Refleksje po seminarium i warsztatach jogi z Maciejem Wielobobem. Beata Policht
W weekend 24 – 25.09.2011, po wakacyjnej przerwie, Maciej Wielobób rozpoczął w swojej Pracowni Jogi nowy cykl seminariów i warsztatów.
Sobotnie seminarium poświęcone było podstawom metodyki nauczania jogi. Maciek postawił nam – przyszłym i obecnym nauczycielom – szereg pytań, na które każdy, kto myśli o nauczaniu jogi, powinien poszukać odpowiedzi. Wprawdzie na poprzednich warsztatach i seminariach często krążyliśmy wokół tych zagadnień, ale teraz zostały one zebrane i w pewien sposób uporządkowane.
Przede wszystkim zastanowiliśmy się nad tym, czym powinien kierować się nauczyciel jogi, kiedy już się nim zostanie. Tym motywem jest współczucie jako postawa działania, wypływającego z rozumienia, że ktoś jest taki sam jak ja, ale cierpi, a ja wiem (a przynajmniej powinienem/powinnam wiedzieć), jak to cierpienie usunąć. I tu istotna uwaga – współczucie to nie to samo, co empatia (zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób). Nauczyciel jogi widzi, rozumie, że ktoś cierpi, pomaga mu, ale nie współodczuwa z nim tego cierpienia.
Kolejne, na pozór naiwne pytanie, to czy nauczyciel jogi w ogóle jest potrzebny, skoro obecnie mamy dostęp do całego mnóstwa publikacji wraz całym zasobem Internetu. Czy nie można sobie po prostu doczytać, popatrzeć na zdjęcia i filmiki (niech żyje Youtube), wpisać w Google? Jeżeli chodzi nam wyłącznie o asany, to pewnie tak, ale jeśli chcemy się zaznajomić się z jogą w klasycznym rozumieniu, wraz z całą jej tradycją i licznymi praktykami, to już nie do końca. Zainteresowanych rozwinięciem tego szerokiego tematu zachęcam do przeczytania postu na blogu Maćka „Kilka uwag o relacji nauczyciel – uczeń w jodze”.
Skoro nauczyciel jednak jest potrzebny, to nasuwa się następne pytanie – jak rozpoznać dobrego nauczyciela? Odpowiedź na nie jest niezwykle prosta: nauczyciel jest dobry, gdy to, czego naucza, skutkuje w pozytywny sposób. Jeżeli przestaje inspirować, trzeba go zmienić. Brzmi radykalnie? Nie, jeśli pomijając relacje emocjonalne nawiązujące się pomiędzy nauczycielem a jego uczniami pamiętamy, że nauczyciel jest także narzędziem na naszej drodze do samadhi.
Druga część seminarium poświęcona była wprowadzeniu do nauczania vinyasa krama jogi, a konkretnie nauczania asan, pranajamy i technik koncentracyjno-medytacyjnych. Maciek podzielił się z nami swoimi doświadczeniami i znowu zebrał w całość to, co często powtarza na swoich seminariach i warsztatach. Ponieważ podstawą pracy w vinyasie jest oddech i jego synchronizacja z ruchem, to właśnie od nauki koncentracji na oddechu, wprowadzenia oddechu ujjayi i synchronizacji ruchu z oddechem w prostych sekwencjach dynamicznych powinniśmy zacząć zajęcia. Przy okazji należy zwrócić uwagę, jakie ruchy wykonujemy przy wdechu, jakie na wydechu i na bezdechu. Następnie wprowadzamy synchronizację ruchu z oddechem w pozycjach statycznych. W zależności od stopnia zaawansowania uczniów wprowadzamy kolejne praktyki – pranajamę i praktyki koncentracyjno – medytacyjne. Maciek już wcześniej często podkreślał, że nauczyciel jogi powinien dysponować wiedzą i umiejętnościami odnośnie wszystkich praktyk jogi, aby móc je zastosować w razie potrzeby, bo asany nie stanowią remedium. Inny ważny motyw stale przewijający się przez spotkania z Maćkiem to wręcz obowiązek stopniowego wprowadzania w nauczanie całego kontekstu jogi rozumianej klasycznie – tu znowu odsyłam na blog Maćka.
Większość uczestników seminarium spotkała się z Maćkiem (i asystującą mu na tym warsztacie Anetą Furgalską) następnego dnia na warsztatach. Tym razem tematem była koncentracja w asanach. Zaczynając od prostych sekwencji dynamicznych, koncentrowaliśmy się na mentalnym powtarzaniu myśli “wdycham życie i światło // i promieniuję tym samym”, synchronizując ją z wdechem (“wdycham życie i światło”) i wydechem (“promieniuję tym samym”) i w miarę możliwości wprowadzając też odpowiednią wizualizację. Stopniowo przechodziliśmy do coraz trudniejszych asan, obserwując, jak powtarzanie wyżej wymienionej formuły wpływa na nasz oddech i koncentrację. Przyznam, że koncentracja na afirmacji podczas 25 wydłużonych oddechów (a zatem ok.5-8 minut) w bhujangasanie (jak będę prowadzić samochód w drodze powrotnej?!) oraz w mahamudrze (dzięki Aneto za korektę pleców, nie sądziłam, że jestem w stanie dotrzeć do tych mięśni grzbietu) była dla mnie naprawdę ogromnym wyzwaniem, nie mówiąc już o wizualizacji światła. Niewątpliwie było to ciekawe doświadczenie.
W tym cyklu warsztatów Maciek postanowił omawiać na zajęciach najważniejsze teksty „jogicznego” kanonu. Dlatego w drugiej części zajęć przeczytaliśmy „Mandukję upaniszadę” (tłum. M Kudelska), która wymienia i objaśnia cztery stany świadomości: waiśwanarę – stan czuwania, taidżasę – stan marzeń sennych, prażnię – stan snu głębokiego i turiję – stan czystej świadomości, łączący trzy poprzednie w jedno, wyrażający się w dźwięku sylaby Om. Warsztaty zakończyły się obszerną praktyką pranajamy i medytacji, którym Maciek stopniowo poświęca coraz więcej czasu i uwagi.
Jak zwykle wyjechałam z Krakowa pełna nowych doświadczeń, stawiając sobie kolejne pytania odnośnie swojej praktyki i naładowana pozytywną energią.
– –
Beata Policht jest nauczycielką jogi, prowadzi zajęcia w Przemyślu: http://www.praktyka-asan.pl/
Warsztaty z Maciejem Wielobobem: http://maciejwielobob.pl
Najnowsze komentarze