Powrót do źródła, czyli refleksje po warsztatach ashtanga vinyasa jogi z Patrycją Gawlińską w Szczecinie. Joanna Staszewska
Praktykuję jogę od kliku lat, jednak od jakiegoś czasu to ashtanga vinyasa joga stała się moją największą pasją. Dlatego też na te właśnie warsztaty czekałam z niecierpliwością i wiele od nich oczekiwałam. Osoba Patrycji Gawlińskiej była mi znana z licznych artykułów oraz opowiadań innych uczestników różnych warsztatów z jej udziałem. To wszystko sprawiło, że bardzo chciałam ją poznać i uczestniczyć w jej warsztatach.
Ashtanga vinyasa joga zafascynowała mnie od pierwszych zajęć i wciąż, cierpliwie i z pokorą „szlifowałam” Powitania Słońca, pogłębiałam poszczególne asany. Przez długi czas wydawało mi się, że jest coraz lepiej, że zakres mojego ruchu zwiększa się, że mój oddech coraz płynniej współgra z ruchem, że powoli pokonuję moje ograniczenia i słabości. Praktyka ashtangi sprawiała mi coraz mniej trudności, a dawała coraz więcej satysfakcji. Aż przyszedł moment, w którym zdałam sobie sprawę, że „doszłam do ściany”… Jakkolwiek banalnie to brzmi. I właśnie wtedy wzięłam udział w warsztatach z Patrycją…
Ale po kolei.
Warsztaty zaczęliśmy od delikatnej praktyki Powitań Słońca, podczas której Patrycja zwracała ogromną uwagę na prawidłowe łączenie praktyki poszczególnych asan z wdechem i wydechem. Często używała określenia „flow”, co w tamtym momencie wielu z nas ciężko było uchwycić.
Po takim wstępie przeszliśmy do pracy z oddechem. Na początku pracowaliśmy z oddechem brzusznym, tak aby nauczyć się świadomego i uważnego oddechu. Patrycja bardzo rzeczowo i precyzyjnie tłumaczyła i umiejętnie pokazywała, jak taki oddech powinien wyglądać. Uczyliśmy się tego, aby wdech był bierny, aby wykonywać go całkowicie rozluźniając mięśnie brzucha. Natomiast wydech powinien być aktywny, wykonywany poprzez podciąganie mięśni brzucha do środka i w górę jednocześnie. Nie było to łatwe. Dla wielu uczestników warsztatów taki sposób pracy z oddechem był jakby „nienaturalny”, sprawiał sporo trudności.
Następnie przeszliśmy do pracy z oddechem ujjayi. Oddech ujjayi charakteryzuje się specyficznym brzemieniem, przypominającym wydawanie wraz z wdechem i wydechem dźwięku „ha”. Podczas wykonywania takiego oddechu głośnia lekko się zamyka, tak że strumień powietrza delikatnie omiata ścianki gardła, powodując rezonowanie w gardle. Przy oddechu ujjayi wdech i wydech powinny być takiej samej długości, oddech powinien być „miękki”, nie powodować uczucia napięcia w gardle.
Patrycja wprowadziła pojęcie mula bandhy. Jej działanie jest bardzo subtelne, trudno wytłumaczyć i pokazać, na czym polega praca z mula bandhą. Patrycja znów bardzo precyzyjnie, krok po kroku, tłumaczyła, jak to zrobić, jak i gdzie poczuć tę pracę i jak bardzo jest ona ważna w praktyce ashtanga vinyasa jogi. Aby łatwiej było nam zrozumieć i prawidłowo wykonać mula bandhę, która polega na unoszeniu dna miednicy przy wydechu, Patrycja wprowadziła dwie mudry – aświni mudrę i vajroli mudrę, co miało pomóc w jak najbardziej precyzyjnym umiejscowieniu mula bandhy.
Wprowadzanie kolejnych elementów przez Patrycję było bardzo przemyślane, każdy kolejny element był dokładany w taki sposób, że w miarę trwania warsztatów zaczynaliśmy coraz lepiej rozumieć i czuć, na czym polega praca z oddechem w praktyce ashtanga vinyasa jogi. Staraliśmy się zastosować to wszystko, czego uczyła nas Patrycja, podczas kolejnej serii asan. I nagle to, co na początku wydawało się jakby „nienaturalne” i tak trudne do uchwycenia, zaczęło przepięknie współgrać z ruchem. Myślę, że wielu z nas udało się poczuć to „flow”, tę płynność, o której tak często wspominała Patrycja. Oddech przeponowy daje możliwość większej swobody w wykonywaniu asan, pobudza i dodaje energii podczas praktyki, eliminuje zmęczenie zarówno fizyczne, jak i umysłowe. Ale też oddech nie może być niejako „obok” praktyki. Ashtanga bez prawidłowej pracy z oddechem staje się trochę jakby sportem wyczynowym, formą aktywności fizycznej, pewnym rodzajem fitnessu, może powodować napięcia, forsować, męczyć.
Warsztaty z Patrycją pokazały i dały podstawę do szukania płynności, lekkości, swobody, naturalności i po prostu radości w ashtanga vinyasa jodze. I potwierdziły, że praktyka ashtanga vinjasa jogi to przede wszystkim praktyka oddechu.
Dla mnie osobiście te warsztaty stanowiły wielki krok naprzód. Bardzo dziękuję, Patrycjo!
Najnowsze komentarze