Wybierz stronę

Joga pomaga. Zastanów się tylko, czego potrzebujesz. Katarzyna Kuśnierz

Joga pomaga. Zastanów się tylko, czego potrzebujesz. Katarzyna Kuśnierz

Joga pomaga. To truizm, ale jeśli właśnie czytasz jogiczny artykuł na jogicznym portalu, znaczy to, że czegoś w jodze poszukujesz. Znam kilka osób, które na pierwsze zajęcia przyszły bez szczególnych oczekiwań, z czystej ciekawości, i zostały, bo „coś” odnalazły, coś, co sprawiło że poczuły się lepiej. To „coś” może być wzmocnieniem słabej dotąd partii mięśni, nową jakością ruchu, uwolnieniem od bólu kręgosłupa, odczuciem spokoju i ukojenia czy wręcz przeciwnie – doznaniem miłego pobudzenia i zmęczenia całego ciała. Jednym słowem, czegokolwiek poszukujesz, możesz to odnaleźć w jodze. Kolejny truizm? „Joga jest dobra na wszystko”? Tak, nie zawaham się postawić takiej tezy, jednak trzeba być uważnym, cierpliwym, ciekawym i konsekwentnym, aby owo „wszystko” w jodze odnaleźć, poznać i uczynić sobie przydatnym.

Dziś z perspektywy kilkuletniej praktyki nauczycielskiej pamiętam, kiedy po raz pierwszy jako uczestnik poszłam na jogę, mając o niej bardzo mgliste pojęcie. Prowadziłam dziennie kilka godzin zajęć w klubie fitness i moje ciało było fizycznie wykończone, pomyślałam, że godzinka leżenia na macie i medytowania dobrze mi zrobi. Nie chciałam niczego wzmacniać, rzeźbić czy odchudzać, nie miałam problemów z kręgosłupem ani nie byłam zestresowana, wycofana czy zagubiona. Tylko zmęczona, więc joga miała stać się moim lekiem na tą niedogodność. Leżeć i oddychać, takie było moje wyobrażenie i oczekiwania. Oczywiście srogo się zawiodłam, bo fizyczny wysiłek był mocny, robiliśmy głównie statyczne asany, o oddychaniu nauczyciel nie mówił, niektóre pozycje mnie przerastały, inne były łatwe, ale nie tego potrzebowałam. Bardzo podobał mi się za to długi relaks na zakończenie, prowadzony technikami pratyahary, taka joga nidra – oczywiście na pierwszych zajęciach nie znałam tych nazw, ale odcisnęły się jakoś we mnie, gdyż „Joga Nidra” Lesława Kulmatyckiego to była pierwsza jogiczna książka, którą przeczytałam, po czym kupiłam na własność i z niej korzystam do dziś. Gdzieś więc w końcu znalazłam to, czego szukałam, choć nie było to na zasadzie „mówisz i masz”, trzeba było trochę poszukać, trochę poczekać.

Jakiś czas później moje wyobrażenia o jodze ewoluowały, czytałam nowe książki, uczęszczałam na różne zajęcia i w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że celem praktyki jogi, może być nie tylko wpływ na ciało, ale poprzez praktykę możemy wpływać na swoje stany emocjonalne, pracować nad sobą, zmieniać się. Odkryłam nieświadomie psychologiczny kontekst jogi, odkryłam przydatne narzędzie na ścieżce osobistego rozwoju. Nie potrafiłam jednak z niego korzystać. Dużą radość sprawiały mi asany i nimi głównie zajmowano się na zajęciach, o nich pisano w książkach, więc wydawało mi się, że są sednem jogi. Szukałam więc asan „na depresję”, „na odwagę”, „na opanowanie”… To się nie mogło udać, spróbowałam więc pociągnąć „z drugiego końca”, czyli zanurzyłam się w techniki umysłowe: wycofywanie zmysłów, koncentrację i medytację. Tu również poniosłam porażkę, nie znalazłam rozwiązania swoich problemów, ale dopiero po latach i kilku kolejnych nieudanych próbach uświadomiłam sobie, dlaczego.

Dziś jestem nauczycielem jogi i rozumiem wiele z tego, czego nie rozumiałam przed laty, a wiele rozumiem jeszcze mniej… Ale przede wszystkim pojmuję, że to nie działa tak, jak sobie wyobrażamy. Że joga pomaga i to naprawdę niemal na wszystko, ale nie jak magiczna różdżka, nie jak zaklęcie, modlitwa czy recepta. Efekty naszych działań nie zawsze pojawiają się natychmiast, nie zawsze są takie, jakich oczekiwaliśmy, w ogóle nie zawsze są… A więc warto? Tak. Jestem tego dziś pewna, że warto. Joga uczy pokory. Cierpliwości. Uważności. Konsekwencji. Kto ma te wszystkie cechy w nadmiarze?

Asany mogą wzmocnić, rozciągnąć, rozluźnić lub ustabilizować, ale to tylko, w dużym uproszczeniu, ogólnorozwojowa gimnastyka. Jak ćwiczenia Pilates, które skądinąd serdecznie polecam. Aby osiągnąć jakiś fizyczny efekt, trzeba się na tym znać. Twój nauczyciel musi się na tym znać. Jeśli potrzebujesz się poruszać, dotlenić, wzmocnić, boli cię kręgosłup, śmiało ruszaj na jogę. Wypróbuj kilka różnych zajęć, szkół, nauczycieli. Bądź uważny i obserwuj, a ciało już po kilku sesjach powie ci samo, czy to jest ok. Jeśli jesteś zestresowany, nerwowy, przemęczony, dokucza ci pracoholizm i/lub tysiące innych rzeczy, których nie lubisz w sobie – ruszaj na jogę. Tu już nie same asany, a sposób ich wykonywania, sposób budowania sekwencji, sposób oddychania i relaks będą wpływały na ciało i psychikę. Nie rozwiąże to twoich problemów, ale sprawi, że poczujesz się lepiej. Jeśli szukasz duchowości, kontekstu religijnego, również możesz go odnaleźć w różnych nurtach mistyczno-medytacyjnych jogi, ale powiedzmy sobie wprost, że przykładowa trikonansana jest poza dobrem i złem – ćwicząc asany i pranajamy/oddechy/, nie wykonujesz czynności o kontekście wyznaniowym, dopóki sam im takiego kontekstu nie nadasz. Jeśli chcesz spróbować medytacji – medytuj, ale pamiętaj, im mniej oczekiwań, tym lepiej. Samo pogrążenie się w medytacji nie uczyni z nas lepszych ludzi. Czasem potrzebne jest działanie, nie ucieczka w bierność, czasem, jeśli czujesz, że masz problem, udaj się do psychologa – niech to będzie twoja joga. Tak to działa. Zaczyna się na macie, od asan, przenika oddech, umysł i z czasem, kiedy zauważasz, że to ci dobrze robi, zabierasz te odczucia również poza salę do ćwiczeń. Patrzysz bardziej świadomie, czujesz większą integrację ciała i ducha z naturą, chcesz polepszyć swoje stosunki z bliskimi, lepiej zrozumieć siebie, czujesz chęć do pracy nad swoimi wadami. Zaczynasz bardziej świadomie, zdrowiej żyć, odżywiać się, praktykować jamy i nijamy, porządkujące twoje stosunki ze społeczeństwem i z sobą samym. Joga staje się twoją ścieżką, a ty stajesz się joginem. Im mniej oczekujesz, tym więcej dostajesz, bo jak mówi Bhawagad-gita VI.1

Joginem, tym, kto porzucił czyn, nie jest ten, kto nie podtrzymuje ognia i nie podejmuje swego obowiązku, lecz ten kto spełnia czyn należny, ale nie lgnie do owoców czynu.

O tym, jak nie lgnąć do owoców czynu, czyli o nieprzywiązaniu, już w następnym artykule.

O autorze

Katarzyna Kuśnierz

jest Instruktorką Sportu spec. Fitness, właścicielką szkoły MP FIT SPORT ACADEMY, kształcącej instruktorów Pilates i Indoor Cycling, Nauczycielką jogi w podejściu Vinyasa Krama, od 2010 roku szkoli się u Macieja Wieloboba. Prywatnie: katowiczanka, mama dwójki dzieciaków, miłośniczka gór i kotów.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.