Dwa słowa o kształceniu nauczycieli jogi. Maciej Wielobób
Nie tak dawno rozpocząłem w Krakowie nowy cykl seminariów dla nauczycieli jogi, tym razem na temat metodyki nauczania jogi. Dwa słowa o wrześniowym seminarium napisała na portalu Iza Raczkowska tutaj. Oczywiście, gdy podejmujemy rozważania na temat nauczania jogi, pierwszym tematem, który musimy podjąć jest kwestia kim jest nauczyciel jogi. To jest niezwykle ważny problem, ponieważ ze względu na szkodliwą działalność (dez)informacyjną niektórych instruktorów, część osób odbiera nauczyciela jogi jako egzotycznego wuefistę. Pozwalam sobie poniżej przedstawić kilka uwag, które kiedyś już publikowałem. Reakcja na nie była bardzo pozytywna, co daje nadzieję na to, że uczestnicy zajęć będą doświadczać coraz bardziej szerokiego spektrum narzędzi jogi. Zdarzył się też pewien negatywny głos, niestety w formie osobistego ataku na mnie, a nie rzeczowej polemiki z moimi argumentami.
Jak wielu z czytelników portalu zapewne wie, piszę bloga na temat rozmaitych zagadnień związanych z praktyką i nauczaniem jogi. Czasami przeglądam w statystykach frazy z google’a, poprzez których wyszukiwanie czytelnicy trafiają na mojego bloga. Czasami są zupełnie humorystyczne, czasami oczywiste, czasami z lekka straszne. Do tej kategorii „trochę śmieszno, trochę straszno” należy fraza, przez którą ktoś trafił na mojego bloga – wyszukując hasło: „jakie asany trzeba znać na kurs nauczycielski”. Piszę o tym, bo mnie lekko zaniepokoiła ta fraza. Być może wyszukujący nie miał nic zdrożnego na myśli, ale niestety to hasło wpisuje się w pewien spłaszczony nurt jogi i przede wszystkim spłaszczony sposób widzenia nauczyciela jogi i jego roli. (O tradycyjnym widzeniu roli nauczyciela jogi możecie przeczytać w tym artykule na moim blogu).
Joga to sporo więcej niż asany. W zasadzie należałoby powiedzieć, że asany stanowią zaledwie drobny procent, malutki wycinek jogi. Dlaczego zatem nauczyciel jogi miałby być oceniany po asanach? Oczywiście nie należy powyższej wypowiedzi i tego artykułu traktować jako usprawiedliwienia niepraktykowania i niechęci do pracy z własnymi ograniczeniami, w tym ograniczeniami fizycznymi.
Wśród nauczycieli jogi, których kształcę, nigdy kryterium przyjęcia na szkolenie nie była praktyka asan, ani fizyczna czy akrobatyczna doskonałość. Istotne dla mnie przy przyjmowaniu kandydata na szkolenie nauczycielskie są jego właściwości psychiczne, w szczególności gotowość do rozwoju, otwartość na informację zwrotną, otwartość na zmianę, chęć pójścia do przodu i porzucenia swoich ograniczeń psychologicznych. Były 2 osoby, które przyjąłem na staż nauczycielski bez zobaczenia ich praktyki asan, jedynie na podstawie wcześniejszej rozmowy i osobistego kontaktu. Nie pomyliłem się dotychczas w swojej ocenie. Gdy odmawiałem szkolenia nauczycielskiego, to ze względu na brak psychicznej gotowości do uczenia się, nieumiejętność przyjmowania informacji zwrotnej, chęć “zrobienia papieru” bez wchodzenia w głębsze warstwy pracy etc., a nie niemożność wykonania jakiejś asany.
Pamiętam do dziś, gdy w 2008 r. podczas warsztatu z Sharatem Arorą ktoś zapytał go, jaki ma „stopień nauczycielski” (swoją drogą co za absurdalna idea!!!). Sharat odpowiedział wówczas: „Nie mam żadnego dyplomu, stopnia, ponieważ nie wierzę, że joga może być czymś klasyfikowalnym. Większość dyplomów jest przyznawana za poprawne wykonywanie asan. Kiedy daję certyfikat, dyplom swojemu uczniowi, nie dlatego, że jego asany są dobre. Patrzę, czy ma pewne cechy charakteru, pewien poziom moralny. Wtedy wydaję dyplom. Zacząłem się uczyć jogi w roku 1978. Mogę uczciwie powiedzieć, że od tamtej pory praktykuję jogę codziennie. Joga nie jest dla mnie czymś co powinienem, co muszę robić, ale czymś, co jest moją pasją. Czy to jest dobry dyplom?”
Nauczyciel jogi wg mnie powinien być kimś, kto urzeczywistnia wartości jogi, a nie akrobatą, gimnastykiem czy sprawnym fizjoterapeutą. Oczywiście nie oznacza to, że wiedzę anatomiczną czy fizjoterapeutyczną (czy jakąkolwiek inną) należy lekceważyć, przeciwnie – funkcjonujemy w realiach anatomicznych i psychologicznych, i musimy te realia dobrze znać oraz rozumieć. Jednakże sedno kształcenia nauczyciela jogi zazwyczaj nie polega na uczeniu się (nowych asan czy wiadomości), a przede wszystkim na oduczaniu (błędnych nawyków, wąskich koncepcji siebie etc.) i zwiększaniu swojej uważności. Dlatego dla mnie kryterium przyjęcia na kurs nauczycielski nie jest doskonałość wykonania żadnej z asan (tym bardziej, że jeszcze nie miałem przypadku, żebym przez ponad 3 lata nie nauczył kogoś wszystkich istotnych asan), a gotowość do rozpoczęcia tego procesu oduczania się, otwarcie na uważność, gotowość do porzucenia schematów, gotowość do słuchania swojego nauczyciela-mentora, gotowość do regularnej praktyki pranajamy i medytacji.
– –
Maciej Wielobób jest nauczycielem jogi, autorem książki “Terapia jogą” i ebooka o pranajamie. Aktualnie kończy pisać książkę o psychologii jogi, która ukaże się w pierwszej połowie 2012 roku. W przeszłości pracował m.in. jako psychoterapeuta osób z nerwicami mówienia, z wykształcenia jest pedagogiem terapeutą. Aktualnie prowadzi kameralną szkołę jogi w Krakowie, jak również warsztaty i seminaria jogi w całej Polce. Szkoli nauczycieli jogi w podejściu vinyasa krama. Jest redaktorem naczelnym portalu JogaSutry.pl.
Szkoła jogi Maćka w Krakowie: http://www.joga-krakow.pl
Warsztaty jogi z Maćkiem: http://maciejwielobob.pl
Joga blog Maćka: http://www.joga-blog.pl
Co myślę ?
“Jeżeli chcesz coś bardzo dobrze poznać , nauczaj tego.”
Dlatego podejście do nauki , takie jak Maćku proponujesz , jest według mnie skazane na sukces.
Nie każdemu pasuje ideał jogina w odludnej jaskini , raczej powinniśmy przebywać w jaskini umysłu i pobierać-przekazywać nauczanie o nie-cierpieniu , na każdym możliwym poziomie.
Pozdrawiam 🙂