Joga jest z natury feministką
Joga z natury jest feministyczna.
A pisząc: feministyczna, mam na myśli humanistyczna.
Pierwszym nauczycielem jogi był Śiwa. Pierwszym uczniem – Parwati. A pokorna ryba podsłuchała nauczania i przekazała je ludzkości.
Tak właśnie prezentują się pierwiastki męski i żeński w naszej praktyce. Śiwa, energia męska – daje, Parwati, energia kobieca – otrzymuje. A pokorna ryba odzwierciedla pragnienie rozwinięcia ograniczonej świadomości w kierunku ekspansywnej, nieskończonej świadomości. Te aspekty istnieją w każdym z nas. Jako nauczyciele zawsze dzielimy się wiedzą, jako uczniowie nieustannie się uczymy, jako ludzie rozwijamy się.
W jodze dążymy do zintegrowania tych części, połączenia ich w całość i odnalezienia drogi, która pozwoli nam wrócić do prawdziwego ja. Jeśli tylko zrównoważymy nasze energie, możemy stać się czymś lepszym, większym, czymś boskim. Jeżeli będziemy pielęgnować naszą męską energię, zaniedbując kobiecą lub odwrotnie, nigdy nie osiągniemy celu naszej praktyki. Jeśli nie będziemy w stanie postępować w ten sposób w naszym najbliższym otoczeniu, nigdy nie dojdziemy do celu.
Najwyższa manifestacja boskości nie objawia się w żadnej formie, nie posiada płci. Niezmiennie: Atman (indywidualna jaźń) nie ma płci. Nie jesteśmy naszymi ciałami, nie jesteśmy naszymi umysłami, jesteśmy boskością. Ona zaś nie przybiera postaci boga czy bogini, ponieważ przekracza granice umysłu i ciała. To ostateczna i jedyna rzeczywistość.
W Prawach Manu (Manusmryti), starożytnym indyjskim traktacie stanowiącym jeden z pierwszych kodów prawnych, czytamy: „Bogowie zamieszkują tam, gdzie kobiety otacza się szacunkiem, a gdzie okrywa się je hańbą, wszystko jest stracone”. To naprawdę piękne zdanie. Jednak, w tym samym tekście pełno zaleceń przesiąkniętych mizoginizmem. Oto jedno z nich: „Jeżeli kobieta podsłucha przypadkiem choć odrobinę recytacji mantr wedyjskich, do jej ucha należy wlać gorące stopione szkło.”
Mizoginizm ma naprawdę długą historię na całym świecie; zarówno na wschodzie, jak i na zachodzie. Oczekujemy więcej od jogi i duchowości, ale jakże często odczuwamy rozczarowanie. We współczesnej historii jogi byliśmy świadkami, jak Indra Devi nie została przyjęta przez Krishnamacharyę do grona uczniów jedynie ze względu na płeć. Dopiero wstawiennictwo Maharadży Majsuru przekonało Krishnamacharyę do zmiany zdania. Nadal w wielu aśramach w Indiach kobiety muszą ubierać długie spodnie i koszulki z długimi rękawami na praktykę, podczas gdy mężczyźni mogą założyć, cokolwiek chcą.
Moje własne doświadczenia, jako ucznia i nauczyciela, wiążą się z nieodłącznym konfliktem między duchowością a seksizmem. Studiowałam u fantastycznych nauczycieli, jednak niektórzy z nich odmawiali uczenia mnie pewnych asan, twierdząc, że: „Nie są one odpowiednie dla kobiet”. Uzasadniali to złym wpływem na organy rozrodcze, dotyczyło to nawet prostych pozycji, które w sposób oczywisty nie miały żadnego z nimi związku.
Zdarzyło mi się pracować w szkołach jogi, których właścicielami byli mężczyźni, gdzie wraz z innymi zatrudnionymi nauczycielkami doświadczałam molestowania. Jest to rzadkie zjawisko, jednak występuje również w świecie jogi. Nasuwa się pytanie, dlaczego w jodze, która ma na celu transformację naszej niskiej jaźni w jaźń boską, funkcjonują: szowinizm i mizoginizm? Dlaczego podobnymi spostrzeżeniami dzieliły się ze mną inne praktykujące kobiety?
Jednocześnie, mężczyźni również doświadczają dyskryminacji w świecie jogi. Słyszałam od wielu, że samo przekroczenie progu studia jogi powoduje, że traktowani są jak intruzi. Czy wówczas zaskakuje niechęć mężczyzn do jogi, skoro muszą liczyć się z nieprzyjaznymi spojrzeniami koleżanek oraz uwagami: „Weź blok, będziesz go potrzebował, bo jesteś mężczyzną”? Powszechne złe traktowanie kobiet nie uzasadnia tego zachowania – w feminizmie nie chodzi o przejmowanie najgorszych cech mężczyzn.
Tak, mizandria funkcjonuje również w jodze. Rozmawiamy o ucieleśnieniu wewnętrznej bogini poprzez praktyki w Pełni Księżyca, wsłuchujemy się w nasz cykl miesięczny, no to wyobraźmy sobie salę pełną mężczyzn pragnących mocniej ucieleśnić ich wewnętrznego walecznego boga Marsa, celebrujących nocne uniesienie i produkcję plemników.
Jednak, najczęściej koncentrujemy się na trudnej sytuacji kobiet, ponieważ widzimy jak powszechnie akceptowana jest ta godna pożałowania postawa. Niestety, nie przesadzam, według rocznego sprawozdania UN Women z 2011-2012 „603 miliony kobiet żyją w krajach, w których nadal przemoc domowa nie jest traktowana jako przestępstwo, a 2,6 miliarda nie ma ochrony prawnej w sprawach karnych związanych z gwałtem małżeńskim”.
Zapamiętajmy to dobrze.
Populacja dwukrotnie liczniejsza od amerykańskiej żyje w krajach, w których przemoc domowa nie jest przestępstwem… a 86% wszystkich kobiet mieszka tam, gdzie gwałt małżeński nie jest niezgodny z prawem.
Jeżeli połowa ludzkości jest pozbawiona praw człowieka, jak wpływa to na całość populacji? Według UN Women, jak również Banku Światowego, kraje, w których kobiety mają te same prawa, co mężczyźni, odnotowują większy dobrobyt finansowy i społeczny. Jeśli każdy obywatel ma zagwarantowaną wolność, prawa, dostęp do edukacji, instytucji publicznych, możliwości uczestniczenia w polityce; jeśli każdy w społeczeństwie jest należycie reprezentowany, wszyscy odnosimy korzyści.
Jednak bez względu na to, jak długo kobiety będą walczyć o równouprawnienie, dopóki mężczyźni nie zaangażują się w równość płci, nie odnotujemy realnej zmiany. Nie wolno nam lekceważyć roli mężczyzn w naszym, kobiet, dążeniu do równouprawnienia. Coraz bardziej oczywisty staje się fakt, że prawa kobiet są związane z prawami mężczyzn, ponieważ wszystkie są prawami człowieka. Jak powiedział Tony Porter: „Moje wyzwolenie jako mężczyzny jest związane z twoim wyzwoleniem jako kobiety.”
I tak, mężczyźni są również gotowi na tą zmianę. Badania, które czytam i rozmowy, które prowadzę z mężczyznami wskazują na potrzebę odejścia od norm, które społeczeństwo nałożyło na rodzaj męski: nie mieć uczuć, nie odczuwać bólu, zawsze dominować i nieustannie szukać okazji do seksu. A przede wszystkim pragną pozbyć się strachu przed odtrąceniem przez ojców, braci, przyjaciół (również kobiet) z powodu odrzucenia tych wymogów i poszukiwania bardziej świadomej ścieżki.
W naszej praktyce nie ma miejsca na tkwienie w więzieniu stereotypów płciowych. Jako praktykujący jogę powinniśmy starać się wznosić ponad te uprzedzenia. Musimy pojąć podstawowe zasady filozofii jogi. Celem jogi jest rozwój, stawanie się lepszym człowiekiem, transformacja duchowa i tworzenie lepszego świata. Dokona się to przez kultywowanie przepływu energii między nami. Uprzywilejowanie w związku z płcią oznacza pominięcie jednych i odwrócenie od praktyki u drugich.
Przywiązanie do naszej fizjologii jedynie wzmacnia identyfikację z płcią. Prowadzi to do jednej z Kleśi – Ragi, przeszkody w postaci przywiązania. Jeżeli chcemy dotrzeć na Wyższego Ja, musimy odrzucić wyobrażenie o sobie jako o ciele. A, już pomijając wzniosłe cele praktyki jogi, przywiązanie kobiet do płci utrwala przywiązanie mężczyzn do ich płci. Co jedynie podtrzymuje stereotypy.
Jesteśmy istotami duchowymi w ludzkich ciałach. Kriszna nauczał w Bhagavad Gicie, że: „Tak jak ciało pozbywa się zużytego odzienia, tak dusza pozbywa się zużytego ciała. I tak jak przywdziewamy nowy strój, tak dusza obleka się w nowe ciało, tak jakby było jej szatą.” Uważa się, że płeć zmienia się w kolejnych wcieleniach. Dzieje się tak dla zapewnienia pełnego spektrum ludzkich doświadczeń. Raz rodzimy się mężczyznami, raz kobietami. Jeżeli nie doceniamy każdego doświadczenia, pozostajemy uwięzieni w samsarze i skazujemy ludzkość na tkwienie w kołowrocie cierpienia.
Tak, jak ucieleśnienie Sziwy i Szakti, ida i pinghala, męskość i kobiecość, łączymy się i stajemy się czymś więcej, niż tylko sumą tych części. W jodze chodzi o rozwój nas, jako ludzi. Poszukujemy, jak stać się lepszymi, jak ulepszyć świat. Powracając do feminizmu i humanizmu, musimy pamiętać, że nikt nie jest równy sobie, jeśli nie jesteśmy równi sobie wszyscy. Każdy będzie wolny dopiero wówczas, jeśli wolni będziemy wszyscy.
Odłóżmy w przeszłość nasze różnice, skupmy się na podobieństwach. Jeżeli staniemy razem, połączymy się w praktyce, o wiele więcej w niej osiągniemy, będziemy mocniej czcić boskość, pokonamy ograniczenia i osiągniemy cel: zjednoczenie z prawdziwym Ja.
Jesteśmy manifestacją jedynej prawdziwej rzeczywistości, która jest boska.
Kiedy więc używamy słowa „namaste” i tłumaczymy je uczniom jako: uznanie i szacunek dla boskości każdego nawzajem, miejmy to naprawdę na myśli.
Link do oryginału znajdziecie tutaj.
Tłum. Monika Kowalska
Najnowsze komentarze