Joga a terapia. Maciej Wielobób odpowiada na pytania Piotra Marcinów
Piotr Marcinów: Napisałeś książkę pod wymownym tytułem „Terapia jogą”… Co cię skłoniło do jej napisania?
Maciej Wielobób: Bezpośrednim motywem do napisania książki były dwa warsztaty z acharyą A.G. Mohanem i jego żoną Indrą w Czechach. Zdałem sobie wtedy sprawę, że pokutuje wiele przesądów na temat terapii jogą w środowisku. Po pierwsze wiele osób, także niestety wielu nauczycieli jogi, traktuje jogę jako swego rodzaju pigułkę na pewne dolegliwości, bez wchodzenia w indywidualne uwarunkowania problemu u „leczonej” osoby. Drugi przesąd jest po części związany z pierwszym. Ponieważ zapomina się o tym, że dane schorzenie lub uraz może mieć indywidualne uwarunkowania, wiele osób sądzi, że można zaprojektować zestaw asan np. „na dolne plecy” czy „na tarczycę” lub „na nadciśnienie” taki sam dla wszystkich osób cierpiących na tego typu problemy. Niestety to nieprawda, pomijając już to, że często ta sama choroba ma inne przyczyny u różnych osób, to my sami również jesteśmy różni, inną praktykę leczniczą dostanie 70-letni emeryt, żyjący w samotności, a inną 30-letni sportowiec z rodziną i sporym obciążeniem zawodowym etc. Dlatego wystartowałem w roku 2009/2010 z serią seminariów o terapii jogą, z których później powstała książka.
Piotr Marcinów: Co było najtrudniejsze w tym przedsięwzięciu?
Maciej Wielobób: Trudno powiedzieć. Po pierwsze okazało się, że napisanie książki z bardzo bogatych notatek zajmuje więcej czasu niż mi się wydawało. Pierwotnie myślałem, że w zasadzie trochę wygładzę tekst i już będzie po wszystkim. W rzeczywistości okazało się, że jest z tym sporo więcej pracy. Kolejne zaskoczenie było po pierwszej redakcji, gdy znów okazało się, że mam więcej pracy niż się spodziewałem. Beata Policht, moja znakomita redaktorka, że tak powiem, wywróciła mi książkę do góry nogami. No i sporo trudności było na ostatnim etapie – tj. składu i druku, przyznam, że nie do końca znaleźliśmy wspólny język z wykonawcą. Tak czy inaczej wszystko skończyło się dobrze, książka już od stycznia bieżącego roku jest dostępna, a ja powoli zbliżam się do końca pracy z kolejną. Żeby nie przedstawiać tylko negatywnych aspektów pracy nad książką dodam, że było dużo więcej miłych, pozytywnych chwil. Doświadczyłem mnóstwa bezinteresownej życzliwości i wsparcia od ludzi, wiele osób cieszyło się razem ze mną przynajmniej tak samo jak ja i z niecierpliwością wyczekiwało książki.
Piotr Marcinów: Temat terapii jogą jest od jakiegoś czasu dosyć popularny i chyba nikogo specjalnie nie dziwi. Jednak jeśli spojrzeć na tą kwestię z perspektywy czasu, to wydaje się, że takie ujęcie jest stosunkowo niedawne i nowatorskie. Czy mógłbyś nam przybliżyć, jak budowały się relacje jogi i terapii.
Maciej Wielobób: Tak naprawdę to wszystko zależy od tego jak zdefiniujemy termin „terapia”. Joga, jako jedna z klasycznych filozofii indyjskich, od swoich początków stawia sobie za zadanie uwolnienie od cierpienia na poziomie egzystencjalnym. Wątki terapeutyczne w naszym współczesnym rozumieniu tego terminu, zaczęły się pojawiać jednak dopiero w postklasycznej hatha vidyi, a zatem można pewne sugestie „terapeutyczne” odnaleźć w takich tekstach jak Hatha joga pradipika czy Gheranda sanhita. Jednak uważam, że terapię jogą sensu stricto zapoczątkował Tirumalai Krishnamacharya w XX wieku swoją pracą, w której łączył głęboką znajomość psychologii i metodyki jogi z jednej strony, a ajurwedy z drugiej. W podobnym czasie pewne wątki terapeutyczne podejmowali też Śri Yogendra, Swami Sivananda i Swami Kuvalayanada, aczkolwiek moim zdaniem praca Krishanamacharyi była nie tylko najbardziej holistyczna, ale też najbardziej spójna z podstawami filozoficznymi jogi.
Piotr Marcinów: Czy nie sądzisz, że joga współcześnie, a w szczególności terapia jogą, jest odpowiedzią na potrzeby zachodniej cywilizacji – siedzący tryb życia, stres, zła dieta itd. – i specyfikę sekularyzowanego społeczeństwa? Taka tendencja jest też widoczna na przykład w buddyzmie, gdzie na zachodzie często akcentuje się wątki terapeutyczne i doraźne (doczesne) korzyści płynące z praktyki buddyzmu, natomiast wątki eschatologiczne i rytuały są w cieniu.
Maciej Wielobób: Bardzo trafna obserwacja. Współcześnie rzeczywiście oczekujemy stosunkowo szybkich rezultatów, choćby w aspekcie poprawy jakości życia. Ale ponieważ tak działa nasz umysł, musimy od tego zacząć – nie mamy innego wyjścia. Jednak gdy wyjdziemy od tego, powinniśmy stopniowo dążyć do poszerzania kontekstu naszej praktyki. Tu jest duża rola odpowiedzialnych nauczycieli.
Piotr Marcinów: Jakie elementy jogi są szczególności użyteczne w praktyce terapeutycznej i gdzie widzisz największe możliwości w zastosowaniu jogi jako terapii?
Maciej Wielobób: W praktyce terapeutycznej możemy wykorzystać rozmaite techniki jogi, w zasadzie nie tylko wszystkie człony jogi ośmioczłonowej, ale też kriya jogę i praktyki opisane w pierwszym rozdziale Jogasutr. Możliwości zastosowania są również bardzo szerokie, ale z mojego doświadczenia wynika, że najwięcej osób boryka się z napięciami w ciele w postaci urazów narządu ruchu (często uwarunkowanymi psychologicznie), jak również z frustracją, wypaleniem i brakiem umiejętności radzenia sobie z obciążeniami, które są niesione przez życie. We wszystkich tych przypadkach możemy pomóc jogą, ale często praktyka musi być wspomagana rozmową z nauczycielem, który ukierunkowuje pewne doświadczenia w ten sposób. Warto pamiętać, że gdy mówię joga, nie mam na myśli tylko asan, ale wszystkie dostępne praktyki. Na samych asanach nie da się zbudować kompletnego systemu terapeutycznego.
Piotr Marcinów: Do tego, że joga jest wykorzystywana w terapii układu ruchu lub walki ze stresem, to już chyba zdążyliśmy się przyzwyczaić, ale psychoterapia jogą, chociaż nie dziwi, nie jest specjalnie popularna. Jak myślisz, dlaczego tak jest, skoro problematyka psychologiczna w jodze była rozwijana od początku jej istnienia, natomiast praca z ciałem, taką jaką obecnie znamy, to całkiem niedawna historia?
Maciej Wielobób: Podejrzewam, że związane jest to z faktem, że wiele osób myśli, że joga ogranicza się do asan, pozycji jogi. A warto podkreślić, korzystając z okazji, że są one bardzo skromnym wycinkiem nauczania jogi, jak również że jest wiele systemów jogi, które obywają się zupełnie bez asan. Myślę, że im mocniej będzie się podkreślać szerszy kontekst jogi, taki jak choćby oduczanie się automatycznych zachowań i postaw postaw społecznych oraz praktykę medytacji, tym mocniej będzie się też akcentować wątki psychoterapeutyczne czy w ogóle psychologiczne w jodze.
Piotr Marcinów: Czytając twoją książkę nietrudno odnieść wrażenie, że jesteś daleki od dawania gotowych rozwiązań na konkretne schorzenia. Czy nie jesteśmy tacy sami i czy coś, co działa u mnie, nie powinno działać u kogoś innego i czy coś, co działa teraz, nie powinno działać za 20 lat?
Maciej Wielobób: Jest taki cytat jednego ze współczesnych sufickich nauczycieli – nieżyjącego już niestety Fazala Inayata Khana: „Everything matters, nothing matters” – „Wszystko się liczy i nic się nie liczy”. Tak samo, tezy zawarte w Twoim pytaniu są słuszne i niesłuszne. Z pewnej perspektywy jesteśmy tacy sami, z pewnej perspektywy jesteśmy inni. Tacy sami jesteśmy, gdy spojrzymy na świat z perspektywy puruszy (ducha), ale w jodze przynajmniej od czasów Patańdżalego podkreśla się, że nie pracujemy z puruszą, bo on żadnej formacji nie podlega. Pracujemy natomiast z prakriti, w skład której wchodzą ciało, umysł i zmysły. I tu jak łatwo zauważyć – bardzo się różnimy między sobą i żeby nasza praca miała sens musimy się odnieść do tych różnic. Ja sobie nie wyobrażam aplikowania takiej samej praktyki 18-letniej dziewczynie, będącej na utrzymaniu rodziców, jak 40-letniej kobiecie, która ma na głowie rodzinę i pracę zawodową, pomijając zestaw wielu innych uwarunkowań. A czy można dać takie same zalecenia osobie, która ma nadciśnienie z powodu nieprawidłowej diety jak osobie, u której choroba rozwinęła się na skutek nieradzenia sobie ze stresem? Takich przykładów można mnożyć mnóstwo.
Piotr Marcinów: Jakie jest znaczenie pracy z oddechem w terapii jogą? Chyba oddech jest często niedocenianym narzędziem, którym dysponujemy praktycznie cały czas. Swego czasu spotkałem się z opinią pewnego lekarza indyjskiej medycyny naturalnej – ajurwedy – że asany nie każdy może praktykować, natomiast pranajamę można dostosować praktycznie do każdego.
Maciej Wielobób: A.G. Mohan mocno podkreśla, że odpowiednia praca z oddechem jest dużo ważniejsza w terapii jogą niż na przykład dobór asan. Odrębnym, bardzo mocnym narzędziem leczniczym i nie tylko, jest sama praktyka pranajamy, choć rzadko się ją w tych celach współcześnie wykorzystuje.
Co do wypowiedzi twojego znajomego lekarza ajurwedy, w pewnym sensie się mogę zgodzić, aczkolwiek oczywiście powstaje kwestia jak zdefiniujemy asanę. Czy powolne unoszenie jednej ręki na wysokość barku w siedzeniu na krześle jest jeszcze asaną czy już nie?
Piotr Marcinów: Jaka jest relacja pomiędzy ajurwedą i terapią jogą?
Maciej Wielobób: Są wyraźnie skorelowane. Ajurweda dostarcza nam wielu narzędzi diagnostycznych, jak również pozwala uzupełnić anatomiczne i psychologiczne spojrzenie na człowieka. W książce poświęciłem odrębny rozdział ajurwedzie i uważam, że jest to prawdopodobnie najważniejszy rozdział tego materiału.
Piotr Marcinów: Dlaczego swoją książkę, rozpocząłeś od omówienia jam i nijam – pierwszych dwóch członów jogi klasycznej (astanga jogi), które się postrzega raczej jako praktyki o charakterze etycznym?
Maciej Wielobób: Z kilku powodów. Po pierwsze są podstawowymi i jednymi z najważniejszych praktyk jogi. Są dużo ważniejsze niż asany, ponieważ umożliwiają nam realną zmianę postaw i zachowań w życiu codziennym. Po drugie są to praktyki często zapominane współcześnie i pomijane w spojrzeniu na jogę. Po trzecie mają duży potencjał terapeutyczny.
Piotr Marcinów: Jakie jest znaczenie pracy z umysłem w praktyce jogi i terapii jogą?
Maciej Wielobób: Gdy powiem, że zasadnicze, to zabrzmi to trywialnie, ale to prawda. Dlatego właśnie takie znaczenie ma praktyka jamy i nijamy, ale także wprowadzenie do koncentracji i medytacji. Na gruncie współczesnej medycyny jest przebadane, że określone postawy i zachowania przyspieszają zdrowienie. Wiemy również, że wiele zaburzeń, chorób i urazów wymaga przepracowania na poziomie mentalnym, gdyż są wyrazem naszego napięcia. Ponadto osadzenie terapeutycznej praktyki w kontekście psychologicznym pozwala naturalnie rozwinąć terapię w „normalną” praktykę.
– –
Maciej Wielobób – nauczyciel jogi, specjalista terapii jogą i psychologii jogi. Redaktor naczelny portalu JogaSutry.pl, autor książek: “Terapia jogą. Joga i ajurweda w leczeniu chorób, rehabilitacji ruchowej i psychoterapii” i “Pranajama. Sztuka zatrzymania umysłu”. Aktualnie pracuje nad książką o psychologii jogi klasycznej, która ukaże się w 2012 roku. Prowadzi zajęcia jogi w Krakowie, jak również warsztaty i szkolenia nauczycielskie w całej Polsce. Pisze znanego bloga o jodze.
Najnowsze komentarze