Medytacja i uważność w pracy nauczyciela ~ Magdalena Leśniewska
Polski system oświaty ma swoje wady i zalety (pewnie więcej wad niż zalet), ale nie o tym będzie ten tekst. Będzie o tym jak za pomocą medytacji i uważności wspomagać siebie w tym, co mamy TERAZ, po części nie zważając na nasze zdanie na ten temat, a równocześnie nie ustając jednak w trudach dbania o zmiany, które są bardzo potrzebne. Szkoły w Polsce są różne (sama pracowałam w kilku) – małe, duże, lepiej lub gorzej wyposażone, bardziej lub mniej przyjazne uczniom, nauczycielom i rodzicom. Szukałam tego, co nas, nauczycieli łączy. Co stanowi wyzwanie w codziennej pracy, co sprawia, że czasami wracamy do domu skonani, że często nasza własna rodzina jest odstawiana na boczny tor, że niekiedy mamy dość i najchętniej rzucilibyśmy wszystko i wyjechali w Bieszczady, byle tylko nikt nic od nas nie chciał, a wokół panowały cisza i spokój. Nasza praca jest też bogata w dobre momenty, które napędzają i motywują, pozwalają nam pozostać na naszej ścieżce ze świadomością, że odwalamy kawał dobrej roboty i odwołać rezerwację biletu na pociąg do Ustrzyk Dolnych. I o tym też będzie ?
Zaczynamy od wyzwań!
Który nauczyciel tego nie zna? Płynące zewsząd, często sprzeczne oczekiwania – uczniowie, rodzice, współpracownicy, dyrekcja, kuratorium, ministerstwo i konieczność współpracy ze wszystkimi tymi grupami. Czasami trudno się połapać i odnaleźć równowagę, a prawda jest taka, że choćbyśmy nie wiem jak się starali, to nie zadowolimy wszystkich. Warto więc wiedzieć jaki jest nasz kierunek i trzymać się tego źródła.
Codziennie mamy pod swoją opieką dużej grupy dzieci w jednym czasie – zakładając 5 lekcji dziennie, 20 osób w jednej klasie – to 100 uczniów! Wśród nich znajdują się dzieci o specjalnych potrzebach, z trudnościami w zachowaniu, a dodatkowo każdy z naszych uczniów przychodzi do szkoły z bagażem tego, co się dzieje u niego w domu. W ciągu 45 minut lekcji musimy zadbać o nich wszystkich. Niełatwe i nie bez wpływu na nas samych. Co więcej pracujemy z dziećmi w różnym wieku, co wymaga od nas błyskawicznego, bo w ciągu zaledwie 10 minut przerwy (gdzieś między dyżurem, śniadaniem i skorzystaniem z toalety) przestawienia się na potrzeby zupełnie innej grupy. Niezbyt miło wspominam czas, kiedy prosto z lekcji w klasie ósmej szłam do zerówki nieco oszołomiona, że muszę zacząć używać innego języka i zupełnie czego innego mogę oczekiwać.
Przyznaję, że dla mnie przez wiele lat wyzwaniem było znalezienie równowagi między pracą a życiem osobistym. Te 18 godzin przy tablicy oznacza, że dużą część naszej pracy wykonujemy w domu. Nie jest łatwo pogodzić to z naszą domową przestrzenią. Nie jest łatwo zadbać o to, żeby nie pracować o godzinie 22 i w weekendy, bo to sprawia, że mamy poczucie jakbyśmy ciągle byli w pracy, nie dając sobie przestrzeni na odpuszczenie i odpoczynek. Znam bardzo wielu nauczycieli, dla których znalezienie czasu tylko dla siebie również stanowi problem. Są to nauczyciele, którzy budzą się w nocy i nie mogąc zasnąć myślą jak rozwiązać problem w 8a, a przez cały weekend gdzieś z tyłu głowy mają obraz Jasia z 4c i jego trudności z nauką. Z jednej strony to zrozumiałe, bo nasza praca, jak mało która, wymaga empatii, zaangażowania i kreatywności. Tylko że brak umiejętności odpuszczenia bardzo wyczerpuje. Ta równowaga w moim życiu jest w miarę ustabilizowana i co ciekawe ta zmiana zbiegła się z czasem, kiedy trafiłam na kurs MBSR i zajęłam się medytacją. Przypadek?
Nie bez znaczenia jest też nasze życie prywatne. My też mamy swoje problemy, emocje, radości i trudności. Tymczasem oczekiwanie społeczne jest takie, że przekraczam próg klasy i cokolwiek nie działoby się w moim życiu, z uśmiechem numer 5 prowadzę idealną lekcję. Utopia! Nie dajmy sobie wmówić, że tak musi być. Bez wątpienia jednak medytacja pozwala zadbać o nas samych, dać coś z siebie uczniom bez wypierania tego, co dla nas w danej chwili ważne.
No i wisienka na torcie – hałas! To oczywiście zależy od szkoły. Ja pracuję w naprawdę dużej szkole podstawowej, gdzie w czasie przerwy roi się jak w ulu w czasie zabawy sylwestrowej!
Wszystkie aspekty nauczycielskiej pracy dostarczają nam sporej dawki stresu – spinającego, demotywującego, wypalającego. Gdzie tu przestrzeń dla medytacji i uważności, czyli jak być nauczycielem i nie zwariować? Czego nauczyciel mógłby oczekiwać od medytacji? Właściwie to wydaje się, że niczego szczególnego w porównaniu z innymi. Pewne potrzeby są bowiem związane z byciem człowiekiem, a nie tylko z byciem nauczycielem. Ja jednak podzieliłabym praktyki medytacyjne na te, które wykonujemy w dbałości o siebie i na te, które pomagają nam kształtować relacje z innymi. Podział może nieco sztuczny i bardzo płynny, bo korzyści jakie przynosi nam medytacja przenikają wszystkie aspekty życia, ale z drugiej strony według mnie konieczny, bo pokazuje, że nie da się zadbać o innych, nie dbając najpierw o siebie. Zatem jakie cele w obydwu tych sferach może nam pomóc realizować zagłębienie się w medytacji:
– umiejętność relaksowania się i odpuszczania,
– dbałość o swoje ciało, myśli i emocje,
– szukanie zrozumienia i otwieranie się na inne niż nasz punkty widzenia,
– umiejętność przyjmowania zmian,
– kierowanie się współczuciem wobec siebie i innych (współczuciem rozumianym jako zauważanie siebie i stawianie na równi z innymi, zachowanie otwartości i akceptacji, łagodności i przyzwolenia wobec tego co pojawia się w nas i w innych),
– poznanie i obserwowanie, a w konsekwencji także porzucenie niektórych schematów dotyczących myśli i działań,
– umiejętność określania priorytetów bazując na wglądzie we własne ja.
Być może ty doświadczasz jeszcze innych wyzwań związanych ze swoją pracą niż opisane powyżej. Być może na te, które wymieniłam patrzysz inaczej, a może bardzo podobnie. To nie istotne, bo i tak warto zaprosić medytację do swojego życia. Medytację jako pracę z koncentracją, naukę nieoceniającej obecności, jako sztukę zauważania tego, co w nas żywe i pozwalanie sobie na to i wreszcie jako budzenie uważności i świadome odpowiadanie na to, co przynosi życie, zamiast automatycznych reakcji.
Nauczyciel rozwijający się na tej drodze może dać uwagę, akceptację i zrozumienie nie tylko sobie, ale także uczniom, współpracownikom, rodzicom. Głęboko wierzę i doświadczam tego na co dzień, że praktyka medytacji pozwala skoncentrować się na tym, co stanowi rdzeń naszej pracy – na prawdziwie mądrym kontakcie z uczniem.
Wybór konkretnych praktyk jest sprawą bardzo indywidualną. Mogę więc napisać o tym, co sama wypróbowałam i przyjęłam jako stały lub okazjonalny element mojej praktyki. Nie ma innej drogi jak przez doświadczanie i sprawdzanie, co dla nas będzie w danej chwili najlepsze. Zachęcam do podejmowania prób codziennie – chociaż przez 10 minut na dobry początek ?
Zaczynamy od praktyki formalnej, która jest swojego rodzaju laboratorium, w którym poznajemy siebie, poświęcamy sobie uwagę, kierujemy się akceptacją i współczuciem. Zdobytą w ten sposób wiedzę możemy przełożyć na sytuacje poza poduszką medytacyjną, praktycznie w każdej sytuacji. Może nas to wyzwolić od niekorzystnych schematów, ograniczyć wpływ stresu, pozwolić poszukać wdzięczności i zrozumienia także względem naszych uczniów, rozwinąć umiejętność określania własnych potrzeb.
Podstawą jest dla mnie świadomy relaks – uczy porzucania kontroli, może stanowić praktykę oddzielającą część zawodową naszego życia od tej prywatnej, uczy przyjmowania tego, co w danej chwili do nas dociera.
Na drugim miejscu jest praca z oddechem – może przyjąć wiele postaci od zwyczajnej obserwacji oddechu (w różnego rodzaju praktykach) aż po ćwiczenia pranajamy. Uwielbiam swój oddech, bo zawsze mam go przy sobie i mogę korzystać z tej praktyki absolutnie zawsze i wszędzie. Oddech pomaga w zatrzymaniu, jest kotwicą, która pomimo wzburzonego morza dookoła pozwala mi zachować stabilność.
Bardzo lubię też skanowanie ciała. Koncentracja na odczuciach z niego płynących pozwala zostawić umysł i myśli krążące wokół 8a. Poznajemy swoje ciało, zauważamy niuanse, przyjmujemy tę sytuację taką, jaka jest. Uczymy się nieoceniania, nawiązujemy głęboką relację z naszym ciałem, która pozwala nam z uważnością badać w jaki sposób reaguje ono na konkretne wydarzenia. Uczymy się rozumieć sygnały, które ciało do nas wysyła.
Skoro już mowa o umyśle i połączonymi z nim emocjami, to wiele zawdzięczam wieczornemu rytuałowi oczyszczania umysłu czy praktyce amal, w której myśli i emocje odkładamy na boki. Szczególnie te dwie praktyki zrobione po ciężkim dniu, kiedy barki dosłownie, fizycznie uginają się pod ciężarem nagromadzonych trosk i emocji, dają odczucie ulgi, które pojawia się nie tylko w odniesieniu do umysłu, ale także do ciała, co doskonale pokazuje, jak to, co przeżywamy się w nim odkłada.
Miało być też o dobrych momentach, więc pora na nie
Tak już jesteśmy skonstruowani, że łatwiej zauważamy to, co złe niż to, co dobre. Praktyka wdzięczności pozwala nam natomiast dostrzec to, co wywołuje radość i ciepło w sercu – i wcale nie chodzi tu o jakieś spektakularne sukcesy, ale drobiazgi, które rozgrzewają serce i wyczulają nas na inne, kolejne, które coraz łatwiej zaczynamy zauważać. Kiedy zaczynałam pracę z praktyką wdzięczności kilka lat temu, ledwo potrafiłam wymienić trzy rzeczy na koniec dnia. Teraz lista nie ma końca. Wdzięczność, jak mówi Brene Brown jest kluczem do radości, a zaraz za radością pojawia się rozluźnienie, spokój, kreatywność, zrozumienie, poczucie sensu, elastyczność umysłowa. Wypisz wymaluj cechy dobrego nauczyciela ?
Elastyczność! Bardzo ważna cecha, zakładając, że jak pisałam wyżej przy 5 lekcjach dziennie nauczyciel spotyka ok. 100 uczniów – każdy inny, z innymi potrzebami i oczekiwaniami. Sztywne zasady, procedury stosowane bezrefleksyjnie nie sprawdzają się i z pewnością nie pomagają w procesie uczenia. Mam dwie praktyki, które pomagają mi szukać w sobie zrozumienia dla moich uczniów, budzić współczucie, szukać dróg do wymagania z jednej strony, a wspierania z drugiej – to medytacja miłującej dobroci i medytacja współczucia według Ram Dassa. Obie te praktyki pozwalają objąć świadomością nie tylko swoje życie, ale też życia innych, poszukać akceptacji dla myśli, że pomimo różnic mamy te same potrzeby: bezpieczeństwa, przynależności, zdrowia, miłości i wiele innych.
Praktyka nieformalna to taki rodzaj medytowania, kiedy nie siedzisz na poduszce ani nie leżysz poświęcając czas tylko medytacji, ale wykonujesz zwykłe czynności. Praktyką nieformalną może być każde działanie: mycie naczyń, gotowanie, spacerowanie, branie prysznica itp. Praktyka nieformalna pozwala zachować nam świadomość i uważność skierowaną na bieżącą chwilę. W pełni odczuwamy wszystkie doznania do nas płynące. Nawet, np. sprawdzając sprawdziany jesteśmy świadomi tego, co się z nami dzieje, jaka jest pozycja naszego ciała, zauważamy oddech, myśli i emocje. Taka postawa uważności sprawia, że lepiej się koncentrujemy, nie rozpraszają nas rozmyślania dotyczące przyszłości czy przeszłości, jesteśmy tylko tu i teraz.
Przeznaczając czas na praktykę formalną uczysz się koncentracji i uważności względem różnych elementów swojego bytu: oddechu, ciała, emocji czy myśli. Pracujesz z nimi w takich „cieplarnianych” warunkach, poświęcasz się tylko temu. Przeniesienie tych umiejętności na codzienne sprawy to właśnie praktyka nieformalna. Medytując w ten sposób możesz zachować spokojny umysł, lepiej radzić sobie ze stresem, lękiem, bólem, bo pozostajesz cały czas w kontakcie ze sobą. Praktyka nieformalna w mojej pracy odgrywa bardzo istotną rolę – pozwala w miarę na bieżąco dbać o równowagę, pracować ze wszystkimi jej aspektami – ciałem, umysłem, emocjami, wzmacnia też koncentrację tak bardzo nam potrzebną.
W jakich sytuacjach związanych z twoją pracą możesz zastosować praktykę nieformalną? Właściwie we wszystkich ? Zacznij od eksperymentowania z tymi, w których przyjdzie ci to najłatwiej – próbuj, obserwuj, bądź. Dla każdego nauczyciela będą to inne sytuacje. Podzielę się moimi ulubionymi praktykami nieformalnymi związanymi z pracą w szkole:
– uważne chodzenie w czasie dyżuru – uczniowie są bezpieczni, tylko część mojej uwagi pozostaje przy stopach ?,
– radzenie sobie z hałasem – możesz spróbować przejść łagodnie w stan relaksu i pozwalać wszelkim dźwiękom cię otaczać, przyjmować je z łagodnością, zauważać, trzymając koncentrację np. na oddechu, a hałasy przestaną być wtedy tak dokuczliwe,
– świadomość oddechu – zawsze wtedy, kiedy uczniowie pracują samodzielnie, nawet jeśli zdążę wziąć tylko 3 świadome wdechy zanim padnie pierwsze pytanie ?,
– ukorzenienie – często wykorzystuję to także w czasie dyżurów, kiedy akurat stoję w jednym miejscu; to ćwiczenia uziemia, pozwala się także zdystansować do otaczającego nas harmidru, a przez to wrócić na kolejną lekcję z większym spokojem; tutaj może przydać się wyobraźnia – twoje nogi to pień drzewa, a ze spodów stóp wychodzą silne korzenie, które dają ci stabilność, niewzruszoność; jesteś jak drzewo, które co prawda w czasie wiatrów i burz wygina się na wszystkie strony, ale nadal stoi, a zaraz potem wraca do siebie; kiedy wykonujesz to ćwiczenia i widzisz, że jakaś sytuacja wymaga twojej interwencji, weź jeden świadomy, wydłużony wdech, zanim ruszysz do działania,
– obserwacja myśli – chyba wszystkim nam zdarza się mieć myśli oceniające innych czy krytykujące – uważność nastawiona na ten aspekt pozwala je zauważać (pamiętaj, żeby ich nie oceniać, po prostu zauważ, że taka myśl się pojawiła), a to dobra droga do budzenia w sobie empatii i bezstronności, współczucia, akceptacji innych punktów widzenia,
– wysiłkowość i bezwysiłkowość – spróbuj obserwować swój dzień lub jakąś jego część pod kątem wysiłku i braku wysiłku w podejmowanych działaniach; które z nich wymagają od ciebie wysiłku, a które nie? jakie towarzyszą ci wtedy emocje i doznania? a co by się stało gdybyś spróbował w sytuacje bezwysiłkowe wprowadzić trochę wysiłku, a w tych, gdzie podejmujesz wysiłek porzucić go? bądź uważny na pojawiające się odczucia, nie analizuj, ani nie oceniaj – po prostu zwróć uwagę na swoje samopoczucie i bądź swoim własnym odkrywcą.
Medytacja i uważność nie sprawią, że problemy cudownie znikną, chociaż niektóre z nich dzięki poszerzeniu perspektywy, łagodności i akceptacji, mogą przestać być problemami. Nadal dni będą różne, tak samo, jak twoi uczniowie, ale być może będziesz już inaczej patrzeć na to, co spotyka was na wspólnej ścieżce. Może zamiast reagować automatycznie, np. wpisując kolejną uwagę, dasz sobie chwilę na ogarnięcie świadomością, co się właściwie w danej chwili dzieje z tobą i z twoim uczniem. Może podejmiesz inną decyzję. Może będą dni, kiedy więcej będzie wdzięczności niż stresu, może więcej rozluźnienia niż spięcia, może zmianę odczuje także twoja rodzina? Pozwól sobie na poszukiwania, próbowanie, nieocenianie i bycie najpierw dla siebie, żeby móc być dla innych. Uważny i świadomy nauczyciel to światełko w tunelu torujące drogę do uważności w szkole. Być może takiej zmiany najbardziej nam potrzeba i dlatego tak bliskie są mi słowa Katherine Weare z książki „Szczęśliwi nauczyciele zmieniają świat”:
„Nauczyciel, który wie, jak zmniejszyć stres i poradzić sobie z trudnymi emocjami, jest kimś, kto uosabia odporność i współczucie. Taki nauczyciel będzie mógł pomóc uczniom w tym samym.”
Strona Magdaleny Leśniewskiej, autorki: https://www.po-drodze.pl/
Najnowsze komentarze