Kszurika i Amritabindu Upaniszada. Nina Budziszewska
Czyli ostrze oświecenia i krople nieśmiertelności
Czego by nie mówić o Upaniszadach, a można mówić o nich wiele (właściwie bez końca…), to jedno można powiedzieć na pewno – w ich naukach zawsze chodzi o pewien rodzaj transformacji mentalnej, której jogin z wielką ochotę się poddaje. Zresztą sama joga jest sztuką transformacji świadomości, która pojawiła się w Indiach dość dawno; trudno wskazać jakiś dokładniejszy moment, może już nawet w czasach Cywilizacji Doliny Indusu, która swój rozkwit przeżywała w czasach 2600 p.n.e.-1900 p.n.e. Joga stała się środkiem do przekroczenia cierpienia – tego banalnie codziennego, egzystencjalnego, jak i absolutnego (powiedzmy – metafizycznego), czyli własnej śmierci, a ostatecznie – całkowitego wykroczenia poza świat sansary, świat zmienności i cielesności, wiecznej pogoni za trudno powiedzieć czym. Każdej żywej, a w szczególności świadomej istocie, wrodzony jest bowiem instynkt bezustannego parcia do przodu, który odpowiada za brak osadzania siebie w teraźniejszości. A co z koncentracją, ze spokojem, z radością ot tak, ze świetlistością umysłu (świadomości)?
Pogoń życiowa generowana jest przez specyficzne uwarunkowania umysłu: umysł działa poprzez tzw. wydarzenie mentalne, które joga zwie je writti od sanskryckiego rdzenia czasownikowego √vṛt: trwać/mijać, obracać/wirować, być, zachowywać się, odbywać się, mieć miejsce i iść do przodu – w dwóch słowach: działać i być aktywnym. Natura tych writti, poruszeń świadomości, jest taka, że albo mogą być aktywne w danym momencie, czyli świadome, albo chwilowo nieaktywne, czyli znajdujące się pod progiem aktualnej świadomości/uwagi, co nie oznacza jednak, że są uśpione i wyciszone. Oznacza to jedynie to, że warunkują one nasze życie i zachowania, ale jako tak zwana szara eminencja, decydująca zza kulis. Writti mają to do siebie, że są bezustannie działające (niczym nasze zachowanie), lecz zawsze obracające się wokół własnej osi, własnego centrum, czyli ego/ja (aham w sanskrycie, oraz bardziej techniczne określenia: ahamkara lub asmita). „Ja” ma jednak i inną nazwę, dużo bardziej przyjemną i dającą radość – atman. Potrzeba zatem pewnego środka, które jedno ja „zamieni” w drugie, ahamkarę/asmitę w atmana, pewnego ostrza, które przetnie aktywność writti.
Joga jest sztuką transformacji, a spośród rozlicznych środków, jakimi dysponuje, jeden jest szczególnie ostry… Ta gonitwa mentalna w codziennym doświadczeniu przejawia się w formie myśli, pragnień, odczuć, impulsów: muszę zrobić to, muszę zrobić tamto, chce tego, chcę tamtego, teraz myślę o tym, a zaraz o czymś innym. Tysiące zawirowań, które joga wycisza, bo spośród tysięcy bezustannie zmieniających się przedmiotów myśli osadza uwagę na jednym – to znaczy ujednopunktawia umysł. Kszurika Upaniszada, zaliczana do tzw. Upaniszad jogicznych, wkłada ostrze do ręki jogina – niezawodną broń pokonania i zabicia największego demona-wroga, którym jest… oczywiście ego w formie tysięcy zawirowań. Przy okazji, można zacytować tutaj słynny, filozoficznie (i filologicznie) zagadkowy, fragment Bhagawadgity VI.5:
Niech sam wydźwignie samego siebie.
Niech nie pogrąża samego siebie [w sansarze].
Albowiem sam jest sprzymierzeńcem samego siebie
i swoim własnym wrogiem.
– Bhagawadgita, czyli Pieśń Pana, J. Sachse (tłum.), Ossolineum 1986, s. 69.
Sanskryckim zaimkiem, który pojawia się w polskiej wersji pod postacią „sam”, jest nie kto inny, jak atman! Atman bowiem nie posiada tylko najwyższego znaczenia, jako nieśmiertelna sfera w człowieku, czysta i najwyższa świadomość – atman to po prostu „ja”, a wszystko zależy od tego, co w sobie za to „ja” uważamy. Czy identyfikujemy się z (1) ciałem i jego stanami, czy z – powiedzmy – (2) czymś w rodzaju duszy, co opuszcza ciało po jego śmierci, a w indyjskiej terminologii zwane jest różnorako: dżiwa, linga(-śarira), antahkarana…, czy z (3) najwyższą sferą, którą jedynie na okrętkę definiujemy, nigdy dosłownie opisać nie możemy, bo przekracza umysł i jego zdolności pojmowania oraz wszelkie kategorie. Właściwa identyfikacja, zwana także wiedzą rozróżniającą [świat sansary od brahmana), świadomością fundamentalnej różnicy („mnie” jako atmana od „mnie” jako zdarzeń emocjonalno-mentalnych, dziejących się we „mnie”, czyli od mojego „ja-codziennego”), jest więc kluczem do sukcesu, czyli wyzwolenia (moksza, kaiwalja) lub oświecenia (nirwana). A ta identyfikacja to nic innego, jak…. coś, do czego jogin dąży długie lata i długie życia, aż w końcu natrafia na pewne ostrze i uczy się, jak właściwie je używać. Ostrze, którym jest dharana, czyli koncentracja uwagi na jednym przedmiocie, najlepiej jakimś tej uwagi godnym, np. na Iśwarze, czyli boskiej postaci atmana w naszym sercu obecnym. Nie jest łatwym przedsięwzięciem, ale joga właśnie na tym polega – by trenować siebie w tym, co – choć niełatwe – to transformuje istotę świadomą w wolną, absolutnie dobrą i szczęśliwą istotę:
kṣurikāṃ sampravakṣyāmi dhāraṇāṃ yogasiddhaye
yaṃ prāpya na punar janma yogayuktasya jāyate
Opowiem o ostrzu, czyli dharanie, [prowadzącym] ku realizacji jogi;
po osiągnieciu tego [jogi], jogin już się nie odradza.
Zaiste! Koncentracja na jednym obiekcie, dharana, to ostrze, które prowadzi do celu jogi, czyli do kaiwalji, absolutnej wolności; jest przyczyną i celem Wed. Aby zrealizować dharanę, jogin udaje się w miejsce ustronne, w którym nikt i nic nie będzie mu przeszkadzał. Przybiera utwierdzoną pozycję ciała (asanę), zaczyna spokojną pranajamę i powoli wyciąga uwagę z pięciu zmysłów: niczym żółw (kurma) wciągnąwszy (samhritja) w siebie nóżki (anga), tak jogin zamyka swój umysł (manas) w sercu (hridi). Swoją drogą, jest to ulubiona metafora starożytnej jogi indyjskiej obrazująca pratjaharę, czyli wyciągniecie uwagi ze zmysłów. Jogin nabiera spokojnie powietrze w dół, chwilę je przetrzymuje w sobie, a potem wydycha, kierując ku górze. I tak powoli, pas à pas, krok za krokiem, kieruje najpierw wdech przez całe ciało aż po stopy, a następnie wydycha w odwrotną stronę: poprzez pięty, kolana, uda aż po pępek, centrum organów wewnętrznych, gdzie znajduje się początkowa partia suszumny (subtelnego kanału centralnego). Poprze nią jogin prowadzi swój oddech ku górze, niczym pająk podążający po swej pajęczynie, ku czakrze serca, potem gardła, skąd wypływa nieśmiertelna ambrozja…
Kierowanie oddechu, czyli uwagi, ku stopom, jest niezwykle ważne, ponieważ duży palec u stóp ma w sobie pewien słaby punkt, będący zarazem tajemnicą – marman, punkt Achillesowy czy Krisznowy, który należy przeciąć niczym Indra przeszywający ostrością pioruna ciało demona chaosu Writry, gdy ten wykazywał niebezpieczne zakusy panowania nad wszechświatem (Writra jako pewna metafora ego). Jogin mocą wzmożonej praktyki z finezją koncentruje się na marmanie i stopniowo go przecina, następnie przecina inne punkty: w łydkach i udach, co pozwala mu uwolnić oddech i doprowadzić go aż po gardło, gdzie zbiega się 101 subtelnych kanałów (nadi), spośród których suszumna jest najcenniejsza, ponieważ wyzbyta zanieczyszczeń, będąca niczym brahman. Tam znajdują się także inne kanały w liczbie 72 000, a wśród nich taitila. Należy przeszyć ostrzem noża gorącym niczym żar te 100 kanałów – jedynie suszumna pozostaje nietknięta, docierając do taitili, będącej niczym kwiat jaśminu. Oto jest wyzwolenie. A jogin, przecinając ostrzem dharany wszelkie pragnienia, łączniki ze światem sansary, osiąga stan nieśmiertelności, zdobywa najwyższy poziom świadomości…
Jogin staje się nikim innym jak samym Wasudewą (Kriszną rozumianym jako atman): asmyahaṃ Vāsudeva (jestem Wasudewą) oraz tad brahmāham (tym brahmanem jestem) – jego świadomość ze zwykłej świadomości ograniczonej do poziomu pięciu zmysłów i aktywności manasu transformuje się/wznosi się na poziom świadomości dżniany, co następuje mocą wzmożonej medytacji – oto nauka Amritabindu Upaniszady. Ta kropla (bindu) amrity (nieśmiertelności) jest atmanem, to Wasudewa, taka transformacja świadomości możliwa jest poprzez… rozpuszczenie więzów manasu mocą aktywności samego manasu. Manas posiada bowiem dwa aspekty. Jako nieczysty, bo ciągnący ku przedmiotom, jest przyczyną zaangażowania w świat, a przez to cierpienia, a jako czysty jest przyczyną wyzwolenia, czyli wydobycia się ponad świat zmiany.
Wszystko zależy zatem od tego, co jak uważnie i skutecznie medytujemy, czym writti zostają uciszane, a umysł stopniowo transformowany…
Bardzo dziękuje A ten artykuł . Dla mnie bardzo cenny
Dziękuję, a czy opisać może jeszcze którąś z jogicznych Upaniszad?