Drogi Nauczycielu jogi
Drogi Nauczycielu jogi,
nie wiem, czy mnie pamiętasz. Przychodzę czasem na Twoje zajęcia i rozkładam matę z tyłu, w lewym rogu sali, gdzie staram się ze wszystkich sił nie odstawać od innych. Rozważałem, czy nie zrezygnować z jogi, ale wcześniej może podzielę z Tobą swoimi przemyśleniami w nadziei, że przeczytasz i spróbujesz spojrzeć na sprawy moimi oczami.
Otóż:
Daj mi odczuć, że jestem mile widziany bez względu na to, co mam na sobie, jak duży mam tyłek albo cokolwiek, co wyróżnia mnie z grupy Twoich uczniów. Zbyt często wchodzenie na salę powoduje stres, strach przed oceną, a czasem wykluczeniem. Widzę, jak na mnie patrzysz Ty, czy Twoi „najlepsi” studenci i nie czuję się świetnie. Uwierz, że trudno mi słuchać, jak mówisz o pokoju, miłości czy akceptacji i wyobrażać sobie, że ma to związek z rzeczywistością. Poważnie, jeżeli nie kochasz ludzi (w sensie, wszystkich ludzi), dlaczego w ogóle uczysz jogi?
Bądź na czas, gotowy, żeby mną kierować. Wcześniej wyszedłem z pracy, przebiłem się przez korki, przebrałem się tak szybko, że pewnie koszulkę mam na lewej stronie… żeby tylko się nie spóźnić na Twoje zajęcia. Kiedy więc spóźniasz się pięć minut, chwilę pożartujesz, a potem prowadzisz zajęcia, jakbyś improwizował, czuję się zlekceważony (i, że powinienem poszukać nowego nauczyciela).
Witaj mnie i zadawaj pytania (po cichu). Pytania: „jak się czujesz?”, „czy masz jakieś kontuzje?”, „czy jesteś w ciąży?” (czy świeżo po porodzie) mogą krępować. Mogę się poczuć niezręcznie odpowiadając na nie przy innych uczniach, a wątpliwe, że sam będę wiedział, jak zmodyfikować praktykę tak, by się nie uszkodzić. Zakładam, że właśnie Ty, mój nauczyciel, uczyłeś się, jak dostosowywać praktykę do każdego (a co najmniej dużo obserwowałeś siebie).
Zejdź z maty i ucz mnie. Jeżeli ćwiczysz ze mną i zapowiadasz kolejne pozycje nie opuszczając własnej maty, równie dobrze mogę zostać w domu i ćwiczyć z DVD (oszczędzając pieniądze). Ważna jest dla mnie świadomość, że mnie obserwujesz, dbasz o bezpieczne ruchy i angażujesz się w zajęcia.
Koryguj mnie (proszę), ale sensownie, bezpiecznie i wspierając moje możliwości. Jeżeli postanowisz „naprawić” mnie lub „ukształtować”, to nie będzie już moja praktyka, a możliwość spowodowania kontuzji stanie się bardzo realna. Jeżeli nie uczyłeś się korygowania osób w asanach, naucz się proszę. A tymczasem, powstrzymaj się od wołania po imieniu i dawania nie zawsze pomocnych wskazówek słownych z drugiego końca sali… one dezorientują mnie i znów praktykuję w głowie – czyli w miejscu, z którego właśnie chciałem wyjść, uczestnicząc w zajęciach.
Wyczuwaj różnicę miedzy stawianiem wyzwań a zniechęcaniem. To, że potrafisz wiele zaawansowanych asan, nie oznacza, że umiesz ich uczyć. Ucz mnie, jak przełamywać opory i przygotowywać ciało do wyzwań, bardziej ciesząc się z etapu, na którym jestem, niż pokazując mi coś trudnego i przechodząc do dalszej części zajęć. Muszę być pewien, że inspirują Cię słowa Davida Swansona: „To, że potrafisz wykonać zaawansowane asany nie oznacza, że jesteś zaawansowaną istotą ludzką.”
Jeśli masz wątpliwości, pozwól mi uczyć się przez własną praktykę. Jeżeli przy każdej pozycji czujesz potrzebę powiedzenia wszystkiego, co o niej wiesz, szybko poczuję przytłoczenie i wrócę do praktyki w głowie… znowu.
Podobnie jest z duchowymi aspektami praktyki, którymi chcesz się dzielić. Czasem czuję, jakbym wstąpił do fundamentalistycznego kościoła, a nie na lekcję jogi. Wprowadź mnie w mentalne, duchowe i emocjonalne aspekty jogi, kiedy będę gotowy, wtedy zagłębię się w nie świadomie. Jeśli od początku będziesz naciskał, poczuję się wyalienowany, albo pomyślę, że to, co rodzina mówiła mi o jodze i hippisach, to wszystko prawda.
Leonardo da Vinci powiedział, że „w połowie sztuka polega na tym, żeby wiedzieć, kiedy skończyć”, te słowa pasują tutaj świetnie.
Jeżeli uczestniczysz w lekcji innego nauczyciela, muszę wiedzieć, że potrafisz być również uczniem. Widywałem i nadal widuję nauczycieli jogi, którzy na takich zajęciach praktykują po swojemu i niekiedy popisują się, nie zwracając uwagi na instrukcje prowadzącego. Nie tylko zakłóca to energię zajęć, ale pozbawia szacunku dla Ciebie jako nauczyciela. Nie zaskakuje fakt, że wielu najlepszych nauczycieli, to ludzie bardzo skromni.
Nie oczekuję od ciebie perfekcjonizmu, tylko wiarygodności. Teraz może nie szukam guru, jedynie kogoś, kto poprowadzi mnie i wyciągnie czasem pomocną dłoń. Dzieląc się ze mną swoimi niedoskonałościami i dając mi swobodę w odkrywaniu własnych, wspierasz mnie i, co najważniejsze, czuję, że nie jestem sam.
Namaste,
Twój uczeń jogi
Tłumaczenie: Monika Kowalska
Link do oryginału: http://www.brahmalokaorbust.com/dear-yoga-teacher-chris-courtney/
Nic dodac, nic ujac. Uczennica
Podpisuję się rękoma i nogami. Kiedy po zakończeniu studiów dziennych wróciłam do miasta rodzinnego i usiłowałam znaleźć kogokolwiek, kto zajmuje się jogą, trafiłam na dziewczynę, która uczyła się jogi…sama, w domu. Po trzech latach zajęć u wspaniałego nauczyciela czułam, że mogłabym poprowadzić zajęcia na wyższym poziomie niż ta dziewczyna, mimo, że prawdopodobnie nie wykonałabym połowy z tych asan, które ona prezentowała. Podczas zajęć ludzie ćwiczyli w skarpetach, wypadali z pozycji, ponieważ “instruktorka’ nawet nie zeszła z maty, żeby skorygować pozycje czy zaprezentować łatwiejsze warianty…Ci ludzie pewnie do dziś nieświadomie płacą za JEJ praktykę zupełnie jakby płacili abonament za oglądanie jogi na DVD. Metodyka i umiejętność dotarcia do uczniów i korygowania ich błędów jest na wagę złota, podobnie jak dobry nauczyciel.