Słowo to też działanie – o języku w procesie doświadczania. Agata Mrowińska
Bardzo niewielu zdaje sobie sprawę z tego, jakie to jest proste:
że bycie uduchowionym oznacza bycie naturalnym. (Hazrat Inayat Khan)
Poznawanie odbywa się poprzez praktykę, a joga jest jedną z nich. Jeśli jest dla nas, wędrujących na jej ścieżce, tak wyjątkowa, to dlatego, że interesujemy się nią zazwyczaj w wieku, kiedy – wydawało by się – niewiele pozostało do nauczenia, jeśli chodzi o aktywność międzyludzką. Jesteśmy dojrzali. Okres intensywnego przeżywania tego, co nowe, ciekawe, zaskakujące, zamknął się w dzieciństwie. Od tamtej pory staliśmy się bogatsi o stałe wzorce, schematy działania, zachowań. A zapłaciliśmy – świeżością spojrzenia.
Pojawiają się jednak w naszej dojrzałej codzienności takie bodźce, które wyrywają nas z zastałych schematów, a reagujemy na nie dwojako. Możemy w negatywny sposób odczuć usuwanie się znanego gruntu spod naszych silnych stóp – to, co nieznane, wywołuje niepokój, niszczy wypracowany rytm bycia. We władanie ciałem i umysłem wchodzą intensywne emocje, zanika jasność spostrzeżeń i pewność co do sytuacji, w której się znaleźliśmy. Przeżywamy gwałtowny atak kłębiących się, nieuporządkowanych myśli, a ten cichy monolog zatruwa każde nasze działanie.
Możliwe jest jednak także inne przejście, które z powyższym łączy delikatne poczucie zagubienia, i w moim przekonaniu jest to stan pozytywny. Objawia się, być może, poprzez poczucie pustki, pewnego subtelnego rozpuszczania się uwarunkowań. W przeciwieństwie do powyższego – nie jest doświadczeniem czysto intelektualnym. Trudno je zdefiniować, towarzyszą mu jednak dwie wyjątkowe jakości: lekkości i oczyszczania. Przypomina wrażenie dostrzeżenia znaczenia czegoś, co do tej pory było przez nami ukryte.
Wartość takiego doświadczenia tkwi w przekroczeniu dwóch poziomów – myśli i uwarunkowań. Paradoksalnie, bodźcem do wyjścia poza te warstwy może stać się język, przekaz słowny, przez wszystkich wielkich myślicieli traktowany jako odzwierciedlenie ludzkich przeżyć i mądrości. Co więcej, język posiada pewne narzędzie, adekwatne do kreowania tego typu odbioru. Są nim metafory.
Warto zastanowić się nad ich literackim potencjałem. W czym bowiem tkwi siła przenośni? Jest to zabieg słowny, którego sens wykracza poza zwykłe połączenie znaczeń zastosowanych pojęć. To pewna gra, choć jej konsekwencje nie mają nic wspólnego z zabawą. Celem jest wykreowanie u odbiorcy takiego wrażenia, jakiego doświadczył w zetknięciu z fragmentem świata autor metafory. Zamiarem nie jest więc przekazanie wiedzy na poziomie intelektualnym, ale w formie doświadczenia. Sytuacja odczytania przenośni staje się zwierciadłem przeżycia twórcy, sztucznym wykreowaniem analogicznej sytuacji do przeżytego zdarzenia. W efekcie w umyśle odbiorcy ma pojawić się takie samo wrażenie, co u autora.
Osiągnięcie tego twórczego celu nie może być łatwo osiągalne, skoro tyle pośród nas nieporozumień i kwestii niedopowiedzianych. Fundamentem takiego przekazu jest bowiem prostota. Zdecydować się na prostotę – to wyzwanie! Mówić tak, by słowa oddawały wierny, czysty obraz naszych spostrzeżeń. Opowiadać tak, by nie wprowadzać w błąd czy nie wytwarzać wątpliwości. To wielka odpowiedzialność – przecież poprzez język wpływamy na stan osoby, która odbiera wysyłane informacje. Plątanina pojęć stosowanych poza ich definicjami oraz mieszanie znaczeń wprowadzają zamęt w odczuciach osoby, z którą się komunikujemy. Krzywdzimy odbiorcę i to najczęściej na poziomie głębszym niż intelektualny. Kreujemy zmieszanie, wprowadzamy chaos. Dlatego mówiąc, nieustannie musimy podejmować decyzję, którą z definicji słowa wybieramy i umieszczać ją w systemie naszego indywidualnego języka – tak aby warsztat wypowiedzi był oczywisty dla słuchacza, by mógł on wiedzieć, do jakich znaczeń się odwołujemy. W ten sposób nasza mowa wkracza w zakres podstawy wszystkich jam – ahimsy. Zachwyt nad wiedzą, znajomością różnorodnych pojęć z odmiennych systemów (które posługują się często tymi samymi słowami, lecz odmiennie je tłumaczą: np. pojęcie umysłu dla cywilizacji europejskiej a umysł jako konstrukt w jodze) powinien więc ustąpić zawsze funkcjonalnemu podejściu do procesu komunikowania się.
Dla mnie doskonałym wzorcem przejrzystego i funkcjonalnego stosowania języka, a przez to bodźcem dla doświadczania, jest pisanie Hazrat Inayata Khana. Jego teksty, dotyczące kolejnych stopni na ścieżce rozwoju wewnętrznego, urzekają swą przejrzystością i trafnością spostrzeżeń. Nie są źródłem wiedzy, a punktem wyjścia dla osobistego przeżycia. Nie informują, lecz nieustannie prowokują do reagowania, do odnoszenia ukrytych treści do własnych doświadczeń, co więcej, sam odbiór jest specyficznym rodzajem doświadczenia. Ulotny moment zatrzymania się nad tekstem wypełnia się mocnym, choć przemijających poczuciem zespolenia się z ważną, piękną siłą. Niewątpliwie wyznacza kierunek, w którym warto podążać, jak jednak utrwalić tę drogę? Czy jakości, pojawiające się w procesie odczytywania znaczeń – to już potencjał medytacji?
Takie może być działanie przejrzystego języka. Rodzi się ono ze szczerej postawy doświadczonego, swobodnego autora. By jednak siłę przekazu ożywić, konieczne jest analogiczne podejście odbiorcy. Żeby tę jasność uzyskać – zdobądźmy się na świeżość! Śmiało i z otwartością zanurzajmy się w wybranych dziełach, z wiarą – że tak warto, że zaowocuje to nowym, ciekawym wydarzeniem w przestrzeni naszego umysłu. Być może uda nam się przy okazji zgubić to, czego już w nim nie potrzebujemy. Jeśli sami się zagubimy – będziemy mieli okazję, żeby się odnaleźć.
Kiedy (…) umysł uspokoi się, odbicie stanie się wyraźne, tak jak woda w jeziorze, kiedy tafla jest nieporuszona. (Hazrat Inayat Khan)
Obydwa cytaty pochodzą z teksu Hazrat Inayata Khana Oczyszczanie umysłu: http://www.sufizm.edu.pl/oczyszczanie-umyslu-sufizm-inayat-khan/
– –
Agata Mrowińska – nauczycielka jogi, była redaktor naczelna portalu JogaSutry.pl. Ukończyła kurs nauczycielski u Macieja Wieloboba, prowadzi zajęcia w Pracowni Jogi Macieja Wieloboba w Krakowie.
Tak sobie myślę :-). Słowa ,
“Nie informują, lecz nieustannie prowokują do reagowania, do odnoszenia ukrytych treści do własnych doświadczeń, co więcej, sam odbiór jest specyficznym rodzajem doświadczenia”
Niezmiernie podoba mi się powyżej cytowany fragment. Inspirując się Twoim wpisem Agato, a także poprzednimi , powstało we mnie pewne pragnienie. Od jakiegoś czasu , wewnętrzna siła pcha mnie , abym pokłonił się wiedzy.
Słuszna jest konkluzja , że słowa nie informują, lecz nieustannie prowokują do reagowania. Sam odbiór , jest specyficznym rodzajem doświadczenia , stymulowanym poprzez informację.
Wiedza przekazywana bez słowa , jest prawdą o percepcji , a wiedza przekazywana słowem , jest prawdą o ciele. Nie powinno się robić , w tym względzie fałszywego rozróżniania , co jest pierwsze , a co drugie , ale tylko , co jest do zrobienia.
Zmierzam do tego , że nie można lekceważyć wiedzy , jako takiej i skłaniam się w kierunku wiedzy .
Informacja ma się do wiedzy tak , że pierwsza nie bazuje na osobistym doświadczeniu , ale może nim się stać , jednak jeszcze nie w pełni działa. Być może działa , ale w sposób nieświadomy. Natomiast wiedza wynika z połączenia doświadczenia z informacją.
Informacja traci swoje dogmatyczne , konceptualne znaczenie , poprzez doświadczenie , jak to działa , albo traktowanie jej jako pustej.
O tym napisał Maciej Wielobób , w poprzednim artykule . Reintegracja jest możliwa i pożądana na każdym poziomie , a dokonuje się poprzez współczucie.
O ile posiadamy informację , o istnieniu pozycji jogi , albo słowa , które głosi prawdę o działaniu , pojawia się cel , w postaci transformacji informacji w wiedzę , ale integracja nie będzie możliwa bez współczucia , a poprzez współczucie jest możliwa na każdym poziomie .
Teraz rozumiem równość wiedzy i percepcji i kieruję ukłon w stronę autorów portalu Jogasutry.pl
W szczególności Piotr Marcinów , jako orędownik wiedzy miał ze mną małą przeprawę , ale teraz rozumiem jego stanowisko.
Mój wpis , w żaden sposób nie polemizuje z artykułem Agaty , a jedynie jest pokłonem w stronę dobrze pojętej wiedzy 🙂
Wtedy gdy Maciej Wielobób pisał o funkcjonalności asany , już widziałem rozwinięcie takiego podejścia w stronę wiedzy , a to jest moja pięta achillesowa.
Agato wspaniale przekazałaś ducha funkcjonalności słowa.
Pozdrawiam.
dziękuję, mam nadzieję, że artykuł okazał się pożyteczny. miło mi, również pozdrawiam
Masz piękny dar wprowadzania w zadumę i ciepły, kontemplacyjny nastrój. Oby więcej takich tekstów, szczególnie podczas nadchodzących długich wieczorów.
dziękuję za ciepło z komentarza 🙂
pozdrawiam
Melodie Wilgi albo mogą
Słyszane być przez byle kogo-
Albo tylko przez Boga.
Dla Ptaka to niewiele znaczy,
Czy pustka w krąg, czy tłum słuchaczy-
Nie zaśpiewa inaczej.
To raczej rzecz samego Ucha,
Które to tak, to owak słucha-
Dźwięcznie, lub Głucho.
To, czy Znak w śpiewie się rozlega,
Czy też nie słychać w nim niczego-
Na nas polega.
“Las mieści w sobie każdą z Gam”-
Sceptyk wykaże- sobie- nam-
“Nie Las! Ty sam!”
Napisała Emily Dickinson, a mnie przypomniał się ten wiersz w trakcie czytania Twojego tekstu. Pozdrawiam Cię serdeczie i przepraszam, że to nie jest prawdziwy komentarz 😉
Sprecyzuję jeszcze rozróżnienie na informację i wiedzę , które to rozróżnienie , tworzy się w zależności od postrzegania. Każda rzecz działa jako informacja , percepcja i wiedza. Wszystkie są sobie równe. Informacja jest formą , percepcja pustką , a rozumienie , że są sobie równe jest wiedzą.
Działanie przebiega na linii , od niewiedzy do rozumienia. Od nieświadomości do świadomości. Każda rzecz działa w tym duchu z osobna i współzależnie. Rozróżnienie na informację i wiedzę jest ważne dlatego , że zawieszanie się na informacji nie jest wiedzą , a zawieszanie się na braku informacji , również nie jest wiedzą . Dlatego mądrzy ludzie mówią , że joga jest metodą . Mądry człowiek mówi , joga jest metodą , nie zawieszaj się na metodzie , jako nauczyciel form.
Tak samo jak w słowach istnieją formy alfabetu , a potem cała gramatyka , wszystko służy funkcji poznawczej i zmierza w kierunku wiedzy.
Pozdrawiam
A mój ulubiony fragment, do którego wracam myślami, to ten:
“Zdecydować się na prostotę – to wyzwanie! Mówić tak, by słowa oddawały wierny, czysty obraz naszych spostrzeżeń. Opowiadać tak, by nie wprowadzać w błąd czy nie wytwarzać wątpliwości. To wielka odpowiedzialność – przecież poprzez język wpływamy na stan osoby, która odbiera wysyłane informacje. Plątanina pojęć stosowanych poza ich definicjami oraz mieszanie znaczeń wprowadzają zamęt w odczuciach osoby, z którą się komunikujemy. Krzywdzimy odbiorcę i to najczęściej na poziomie głębszym niż intelektualny. Kreujemy zmieszanie, wprowadzamy chaos. Dlatego mówiąc, nieustannie musimy podejmować decyzję, którą z definicji słowa wybieramy (…) Zachwyt nad wiedzą, znajomością różnorodnych pojęć (…) powinien więc ustąpić zawsze funkcjonalnemu podejściu do procesu komunikowania się”.
Pozdrawiam 🙂
cieszę się, że ta kwestia porusza. dzięki za reakcję
pozdrawiam 🙂
Ja muszę swoje reakcje hamować, bo jak czytam tak świetne artykuły , ciągle mam coś do powiedzenia.
Hamuję się , aby nie wyglądało, to tak jednostronnie.
Dziękuję i pozdrawiam 🙂
Ps. Praktyka słowa ma dwa znaczenia , jedno to prowadzenie do doświadczenia ciała , a drugie do doświadczenia pustki. W tym drugim kontekście , wskazanie na umysłowe ograniczenia , poprzez wytworzenie lekkiego pomieszania , ma swój cel. Hodża Nassrudin dezorientuje nas swoimi wypowiedziami , aby uwolnić od atohipnotycznego stanu – wiem . Cierń w pięcie , to musiało boleć 🙂