Relacja z warsztatu wprowadzającego do medytacji z Izabelą Raczkowską. Agnieszka Janczewska
31 marca 2012 roku miałam przyjemność uczestniczyć w warsztacie wprowadzającym w moje życie nowe doświadczenie – medytację. Medytacja jest pojęciem bardzo szerokim, a zarazem trudnym do zdefiniowania – łacińskie pochodzenie tego słowa oznacza zagłębianie się w myślach, rozważaniu. Natomiast według filozofii wschodniej oznacza coś zupełnie przeciwnego – jest to proces oczyszczania się z myśli, odcięcia od rzeczywistości, wycofania zmysłów. I nad takim znaczeniem, zgodnym z filozofią jogi, skupiła się Iza.
Warsztaty rozpoczęliśmy od wyciszającej serii 20 oddechów z zatrzymaniem oddechu po wdechu (antara kumbhaka). Następnie wykonaliśmy serię powitań słońca. Podczas wykonywania kolejnych asan skupialiśmy się na koordynacji ruchu z oddechem, gdyż prawidłowy oddech posłużył nam później do prawidłowego wykonania wielu technik medytacyjnych. Wśród wykonywanych asan były między innymi pozycje trójkatów oraz asymetryczne siady, padmasana, virasana i vajrasana. Prawidłowe rozgrzanie oraz rozruszanie naszych jeszcze nieco rozleniwionych sobotnią aurą organizmów było bardzo ważnym przygotowaniem do późniejszego tkwienia w bezruchu, które wbrew pozorom okaże się największym utrudnieniem podczas medytacji.
Duża część warsztatu poświęcona była pranajamie. Pranajama, czyli kontrola przepływu siły witalnej, jest kluczowym punktem, będącym wstępem do medytacji. Siła witalna, czyli prana, nie może zostać niekontrolowana. Kontrolować ją można za pomocą wydłużonego oddechu z zatrzymaniem oddechu po wdechu lub wydechu. Zatrzymanie oddechu docelowo prowadzi do zatrzymania ruchu umysłu, przez co osiągamy kompletny stan medytacji. Oddech może również sam w sobie służyć jako przedmiot koncentracji w medytacji. Jednak o tym za chwilę.
Po wykonaniu cyklu asan mieliśmy za zadanie wybrać sobie wygodną pozycję, w której zostać mieliśmy dłuższą chwilę – na początku wszystkie rodzaje siadów (sukhasana, siddhasana, svastikasana czy nawet uwielbiana przeze mnie padmasana) wydawały się komfortowe, ale nic bardziej mylnego. Po kilku minutach niezmiennego siedzenia w najprostszej sukhasanie zaczęła mi cierpnąć noga! Na szczęście Iza świadoma naszego braku doświadczenia po kilku technikach pozwalała nam zmieniać układ nóg (najbardziej wygodny okazał się siad w virasanie na wałku lub zwiniętym kocu) lub wykonywaliśmy proste asany, aby nóżki mniej dokuczały. O tak, joga uczy pokory!
Iza przedstawiła nam kilka technik pranajamy. Pierwszą były krije: kapalabhati oraz bhastrika. Wykonanie ich było bardzo ważne, gdyż podkreślały one umiejętność oddechu brzusznego, niezbędnego do prawidłowego wykonania pranajamy. Kapalabhati polega na serii szybkich oddechów z energicznym wypchnięciem mięśni brzucha podczas wydechu i biernym wdechem. Bhastrika natomiast polega na intensywnym wdechu oraz wydechu – w obu technikach oddech jest szybki, krótki, w serii od 6 do 36. Techniki te oczyszczają układ oddechowy i przygotowują do kolejnych praktyk pranajamy. Następnie przećwiczyliśmy znaną nam podczas wykonywania asan technikę ujjayi – jest to rodzaj oddechu z przymknięciem głośni, oddech przy tym staje się wydłużony i spokojny, niczym szum morskich fal. Tutaj mieliśmy okazję przećwiczyć dwa warianty tej techniki: anuloma ujjayi (wdech techniką ujjayi, wydech raz lewym a raz prawym nozdrzem) oraz viloma ujjayi (wdech raz lewym, raz prawym nozdrzem, wydech techniką ujjayi). Ćwiczyliśmy również nadi śodhana pranajamę (wdech lewym, wydech prawym nozdrzem, po czym wdech prawym, wydech lewym nozdrzem) oraz bhramari pranajamę (wdech ujjayi, wydech z wydaniem buczącego dźwięku) z zastosowaniem śanmukhi mudry (pieczęć siedmiu otworów twarzy). Ten ostatni sposób zrobił na mnie wielkie wrażenie i pozwolił mi w pełni zrelaksować się, oderwać od rzeczywistości i skupić na własnym oddechu. Tę technikę mogę polecić wszystkim, którzy podczas codziennego zgiełku potrzebują chwili wytchnienia, wystarczy zamknąć oczy, zastosować śanmukhi mudrę i natychmiast nabierzemy dystansu do świata – to działa!
W pełni zrelaksowani rozpoczęliśmy technikę medytacji w ruchu – w tym momencie ruch był bardzo wskazany. Wykonaliśmy cykl powitań słońca, ale tym razem z mantrą – Iza przedstawiła nam kilka popularnych, łatwych do zapamiętania mantr (sat nam, so ham). Jednak zachęciła nas do stworzenia, własnych, osobistych mantr, które zapewnią nam lepsze samopoczucie. Wykonywaliśmy również medytację siedząc w wygodnej pozycji ze skupieniem na samym oddechu ujjayi i jego przepływie. Skoncentrowaliśmy się też na technikach oddechowych z wizualizacją (wizualizacja światła wchodzącego przez nos podczas wdechu, podczas zatrzymania oddechu po wdechu – wizualizacja rozprzestrzeniającego się światła po cały organizmie, wizualizacja światła opuszczającego nasz organizm z wydechem). Powtarzaliśmy również cykl medytacji z afirmacją („wdycham życie i światło i promieniuje tym samym”). Uroczym i bardzo pozytywnym okazał się cykl medytacji z intencją (sankalpa), w którym to powtarzamy w myślach intencję skierowaną do konkretnej osoby, którą na przykład chcemy za coś przeprosić lub pogodzić się z nią. Dla mniej pomysłowych Iza podsunęła gotową intencję „obym miał się dobrze, oby spotkało mnie coś dobrego”. Podczas tych technik medytacyjnych Iza przekonywała nas, że przepływ myśli przez nasz organizm jest zupełnie naturalnym procesem i nie jesteśmy w stanie tak po prostu się od tego odciąć. Należy zatem dopuścić do siebie pewną myśl i pozwolić jej swobodnie płynąć dalej, nie skupiać się na niej. Skupiać należy się za to na oddechu, wizualizacji lub mantrze. Dla mnie osobiście najbardziej przemawia oddech ujjayi, który pochodzi z naszego wnętrza, jest płynny, głęboki i stanowi świetną bazę do dalszych ćwiczeń oddechowych oraz medytacynych
Na sam koniec warsztatu Iza poczęstowała nas wspaniałym, w pełni jogicznym posiłkiem – pyszymi samosami oraz rozgrzewającą herbatą indyjską Chai Masala. Była to bardzo miła niespodzianka dla wszytkich, którzy po pracy w skupieniu mogli się zintegrować przy rozmowie i przekąsce.
Jak wiadomo, medytacja jest jednym z ośmiu stopni jogi, jest jednocześnie stanem niesamowicie trudnym do osiągnięcia, szczególnie dla zmęczonego człowieka zachodu, który biegnie wciąż przez siebie, nie znając nawet celu. Czasem warto się jednak zatrzymać, pooddychać, pomedytować w wygodnej pozycji. Wskazane jest, aby medytacji poświęcić miejsce w domu, gdzie w danej chwili nikt i nic nie jest nas w stanie rozproszyć. Kilkanaście minut dziennie pomoże nabrać dystansu do świata i do samego siebie.Stan pełnej medytacji jest bardzo trudny do osiągnięcia. Wiem, że przede mną lata praktyki, jednak warto próbować, by żyć w zgodzie z własnym wnętrzem. Warsztaty, które dopiero wprowadzają mnie w tajniki medytacji, uważam za bardzo udane. Tym bardziej, że Iza jest osobą, która praktykuje medytację i sama może potwierdzić jej zbawienny wpływ na jej organizm i funkcjonowanie w społeczeństwie. Osiągnięcia takiej pogody ducha życzę wszystkim.
– –
Agnieszka Janczewska – asystentka, a wkrótce nauczycielka w Studiu Jogi Izabeli Raczkowskiej w Gliwicach
Najnowsze komentarze