Czy można praktykować jogę na podstawie filozofii Zachodu? Mirosław Piróg
Nie tak dawno temu zostałem zaproszony do wygłoszenia wykładu, którego temat został mi zaproponowany i wzbudził moje zainteresowanie. Prowadzę wykłady z filozofii jogi i jak dotąd nie wpadło mi do głowy by postawić sobie takie pytanie: Czy można praktykować jogę na podstawie filozofii Zachodu? Pytanie to na pierwszy rzut oka wydaje się obrazoburcze. Przecież joga wyrosła tysiące lat temu na gruncie indyjskim, i dopiero w XIX wieku pojawiła się na Zachodzie. Ponadto, joga to przecież jeden z sześciu klasycznych systemów filozofii indyjskiej i czymś niewłaściwym wydaje się, by sugerować, że do praktykowania jogi potrzeba jakieś filozofii zachodniej. Nawet jeśli to, co uprawiają współcześnie miliony ludzi na Zachodzie mało przypomina praktyki joginów hinduskich z dawnych epok, to każdy z praktykujących bez chwili wahania zgodzi się, że joga jest „importowana” ze Wschodu.
Spróbujmy jednak bliżej przyjrzeć się tytułowemu pytaniu. Nie będzie nam chodziło przy tym o rozpatrywanie kwestii pochodzenia jogi, ale raczej przyjrzymy się temu, w jakich celach ją się dzisiaj uprawia. Każdemu, kto choćby minimalnie zaznajomiony jest z dziejami jogi, dobrze wiadomo, że przechodziła ona fundamentalne przemiany w ciągu tysiącleci swego istnienia. By podać najbardziej wyrazisty przykład owych przemian warto wspomnieć, że klasyczna joga Patańdźalego, opisana w jego „Jogasutrach”, ledwie wspomina o asanach. Natomiast współcześnie praktyka jogi na Zachodzie skupia się prawie wyłącznie na asanach, potem sięga się czasem do pranajamy, a jedynie zaangażowanym adeptom proponuje się medytację. Pozostałe płatki jogi są, by tak rzec, nierozwinięte. Joga jawi się więc głównie jako jeden z wielu obecnych w kulturze Zachodu zestawów ćwiczeń, które mają za zadanie poprawić naszą kondycję fizyczną i psychiczną.
Celem jogi w jej pierwotnym sensie jest opanowanie psychofizycznej struktury organizmu w takim stopniu, by było możliwe przekroczenie jego ograniczeń i osiągnięcie ostatecznego wyzwolenia. Oczywiście ten cel jogi, sformułowany krótko i zwięźle na samym początku Jogasutr Patańdźalego jako „powściągnięcie zjawisk świadomościowych”, nie jest tym, co zajmuje ćwiczących w tysiącach sal szkół jogi. Ich celem jest wstępna integracja ciała i psychiki, czyli osiągnięcie stanu spokoju wewnętrznego, załagodzenia emocji, odczucia radości z bycia w ciele, pozbycia się napięć, wyzbycia się choćby w minimalnym stopniu codziennego rozgardiaszu myśli. Gdy praktykujący jogę osiągnie owe podstawowe cele staje się zwykle entuzjastycznym jej zwolennikiem. Zgodnie z frazą Juwenalisa „Mens sana in corpore sano” podjęcie praktyki jogi doprowadza do wspomnianych powyżej pozytywnych zmian, które dla większości ćwiczących są wystarczającym powodem do tego, by zajmować się jogą. Postawę większości osób zajmujących się jogą zdają się wyrażać słowa: „Po co jakaś filozofia, gdy czuję się dobrze i moje ciało jest sprawne”?
To istotne pytanie – po co filozofia? Czy praktykujący jogę na Zachodzie robią to na podstawie filozofii Wschodu? Śmiem wątpić. Czy jest im potrzebna jakaś filozofa Zachodu? Bynajmniej. Oczywiście należy tu rozróżnić poziomy zaawansowania w jodze, ale z tą filozofią wszędzie jest tak samo – czy to na Wschodzie, czy na Zachodzie – zajmuje ona tylko nielicznych.
Celem jogi jest osiągnięcie wyzwolenia, wolności. Eliade napisał, że Indie wynalazły wolność jako ostateczny cel człowieka. Wolność jest także celem każdej praktycznej filozofii. Tak pojmowano filozofię na Zachodzie u jej początków, w starożytności, w Grecji, Rzymie i w całej epoce hellenistycznej. Wszyscy wiemy, że w tamtych czasach rozwijały się słynne szkoły filozoficzne – stoicka i epikurejska. Może mniej znane są szkoły sceptyków i cyników. Jednak celem wszystkich tych szkół było nauczenie adepta jednej podstawowej umiejętności – jak być wolnym, czyli jak żyć szczęśliwie. Oznaczało do doprowadzenie do przemiany życia, tak radykalnej, jak to tylko możliwe. Taki też jest cel jogi. Według zachodnich filozofów źródłem cierpienia człowieka są namiętności, które nie pozwalają żyć prawdziwie i szczęśliwie. Joga także mówi o panowaniu nad sobą, o koniecznej do uzyskania tego celu kontroli ciała – co dziś często niestety oznacza dla praktykujących umiejętność wykonywania skomplikowanych pozycji jogicznych, albo akrojogicznych akrobacji.
Filozofowie wspomnianych szkół podawali reguły życia, które miały doprowadzić do osiągnięcia właściwego sposobu życia. Reguły te nie różnią się wiele od zasad ujętych w jogicznych jamach i nijamach. Dążenie do prawdy, powstrzymywanie się od egoistycznej chęci posiadania, zadowolenie tym, co się posiada, studiowanie tekstów w celu poznania samego siebie, oddanie się rozmaicie rozumianemu absolutowi – to znajdziemy w jodze i u każdego starożytnego filozofa Zachodu.
Konkluzja moja brzmi następująco – do uprawiania jogi jest potrzebna filozofia, a czy to będzie filozofia Wschodu czy Zachodu, jest już drugorzędne. Potrzebna jest filozofia, by joga nie przekształciła się w pozbawioną aspektów duchowych gimnastykę. Nie mam nic przeciw gimnastyce, ale warto, by joga pozostała też ścieżką do duchowego doskonalenia się. Joga nie jest obca duchowi Zachodu, może natomiast po modyfikacji i dostosowaniu do potrzeb i stylu życia człowieka Zachodu stać się wspaniałym środkiem do pracy nad sobą.
Najnowsze komentarze