następnie… Zająknął się i wymamrotał, że muszą uzyskać od niego kręgosłup. Idea odebrania kręgosłupa żywej istocie wydała mu się niedorzeczna, lecz było to jedyne możliwe wyjście.
Dewowie, bóstwa, które zapewniają ludzkim istotom wszystko, czego te potrzebują do życia, przychodziły teraz do jednej z nich niczym żebracy. Dostrzegli jogina: stanęli przed nim, lecz on przebywał w transie, siedząc jeszcze przez długi czas w tej właśnie osobliwej pozycji. Wreszcie otworzył oczy. Pełen szczęśliwości i spokoju, spytał dewów: „W czym mogę wam służyć?” Było to okrutne i trudne do wykonania – poprosić kogoś, by oddał swoje życie, tak żeby móc użyć części jego ciała do osiągnięcia własnego celu. To nawet nie jak domaganie się uzyskania nerki, lecz rzeczywiście proszenie o cudze życie. Zawahali się i niewyraźnie wymamrotali swoje życzenie. Czy Rishi [pierwotnie jeden ze skrybów spisujących Vedy; mędrzec, jogin realizujący się na ścieżce rozwoju wewnętrznego, który osiąga stany samadhi] byłby łaskaw złożyć swoje życie w ofierze, tak by mogli użyć jego kręgosłupa jako broni, która pokona asurę i przywróci całemu światu utęsknioną wolność? Jogin, który osiągnął już duchową realizację swojej własnej Istoty i doświadczał kajwalii, zwanej też jivan mukta [wyzwolenie doświadczane jeszcze za życia, stan jedności ze świadomością całego świata, także z Bogiem], zgodził się, przymknął oczy i spokojnie opuścił swe śmiertelne ciało.
Dewowie przyglądali się postawie mędrca. Zwano go Dadhichi, co przypomina imię Marichiego, innego wielkiego jogina powiązanego z marichyasaną. Ta postawa była wyjątkowa. Współcześni jogini, którzy niespecjalnie troszczą się o pozycje siedzące lub biegną po pomoce, by tylko móc do nich wejść, stwierdziliby, że postawa siedząca, w której przebywał mędrzec, miała w istocie swej konstrukcji znaczącą podporę. Większość pozycji siedzących, jak padmasana, virasana, siddhasana, gomukhasana itd., wymaga tego, by guzy kulszowe spoczywały na podłodze. Jeśli nie ściągnie się obręczy miedniczej, a okoliczne mięśnie nie zostaną odpowiednio rozciągnięte, trudno będzie zachować w nich wyprostowane i rozluźnione dolne plecy. Jednak w pozycji, którą stworzył Dadhichi, łuki stóp równomiernie rozkładają ciężar tułowia, a pięty podtrzymują guzy kulszowe, dzięki czemu miednica pozostaje uniesiona. Przy tym wszystkim dolne plecy są cały czas odpowiednio podparte. W efekcie pozycja ta nie wywołuje żadnego napięcia w dolnym odcinku kręgosłupa, obchodząc się bez jakiejkolwiek dodatkowej pomocy. Jest doskonała do pranajamy i medytacji, jeśli założyć, że kolana i kostki zostały wcześniej właściwie przygotowane.
Wówczas dewowie zabrali kręgosłup jogina i cała historia kończy się bardzo prosto. Indra, przywódca wszystkich dewów, nareszcie mógł zastosować broń sporządzoną z kręgosłupa Dadhichiego jako strzały-piorunu, którą rzucił w stronę asury. Vrittasura, widząc zmierzającą ku niemu dziwaczną broń, szybko powtórzył w pamięci całą listę zakazanych narzędzi, którą oddał Panu, i ku swemu przerażeniu spostrzegł, że nie było wśród nich tego, które zostało w niego skierowane! Chwycił go nagły strach przed śmiercią i poczuł się, co dla niego nietypowe, zupełnie bezbronny, i rzucił się do ucieczki z pola walki, i biegł z prędkością światła, taką samą, z jaką zbliżała się do niego broń. Mała kępka trawy, w której dewa najprawdopodobniej się ukrywał, utkwiła między jego palcami i potężny asura upadł na wznak – a powaliło go zwykłe zielsko. Rozpędzona broń dogoniła upadającego potwora i przeszyła go, a ta nowa broń Indry stała się znana jako vajra-aayuda, czyli broń pioruna. Od tego dnia stała ona głównym narzędziem Indry, a sama asana przeszła do historii jako vajrasana i dadhichyasana.
Powyższa historia pochodzi z upublicznionego przez Śrivatsę Ramaswamiego newslettera z kwietnia 2009 r.
Przekład: Agata Mrowińska (treści w nawiasach kwadratowych pochodzą od tłumaczki).
—
Śrivatsa Ramaswami (ur. 1939) jest jednym z najwybitniejszych żyjących nauczycieli jogi. Był bliskim uczniem Śri T. Krishnamacharyi, ojca współczesnej jogi, przez 33 lata.
Strona Śrivatsy Ramaswamiego: http://vinyasakrama.com/
Polska strona www na temat podejścia vinyasa krama: http://www.vinyasakramajoga.pl/
Najnowsze komentarze